Polonia Warszawa wstaje z kolan. Efektowny stadion i wielki plan: ekstraklasa

Konrad Ferszter
Dwa lata temu Polonia Warszawa bała się, że znów będzie musiała zaczynać od zera. Klub, który był na skraju bankructwa uratował jednak Gregoire Nitot. Francuz już zainwestował w Polonię ponad 6 mln zł i liczy się z tym, że to dopiero początek. "Czarne Koszule" dziś marzą o awansie do II ligi, a ich właściciel o tym, że maksymalnie za siedem lat Polonia wróci do ekstraklasy z nowym, efektownym stadionem.

Do 2025 roku awans do pierwszej ligi, w ciągu kolejnych czterech lat powrót do ekstraklasy - to plan Gregoire'a Nitota, właściciela i prezesa Polonii Warszawa, który stołecznym klubem zarządza od marca 2020 roku. 

Zobacz wideo Drugie dno w zatrudnieniu Lewandowskiego? "Nikt się z tym nie kryje"

Francuz, który od 2016 roku posiada też polskie obywatelstwo, najpierw uratował Polonię przed kolejnym upadkiem. Teraz natomiast marzy, by zespół Rafała Smalca zrobił pierwszy krok ku długofalowemu celowi i awansował do II ligi. A szanse na to są realne.

Na 10 kolejek przed końcem rozgrywek III ligi w grupie I Polonia zajmuje drugie miejsce w tabeli ze stratą sześciu punktów do lidera - Legionovii Legionowo. Co ważne, drużyna Smalca rozegrała o jeden mecz mniej, a spotkanie z Legionovią rozegra w przedostatniej kolejce przed własną publicznością.

- Nie czuję na sobie wielkiej presji, ale czuję się zobowiązany do zrealizowania planu właściciela klubu. Awans do II ligi to cel nie tylko prezesa, ale też mój, drużyny i całej społeczności Polonii Warszawa. Pan Nitot inwestuje w klub i ma prawo wymagać, ale o awansie marzymy wszyscy, nie tylko on. Wymagamy od siebie i chcemy być dumni z tego, co robimy - mówi Smalec w rozmowie ze Sport.pl.

Nitot uratował Polonię przed kolejnym upadkiem

Dziś Polonia patrzy w przyszłość z optymizmem, mimo że niewiele ponad dwa lata temu klub chylił się ku kolejnemu upadkowi. Jego długi wynosiły ponad dwa miliony złotych, najważniejsi piłkarze odchodzili z klubu, bo ten nie wypłacał im pensji. Przy Konwiktorskiej nie było pieniędzy na wynajem stadionu i bieżące płatności. Polonii groził nie tylko spadek sportowy, ale też wyrzucenie z rozgrywek w ich trakcie.

- Od półtora roku mamy duże problemy. Oficjalnie mówi się "organizacyjne", ale wiadomo, że wynikają z finansowych. (...) Sytuacja jest bardzo trudna i jeżeli to się szybko nie zmieni, klub może mieć problem z utrzymaniem na tym poziomie - tak w rozmowie z PAP w grudniu 2019 roku mówił ówczesny trener Polonii, Krzysztof Chrobak.

Nitot uratował klub, chociaż pseudokibice Legii chcieli go do tego zniechęcić. Miesiąc przed wejściem Francuza do Polonii, w trakcie meczu Legia - ŁKS, na "żylecie" pojawił się transparent o treści: "Panie Nitot. Nie jest za późno, żeby się wycofać. Masz jeszcze klientów, przedsiębiorstwo jeszcze funkcjonuje". Francuz przyznał, że otrzymywał też prywatne pogróżki.

- Byłem tym zaskoczony. Domyślam się, że to działanie młodych osób, bardzo fanatycznych. Też byłem takim kibicem. Ten transparent nie był mądry. W Sii [Firma, której Nitot jest współwłaścicielem - red.] rozrzucono nawet kartki A4 z pogróżkami od kibiców Legii. Grozili mojej rodzinie. Zgłosiliśmy to na policję, ale skończyło się chyba na niczym. Złe emocje na szczęście opadły - mówił Nitot w rozmowie ze Sport.pl.

I dodał: - Mnóstwo ludzi wokół mnie miało obawy. Dyrektorzy w Sii mówili, że to będzie miało zły wpływ na firmę. Znajomi też byli sceptyczni. Nikt mi nie powiedział, że to dobry pomysł. Wszyscy mi odradzali kupno klubu, mówili, że jestem głupi, bo będę miał problemy z kibicami i stracę pieniądze.

Ostatecznie Nitot zdecydował się na przejęcie Polonii i natychmiast wykonał pierwszy przelew. Kwota 2,22 mln złotych została przeznaczona na zaległe wypłaty zawodników oraz długi wobec miasta. - Gdy kupowaliśmy klub, był wielki chaos, brakowało np. księgowych, bo ci nie otrzymywali pieniędzy przez kilka miesięcy. Musieliśmy zrobić porządek w finansach - mówił Nitot w rozmowie ze Sport.pl.

Utrzymani dzięki koronawirusowi?

O ile finansowo i organizacyjnie Polonia powoli stawała na nogi, o tyle sportowo wciąż była wielką niewiadomą. Przerwę zimową w sezonie 2019/20 drużyna spędziła w strefie spadkowej, a w jej trakcie na stanowisku trenera Chrobaka zastąpił Wojciech Szymanek. Wiosną Polonia zagrała jednak tylko jeden mecz, remisując bezbramkowo z Ursusem Warszawa.

Później, z powodu pandemii koronawirusa, rozgrywki zostały zawieszone. W maju zarządy Wojewódzkich Związków Piłki Nożnej zdecydowały o zakończeniu rozgrywek. Liderzy grup uzyskali awans do II ligi, a zespoły z miejsc spadkowych zachowały miejsca w III lidze.

Tym samym Polonia uniknęła ciężkiej walki o utrzymanie. W momencie zawieszenia rozgrywek zespół Szymanka był na przedostatnim miejscu w tabeli z 17 punktami na koncie. Polonia miała osiem punktów przewagi nad najsłabszym w lidze KS Wasilków, ale też dziewięć punktów straty do znajdującej się w środku tabeli Broni Radom.

Wielkie powroty...

Jeśli klub chciał się rozwijać, nie było mowy, by taki sezon się powtórzył. Potrzebne były wzmocnienia. Przed poprzednimi rozgrywkami do Polonii trafili m.in. Łukasz Piątek, Adam Pazio i Tomasz Wełna. Doświadczony pomocnik i dwóch obrońców po latach wróciło do klubu, w którym grali jeszcze w ekstraklasie za kadencji Józefa Wojciechowskiego. 

36-letni dziś Piątek kluczową rolę w zespole odgrywał od sezonu 2006/07, kiedy klub występował jeszcze w II lidze. Pomocnik utrzymał miejsce w składzie po awansie do ekstraklasy, a po upadku Polonii grał w Zagłębiu Lubin, Bruk-Becie Termalica Nieciecza i ostatnio ŁKS-ie Łódź.

29-letni Pazio ważną rolę w Polonii pełnił w sezonie 2012/13, czyli ostatnim, jaki klub spędził w ekstraklasie. Później obrońca grał m.in. w Lechii Gdańsk, Podbeskidziu Bielsko-Biała czy Ruchu Chorzów. 31-letni Wełna w 2013 roku zagrał trzy mecze w ekstraklasie, a później grywał głównie w klubach pierwszej i drugiej ligi.

Kadra Polonii prezentowała się tym ciekawiej, że jeszcze w przerwie sezonu 2019/20 trafił do niej Daniel Smuga. Napastnik, który w 2018 roku rozegrał 21 meczów w ekstraklasie dla Górnika Zabrze. 25-latek wystąpił nawet w eliminacjach Ligi Europy, zdobywając bramki w spotkaniach z Zarią Balti (1:1) i AS Trencin (1:4). Smuga kariery w ekstraklasie jednak nie zrobił, a jego kariera ostro wyhamowała. Wiosnę 2019 roku spędził w pierwszoligowych Wigrach Suwałki, a jesień w trzecioligowych rezerwach Miedzi Legnica.

... i spory niedosyt

- Drużyna jest kompletnie inna niż w poprzednim sezonie. Początkowo zakładałem, że uda się wywalczyć awans w ciągu dwóch najbliższych sezonów. Idzie nam jednak tak dobrze, że jest możliwe, by awansować już w tym sezonie - mówił Nitot w ciągu poprzednich rozgrywek.

To był październik 2020 roku. Po 11 kolejkach Polonia zajmowała trzecie miejsce w tabeli z raptem trzema punktami straty do lidera, Świtu Nowy Dwór Mazowiecki. Potem jednak gra zespołu Szymanka się załamała. O ile do końca roku Polonia grała w kratkę, o tyle wiosnę zaczęła katastrofalnie. W pierwszych czterech meczach drużyna nie odniosła zwycięstwa, zdobywając tylko jeden punkt.

Polonia w lidze była bardzo nierówna. Zespół Szymanka potrafił ograć drugi w tabeli Świt (3:0) czy trzecią Legionovię (5:1), ale też przegrać ze Zniczem Biała Piska (0:3) i rezerwami Legii (1:2). Ostatecznie Polonia zakończyła sezon na czwartym miejscu z 59 punktami, tracąc aż 18 punktów do zwycięzcy ligi - Pogoni Grodzisk Mazowiecki. 

Wielkiego rozczarowania nie było, bo Nitot zapowiadał, że na awans Polonia może potrzebować dwóch sezonów. Za grę i wyniki w kratkę oraz wynikające z nich frustrację i niedosyt pracę stracił jednak Szymanek.

Trudny początek nowego trenera

Jego miejsce zajął Smalec. Chociaż dla kibiców w Polsce to postać anonimowa, to na Mazowszu to trener z uznanym nazwiskiem. W poprzednich czterech sezonach 44-letni szkoleniowiec pracował w Unii Skierniewice, z którą osiągał dobre wyniki. Mimo mocno ograniczonego budżetu i przeciętnego składu Smalec najpierw awansował z Unią do III ligi, a w kolejnych trzech sezonach utrzymywał ją blisko czołówki, zajmując kolejno 4., 8. i 5. miejsce.

W ostatnich trzech sezonach drużyna Smalca wygrała też okręgowy Puchar Polski w grupie Łódzkiego Związku Piłki Nożnej. - W Unii było wszystko, by osiągać dobre wyniki. Z jednej strony udało nam się stworzyć świetny zespół, który doskonale rozumiał się na boisku jak i poza nim. Z drugiej zaś mieliśmy zarząd, który pomagał nam na wszelkie sposoby. Najważniejsze osoby w klubie robiły wszystko, by rozwiązać nasz każdy problem czy spełnić niemal każdą potrzebę. Każdemu trenerowi życzę takich ludzi wokół - zapewnia Smalec.

Chociaż trener do dziś chwali warunki do pracy, jakie stworzono mu w Skierniewicach, to sam przyznaje, że oferta z Polonii była nie do odrzucenia. - Nie myślałem nad nią długo. Takim klubom się nie odmawia. Wiedziałem, że to dla mnie wielka szansa zrobienia kroku naprzód. Nie mogłem nie skorzystać z tej propozycji. To było dla mnie wielkie wyróżnienie, docenienie tego, co osiągnąłem i jak pracowałem wcześniej - mówi Smalec.

Jego początki w Polonii nie były jednak zachwycające. W pierwszych 13 meczach sezonu drużyna prowadzona przez Smalca poniosła aż pięć porażek. To sprawiło, że w połowie października Polonia zajmowała dopiero piąte miejsce w tabeli ze stratą aż 11 punktów do lidera - Legionovii.

- Potrzebowaliśmy czasu. Tworzyliśmy nowy zespół, razem ze sztabem szkoleniowym zmieniliśmy wiele w jego grze. Chcieliśmy, by drużyna od początku grała według naszej filozofii, ale to niestety niemożliwe. Docieraliśmy się jako zespół, poznawaliśmy się jako ludzie. Latem nie mieliśmy wystarczająco dużo czasu, by zrobić wszystko, co zakładaliśmy. Pod tym względem bardzo pomogła nam dłuższa przerwa zimowa. To wtedy mieliśmy czas, by usiąć, porozmawiać z zawodnikami i popracować z drużyną nad aspektami taktycznymi. Czas był naszym sprzymierzeńcem, ale trzeba też podkreślić, że wykonaliśmy dobrą pracę na rynku transferowym. Do drużyny trafili dobrzy zawodnicy, którzy dali nam oczekiwaną jakość - wyjaśnia Smalec.

