Arka Gdynia nie wykorzystała wstydliwej porażki Widzewa. Wielka Miedź rozdaje karty

Miedź kolejny raz pokazuje, że jest zdecydowanie najlepsza drużyną Fortuna 1. Ligi w tym sezonie. Legniczanie w niedzielę pewnie rozbili Arkę w Gdyni 2:0. Obie bramki strzelił Patryk Makuch.

Arka Gdynia rozgrywała w niedzielę istotne spotkanie w walce o drugie miejsce w Fortuna 1. Lidze. Rywal okazał się jednak zbyt silny i to Miedź Legnica jeszcze umocniła się na pierwszym miejscu w tabeli ligowej.

Zobacz wideo Borek: Lewandowski chyba dojrzał do tego, by zmienić otoczenie

Makuch dobił Arkę strzelając gola w pozycji leżącej

Mecz zapowiadał się na wyrównany i zresztą statystyki pokazują, że taki był. Głównie w przypadku posiadania piłki. Pod tym względem oba zespoły były na podobnym poziomie. Arka miała spore nadzieje na wykorzystanie wstydliwej porażki Widzewa Łódź (1:4 z Resovią Rzeszów) i objęcia drugiego miejsca w tabeli. Marzenia legły w gruzach już w 11. minucie meczu z legniczanami. 

Miedź odzyskała piłkę w centrum boiska, piłkarze skierowali ją błyskawicznie długim podaniem do Patryka Makucha, a ten poradził sobie strzałem po ziemi w sytuacji sam na sam z Kacprem Krzepiszem. I to goście objęli prowadzenie w Gdyni. Później ekipa pewna już awansu do ekstraklasy sporo czasu spędzała na połowie gospodarzy. Chwilę po tym, jak upłynęło pół godziny gry, Kamil Zapolnik główkował po dośrodkowaniu na bramkę Krzepisza i właśnie bramkarz uchronił Arkę przed powiększeniem strat.

Do gwizdka na przerwę nie udało się miejscowym wyrównać wyniku spotkania. Dopiero pod koniec pierwszej połowy ekipa ta przebudziła się nieco. Karol Czubak był bliski wyrównania, ale zabrakło mu odrobiny przestrzeni na dopadnięcie do piłki po mocnym wstrzeleniu. 

Gdynianie na drugą część spotkania wyszli z jeszcze większym zaangażowaniem. Widać to było po tym, jak często udawało im się docierać w pole karne rywali. Brakowało jednak skuteczności, a w pewnym momencie mogło się to zemścić. Arka zgubiła piłkę w niebezpiecznym dla siebie miejscu boiska. Michał Marcjanik ratował sytuację przewinieniem. Mógł w tej sytuacji mówić o szczęściu, bo sędzie nie sięgnął po żółtą kartkę. 

Arka nacierała na rywala, ale Miedź korzystała z nieskuteczności przeciwnika. Tak też było w 74. minucie, kiedy legniczanie szybko znaleźli się pod bramką gospodarzy i świetnie wykorzystali swoją szansę. Konkretnie zrobił to Makuch, który po dograniu w uliczkę Juricha Caroliny, na siedząco wpakował piłkę do siatki. Przyjezdni prowadzili już 2:0.

Chwilę po drugim golu goście nieco się rozluźnili. Niewiele brakowałoby do tego, aby gdynianie wywalczyli gola kontaktowego. Kapitalnie zachowywał się jednak bramkarz zwycięzców Fortuna 1. Ligi - Mateusz Abramowicz. Golkiper najpierw świetnie obronił piłkę po strzale przeciwnika, a następnie powtórzył to po rzucie rożnym Arki. Do ostatniego gwizdka Abramowicz nie dał sobie wbić żadnego gola i dzięki temu trzy punkty pojechały na Dolny Śląsk. 

Po przegranym niedzielnym meczu Arka Gdynia zajmuje trzecie miejsce w ligowej tabeli, a do drugiego Widzewa traci 2 punkty. Na dwa mecze przed końcem rozgrywek, zarówno Arka, jak i łódzka ekipa, muszą bronić się przed czwartą Koroną Kielce. Ta drużyna traci do rywali z Gdyni tylko 2 punkty.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.