Janusz Nawrocki ma żal do Jerzego Dudka. "Żadnego podziękowania"

- Nie chwalę się, że byłem piłkarzem, bo generalnie nie mówię, kim byłem, tylko kim jestem. Swoje pięć minut miałem i byłem popularny, wręcz rozpoznawalny, to już jednak jest za mną - mówi w rozmowie z tygodnikiem "Piłka Nożna" były reprezentant Polski i piłkarz ekstraklasy Janusz Nawrocki. W rozmowie mówi również, czego zabrakło w jego karierze. Wyznał też, że ma żal do Jerzego Dudka.

Wielu piłkarzy po zakończeniu kariery nie zostaje przy piłce nożnej i zajmuje się zupełnie czymś innym. Czasami możemy nie zdawać sobie sprawy z tego, medalista mistrzostw Polski sprzedaje nam  sprzedaje nam towar, albo wykonuje jakąś usługę. A tak właśnie jest z Januszem Nawrockim.

Zobacz wideo Kibice chcą pomnika dla Banasika. "Lepiej niech w Radomiu nie staje"

- Pracuję w prywatnym przedsiębiorstwie zajmującym się pielęgnacją zieleni. Czasami przypominają mi się murawy, na których miałem przyjemność lub nieprzyjemność grać i rozumiem, ile wysiłku kosztuje ich utrzymanie. Nie chwalę się, że byłem piłkarzem, bo generalnie nie mówię, kim byłem, tylko kim jestem. Jak ktoś spyta o moją karierę, oczywiście chętnie dzielę się wspomnieniami, a trochę się ich uzbierało. Swoje pięć minut miałem i byłem popularny, wręcz rozpoznawalny, to już jednak jest za mną – mówi w rozmowie z tygodnikiem "Piłka Nożna".

Więcej treści sportowych znajdziesz również na Gazeta.pl

Janusz Nawrocki to były reprezentant Polski. Zadebiutował w niej dopiero w wieku 28 lat, ale zdążył rozegrać w niej 23 mecze. Był gwiazdą ekstraklasy w latach 80. i 90. Karierę seniorską zaczynał w Wiśle Kraków, a potem grał m.in. dla GKS-u Katowice. Następnie wyjechał do Austrii, do zespołu VfB Mödling. W swojej gablocie ma sześć medali mistrzostw Polski – cztery srebrne i dwa brązowe.

- Tytułu mistrza Polski brakuje. W tamtym okresie świętej pamięci Marian Dziurowicz (prezes klubu w latach 1988-1995 – red.), choć mocny w kraju, to nie był w stanie nam pomóc. Nie oszukujmy się, to były czasy, gdy w naszych klubach grali Polacy, głównie miejscowi, więc wszyscy się znali jak łyse konie. Prawie wszystko można było załatwić. Sportowo byliśmy bardzo mocni, ale nie tylko to decydowało – tłumaczy Nawrocki.

Legenda ekstraklasy nie wspomina dobrze Jerzego Dudka

Po epizodzie w Austrii Nawrocki wrócił do Polski. Tym razem związał się z drużyną nieistniejącego już Sokoła Tychy. Tam spotkał zaczynającego karierę przyszłego reprezentanta Polski i zwycięzcę Ligi Mistrzów, Jerzego Dudka. Jak się okazuje, Nawrocki nie wspomina go zbyt dobrze.

- W Sokole przy mnie zaczynał karierę Jerzy Dudek, miał dużo szczęścia, a ja, jako kapitan zespołu pomagałem mu na każdym kroku. Żadnego podziękowania jednak nie było, może jak doszedł na wysoki poziom uznał, że nie musi się zadawać z takim maluczkim. Nie udało mi się z nim skontaktować. Starsi zawodnicy jak Płaczkiewicz, Waldek Jaskulski pomagali młodym, panowały zdrowe zasady. Szkoda tego Sokoła, jego prezesa, bo dał się kręcić różnym podpowiadaczom. Szyli go tak w sprawach finansowych, że niestety klub upadł – powiedział były kadrowicz.

Z Sokoła Tychy przeniósł się do Ruchu Chorzów. To był jego ostatni ekstraklasowy klub. Łącznie w najwyższej klasie rozgrywkowej rozegrał 349 spotkań. Potem występował w niższych klasach rozgrywkowych. Jak sam mówi, grałby teraz w oldbojach, ale nie pozwala mu na to jego stan zdrowia, a konkretniej problemy z nogą.

Więcej o: