Najlepsza hurtowania piłkarzy. 300 mln euro z transferów. "Jesteśmy trampoliną"

W Salzburgu mają najlepszą hurtownię z piłkarzami: wysokiej jakości produkty, z długim terminem przydatności i w stosunkowo niskich cenach. Haaland, Upamecano, Mane, Adeyemi - Red Bull odkrywa, rozwija i sprzedaje, jak żaden klub w Europie.

- Robimy swoje - uśmiecha się Christoph Freund, dyrektor sportowy RB Salzburg. - Jesteśmy trampoliną dla młodych chłopaków, którzy przygotowują się u nas do gry w naprawdę wielkich ligach i klubach - mówi. Odkąd w 2015 r. został dyrektorem, oddał piłkarzy za ponad 300 mln euro. Tylko Benfica Lizbona zarobiła w tym czasie więcej.

Zobacz wideo Wisła nad przepaścią. Brzęczek: Jakbym nie był optymistą, to musiałbym zrezygnować z pracy

Ostatnio najgłośniej jest o napastnikach, bo Erling Haaland, który grał w RB przez rok, przeszedł z Borussii Dortmund do Manchesteru City, a Borussia jeszcze tego samego dnia ogłosiła jego następcę: Karima Adeyemiego - wyciągając go z tej samej kuźni talentów. RB Salzburg zarobi na nim blisko 40 mln euro. Ale mniej tutaj chodzi o pieniądze, bo zapewne i Adeyemiego, i kiedyś Haalanda (kosztował BVB 20 mln euro) dało się sprzedać drożej. Najważniejsze, że w świat znów poszedł przekaz o Red Bullu, który napędził kariery tych dwóch ekscytujących napastników.

Jak działa ten system? Średnio 2,53 pkt na mecz i 30 skautów na spotkanie

Red Bull chce być postrzegany jako wielkie piłkarskie gospodarstwo, które oferuje swoje najbardziej żyzne gleby najbardziej utalentowanym piłkarzom z całego świata. Sam klub pisze o sobie, że pokazuje piłkę jutra. Uderza masowością, skalą działania i skutecznością. Wystarczy spojrzeć na najdrożej sprzedanych zawodników z RB Salzburg: Niemiec, Węgier, Gwinejczyk, Francuz, Norweg, Zambijczyk, Senegalczyk, Malijczyk, Koreańczyk. Przychodzą jako nastolatkowie, a zazwyczaj świeżo po 20. urodzinach są oddawani do najsilniejszych lig. W ich miejsce - jak na produkcyjnej taśmie - pojawiają się kolejni, dlatego Salzburgowi udaje się zachować równowagę: rozwijać młodych piłkarzy, a jednocześnie osiągać sukcesy. RB właśnie dziewiąty raz z rzędu został mistrzem Austrii i doszedł w tym sezonie do 1/8 finału Ligi Mistrzów. Średnio w meczach ligowych zdobywał 2,53 pkt, na spotkaniach gościł średnio po 30 skautów, a średnia wieku całej kadry wyniosła zaledwie 22,6. Te trzy liczby mówią wszystko o salzburskim projekcie.

Dzięki akademiom w Brazylii, Nowym Jorku, Ghanie i Austrii macki Red Bulla obejmują cały świat. W pierwszej drużynie Salzburga jest pięciu Malijczyków, Amerykanin, Brazylijczyk, Argentyńczyk i piłkarze z całej Europy: Polak, Duńczyk, Belg, Francuz, Chorwat i Słoweniec. Ale Christoph Freund uważa, że nie to wyróżnia jego klub. - Nie tylko Red Bull ma skautów na całym świecie i nie tylko Red Bull buduje akademie w wielu krajach. Skauting wielu klubów jest już tak rozwinięty, że żaden utalentowany chłopiec nie ma szans się ukryć - mówi. A jednak to jemu udaje się ściągać do siebie najbardziej utalentowanych piłkarzy. Dlaczego? 

W niewielu klubach nastolatkowie mają szansę tak regularnie grać - również w Lidze Mistrzów. Zdarzają się pojedynczy zawodnicy, którzy wchodzą między weteranów i dostają szansę, ale Salzburg wystawia ich po jedenastu w każdym meczu. Droga do wielkiej piłki jest w Salzburgu najkrótsza. Najmniej trzeba się naczekać na spotkania z najsilniejszymi zespołami na świecie. Pomaga też specyfika austriackiej ligi, która jest wystarczająco słaba, by młodzi piłkarze Salzburga mogli popełniać błędy bez poważnych konsekwencji, i wystarczająco dobra, by mogli się rozwijać. RB, ligowy hegemon, zaszczepia w piłkarzach nawyk wygrywania, przyzwyczaja do walki o najważniejsze cele i buduje w nich zwycięską mentalność. - Ważny jest nasz styl, który jest niezwykle atrakcyjny dla takich zawodników, jak Haaland czy Adeyemi. Jest też jednolity. Z taką samą intensywnością grają nasze zespoły w Brazylii, Stanach i w Europie. Trenerzy wszędzie na świecie oczekują od nich takich samych zachowań, dlatego przeskok do Europy nie jest tak trudny - mówił Freund w "Der Spiegel".

