Ręka w polu karnym, ale to rywal wylatuje z boiska. Piłkarskie jaja w Portugalii

Zazwyczaj, kiedy zawodnik danej drużyny ewidentnie zagrywa ręką we własnym polu karnym, sędzia dyktuje rzut karny dla rywali. Jeden z portugalskich arbitrów postanowił jednak zaprzeczyć schematom i w takiej sytuacji pokazał czerwoną kartkę dla piłkarza drużyny, która powinna otrzymać "jedenastkę". Do takiej absurdalnej sytuacji doszło w II lidze portugalskiej.

W 32. kolejce II ligi portugalskiej mierzyły się ze sobą drużyny Academico Viseu i rezerwy FC Porto. Mecz zostanie zapamiętany przez kibiców z racji absurdalnego błędu sędziego i zamieszania, jakie nastąpiło zaraź potem.

Zobacz wideo Marciniak: "Sędziowie wcale nie boją się VAR-u! Technologia może uratować mi twarz" [SEKCJA PIŁKARSKA #80]

Rzutu karnego dla Porto nie było, za to ich piłkarz dostał czerwoną kartkę

Academico Viseu w 45. minucie wyszło na prowadzenie ze sprawą Famana Quizery. To był gol do szatni i od początku drugiej połowy FC Porto B musiało gonić wynik. Było tego bliskie w 77. minucie, która okazała się kluczowym momentem tego spotkania. Jeden z zawodników FC Porto dośrodkował piłkę w pole karne z prawego skrzydła. Tam obrońca gospodarzy, Ricardo Machado, zagrał ręką w polu karnym. Warto dodać, że nie była to ręka przypadkowa. Zawodnik miał ją uniesioną w górze i po prostu odbił piłkę ręką poza pole karne. Oczywiście od razu po zagraniu wykonał gest, jakby nic się nie stało.

Więcej treści sportowych znajdziesz również na Gazeta.pl

I na jego ogromne szczęście sędzia Gustavo Correia uznał, że rzeczywiście nic się nie stało. Oczywiście, błędy się zdarzają, ale żeby przegapić tak oczywiste zagranie ręką, to trzeba było się postarać. Arbitrowi się jednak udało. Albo zauważył, ale zinterpretował to zdarzenie w ten sposób, że nie klasyfikowało się na podyktowanie rzutu karnego. W obu przypadkach trzeba stwierdzić, że był to kompromitujący błąd.

Oczywiście rękę widzieli wszyscy zawodnicy FC Porto. Natychmiast podnieśli ręce i domagali się rzutu karnego. Z ławki rezerwowych jak z procy wystrzeliła cała ekipa gości. Sędzia pozostawał niewzruszony i piłkarze Porto zaczęli biec do sędziego. Jeden z nich rozpędził się aż za bardzo, albo nie utrzymał nerwów na wodzy i wpadł na arbitra. A ten uznał to jako naruszenie jego nietykalności cielesnej. Efekt - czerwona kartka dla piłkarza Porto, Bernardo Folhi.

Na boisku zrobiło się niemałe zamieszanie. Czerwoną kartkę otrzymał też jeden z członków sztabu gości, a inny zobaczył żółty kartonik. Jak można się domyślić, w II lidze portugalskiej sędziowie nie mają do dyspozycji systemu VAR. Arbiter podtrzymał więc decyzję. W ten sposób, zamiast wykonywać rzut karny w 11 na 11, Porto przegrywało nadal 0:1 i musiało radzić sobie w osłabieniu. "W momencie, gdy kilku trenerów domaga się wdrożenia systemu wideo na drugim poziomie rozgrywkowym, ten mecz to kolejny przykład, który może wesprzeć ten pomysł" - czytamy w portugalskim serwisie zerozero.pt.

Na dodatek to nie był koniec emocji. Już w 83. minucie prawy obrońca Viseu, Tiago Mesquita, zagrał ręką we własnym polu karnym. Tym razem sędzia dostrzegł przewinienie i podyktował "jedenastkę", dodatkowo wyrzucając piłkarza z boiska (za drugą żółtą kartkę). Rzut karny został wykorzystany przez Ze Pedro i mecz zakończył się remisem 1:1. Dodajmy jeszcze, że w doliczonym czasie gry obrońca Porto Joao Mendes otrzymał czerwoną kartkę i goście kończyli mecz w dziewiątkę.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.