Zainicjowanie wojny w Ukrainie sprawiło, że rosyjski sport w europejskim wydaniu praktycznie przestał istnieć. Kluby z tego kraju zostały zawieszone w europejskich rozgrywkach, natomiast drużyna narodowa straciła możliwość walki o awans na mistrzostwa świata. Nakładane sankcje dotykają niemal wszystkich związanych z tamtejszym sportem.
Jedną z osób, które na własnej skórze poczuły szereg sankcji jest międzynarodowy sędzia Siergiej Karasev. Arbiter w rozmowie z Matchtv.ru przyznał, że nie jest mu łatwo, czego powodem są zdecydowanie mniejsze dochody z tytułu wykonywania swojego zawodu.
Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl
- Wraz z odwołaniem meczów międzynarodowych, kwestia finansowa nabrała pełnego rozmachu. Jesteśmy przyzwyczajeni do zarabiania w Europie i życia za te pieniądze. Teraz dochód jest tylko krajowy. Zrobiło się ciężko - powiedział jeden z najbardziej znanych rosyjskich sędziów.
Przy okazji 42-latek poruszył kwestię dysproporcji pomiędzy zarobkami arbitrów a piłkarzy. - Wielu sędziów ma dwoje lub troje dzieci do wychowania. Sędziujemy mecze, w których grają milionerzy, a zarabiamy nieporównywalnie mniej - zauważył Karasev.
W obecnym sezonie Siergiej Karasev sędziował osiem meczów w europejskich rozgrywkach. Ostatni z nich odbył się tego samego dnia, w którym rozpoczęła się wojna w Ukrainie. Rosjanin był rozjemcą w meczu Ligi Europy pomiędzy SCC Napoli i FC Barceloną (2:4), który rozegrano 24 lutego. Wcześniej gwizdał w czterech meczach fazy grupowej Ligi Mistrzów czy w spotkaniu o Superpuchar Europy pomiędzy Chelsea i Villarrealem.