Wydaje się, że takiego "kompletnego pakietu" nie ma ani w Holandii w Ajaksie, ani w Portugalii, gdzie walka o mistrzostwo jest znacznie bardziej wyrównana, ani nigdzie indziej na świecie.

Liefering, czyli obejście przepisów w imię jeszcze lepszego szkolenia 

Ale Salzburg wymyślił coś jeszcze. W drugiej lidze austriackiej ma Liefering - klub, który teoretycznie pozostaje niezależnym, a w praktyce jest w pełni zarządzany przez Red Bulla. W ten sposób udaje się obejść przepisy, które zabraniają pierwszoligowym klubom mieć rezerwy poziom niżej. Salzburgowi zależało jednak, żeby ogrywać swoich piłkarzy, którzy potrzebują więcej czasu na okrzepnięcie w nowym środowisku, na przyzwoitym poziomie drugiej ligi, a nie niżej.

Przykładowo - Adeyemi 1 lipca 2018 r. trafił do Salzburga, a już następnego dnia został wypożyczony do Lieferingu. Do Salzburga wrócił po półtora roku. Powrót był oczywiście umowny, bo Liefering ma bazę w tym samym miejscu co Salzburg, trenuje na tych samych boiskach i przebiera się w tych samych szatniach. Na koniec - jak w tym sezonie - Liefering zrzeka się awansu do najwyższej ligi i dalej służy jako poczekalnia i sito przesiewowe dla tych wszystkich utalentowanych zawodników sprowadzanych do Salzburga z Afryki, Azji i Ameryki Południowej.

- Nie trafiają tam przypadkowi zawodnicy. Ci, którzy zostają ściągnięci, są wcześniej długo obserwowani, więc umiejętności mają naprawdę bardzo wysokie - opowiadał Sport.pl trener Janusz Góra, który pracował w akademii Red Bulla osiem lat, zanim wrócił do Polski, by pracować najpierw w Lechu Poznań, a obecnie w Śląsku Wrocław. - Świetnie się z takimi zawodnikami pracowało. Musiałem się nimi zaopiekować, bo pierwszy raz znaleźli się w Europie, byli daleko od domu, ale dość szybko się aklimatyzowali i z dnia na dzień widziałem ich postępy. Na każdym treningu było trzech tłumaczy. Z czasem zawodnicy zaczynali pokazywać pełen potencjał. Błyskawicznie przyswajali wiedzę. Daję słowo, że każdy trener, pracując tam, odczuwałby wielką satysfakcję. Na koniec średnia wieku w naszej drużynie wynosiła nieco ponad 18 lat. Sukcesywnie ją obniżaliśmy. Na pewno wyróżniliśmy się też stylem gry, bo gdzie nie pojechaliśmy, od razu było wiadomo, że gra druga drużyna Salzburga: charakterystyczny doskok, operowanie piłką, budowanie akcji - wspominał.

Przez Liefering, poza Adeyemim, przeszli m.in. Dayot Upamecano, Konrad Laimer, Amadou Haidara, Xaver Schlager i Diadie Samassekou. Dzisiaj najstarszy zawodnik tego klubu ma 21 lat.

Salzburg szkoli piłkarzy i trenerów. "Kto jak kto, ale Red Bull doskonale rozumie siłę reklamy" 

Co jeszcze łączy Haalanda i Adeyemiego, przy okazji sprawiając, że Salzburg jest tak atrakcyjny dla młodych piłkarzy? Przekonanie, że gdy otrzymają ofertę z silnego klubu, nikt nie stanie im na drodze. Salzburg nie podyktuje kwoty z kosmosu, nie będzie targował się o każde euro, nie będzie na siłę przekonywał, że warto wstrzymać się z transferem jeszcze o rok. Haaland odszedł do Borussii po jednym sezonie w Salzburgu. Adeyemi odchodzi już przy pierwszej okazji. - Sprzedaż jest częścią naszego modelu biznesowego. Nie chcemy spowalniać karier naszych piłkarzy. Jesteśmy bardzo szczęśliwi i dumni, że tacy piłkarze jak Haaland mają wpisaną w CV nazwę naszego klubu - mówi "Der Spiegel" Christoph Freund. 

Podobnie jest z trenerami, których Red Bull kształci równie udanie, jak piłkarzy. Bierze do siebie największe zdolniachy, przyucza i wypuszcza w świat, gdy są już gotowe. Marco Rose prowadzi dziś Borussię, Bo Svensson ma za sobą udany sezon w Mainz, Jesse Marsch jest w Leeds, Adi Hutter w Moenchengladbach, a Roger Schmidt w Eindhoven. Red Bull na nich nie zarobił, ale wystarczy, że widnieje w ich CV. Kto jak kto, ale Red Bull doskonale rozumie siłę reklamy.

Więcej o:
Copyright © Agora SA