Bayern Monachium nie może być pewny dalszej przyszłości Roberta Lewandowskiego. Kontrakt reprezentanta Polski wygasa w czerwcu przyszłego roku i wiele wskazuje na to, że nie zostanie przedłużony. Lewandowski cieszy się zainteresowaniem FC Barcelony, która jest skłonna zapłacić bawarskiemu klubowi 35 milionów euro.
Polak już zapowiedział, że nie przedłuży umowy z mistrzami Niemiec. A ta deklaracja sprawiła, że otrzymuje ciosy nie tylko ze strony niektórych ekspertów w Niemczech, ale też ze strony, z której nie spodziewał się krytyki. Ale zdaniem Jana Tomaszewskiego, postawa Lewandowskiego w ostatnich tygodniach była niewłaściwa.
- Nieprawdopodobny błąd Roberta. Pół roku jego menedżer robi wszystko, żeby spalić go w Bayernie. To całe apogeum zaczęło się przed meczem z Villarrealem. Podchwycili to kapitalnie hiszpańscy dziennikarze i zaczęli mydlaną operę pt. "Robert już jest w Barcelonie" - komentował Tomaszewski w "Super Expressie". Zdaniem Tomaszewskiego, "Lewy" swoim zachowaniem zraził do siebie innych graczy Bayernu.
- Robert jest moim idolem, byłem za nim od 10 lat. Jest to wina "Lewego", a nie menedżera, bo Zahavi jest na jego usługach i nie ma prawa zrobić żadnego kroku bez jego zgody - dodaje.
Odejście Lewandowskiego może być dużym ciosem dla Bayernu Monachium. Polak od wielu lat udowadnia, że jest w gronie najlepszych napastników świata. Potwierdzają to również jego statystyki. W tym sezonie 33-latek rozegrał 46 spotkań we wszystkich rozgrywkach, w których strzelił 50 bramek i zaliczył siedem asyst. Co więcej, kapitan reprezentacji Polski po raz siódmy w karierze został królem strzelców Bundesligi. Lewandowski zdobył 35 bramek w krajowej lidze i wyrównał kolejny rekord legendarnego Gerda Muellera.