Pogoń za awansem

Latem, poza nowym trenerem, w zespole pojawiło się też kilku zawodników z drugoligowym doświadczeniem. Na Konwiktorską trafił m.in. Marcin Kluska. Pomocnik wrócił do klubu po zaledwie dwóch latach. Kluska, który pierwszy raz trafił do Polonii w 2010 roku w wieku 14 lat i spędził w nim dziewięć sezonów, ostatnio zaliczył krótkie epizody w Radomiaku Radom i Legionovii. W tym sezonie strzelił już dziewięć goli i miał trzy asysty.

Nowy trener i nowi zawodnicy potrzebowali czasu, by się zrozumieć. Gdy to jednak się stało, Polonia w imponujący sposób zaczęła odrabiać straty. Zespół Smalca ostatni mecz przegrał 16 października z Bronią Radom (1:2). Od tamtej pory Polonia zagrała 12 meczów w lidze, z których aż 10 wygrała.

Tegoroczna wiosna w niczym nie przypomina tego, co działo się w poprzednim sezonie. Poloniści wygrali sześć z siedmiu meczów ligowych i dziś do Legionovii tracą sześć punktów, mając rozegrany o jeden mecz mniej. W środę Polonię czeka trudny sprawdzian. Zespół Smalca zagra na wyjeździe z trzecią w tabeli Lechią Tomaszów Mazowiecki.

Poloniści do tego meczu podejdą jednak w bardzo dobrych nastrojach, bo w lidze nie tylko dobrze punktują, ale są też bardzo skuteczni. Tylko w tym roku drużyna Smalca strzeliła aż 20 goli w siedmiu występach, zdobywając cztery bramki w spotkaniu z rezerwami Jagiellonii Białystok i po pięć w meczach z Ursusem Warszawa i KS Kutno. 

- Staram się wprowadzać do naszej drużyny elementy z gry najlepszych zespołów. Trzeba jednak zachować w tym umiar i pamiętać o różnicy w jakości. Zresztą nie da się skopiować sposobu gry jednej drużyny i po prostu przenieść go do drugiej. To niemożliwe. Podpatruję najlepszych trenerów na świecie, inspiruję się nimi, ale robię to z umiarem. Moja Polonia ma grać ofensywnie, ma utrzymywać się przy piłce, a po stracie odzyskać ją możliwie jak najszybciej. Wszystko jednak na miarę naszych możliwości - mówi Smalec. Jego metody przynoszą dobre skutki, bo dziś Polonia ma najwięcej strzelonych i najmniej straconych goli w lidze.

Co jednak, gdyby mimo dobrej gry Polonia nie awansowałaby do drugiej ligi? - To pytanie do prezesa. Mogę powiedzieć tylko tyle, że na koniec sezonu na pewno usiądziemy do rozmów, podsumujemy nasze dokonania, ocenimy wynik sportowy. Sądzę, że wiele będzie zależało nie tylko od wyników, ale też od sposobu, w jaki je osiągniemy. Mam nadzieję, że podtrzymamy obecną formę, a na koniec porozmawiamy z prezesem w konstruktywny sposób. Na dzisiaj wiem, że pan Nitot jest zadowolony z tego, co robimy i mam nadzieję, że tak pozostanie. Przy wsparciu dyrektora sportowego i zaufaniu zawodników razem możemy zdziałać wiele - przekonuje Smalec.

Z niecierpliwością czekają na stadion

Polonia chce rosnąć w siłę nie tylko sportowo. Pod koniec zeszłego roku władze Warszawy podpisały umowę z firmą JSK Architekci na budowę nowego stadionu klubu. Chociaż o modernizacji obiektu przy Konwiktorskiej mówi się od wielu lat, to teraz wszystko wskazuje na to, że prace wreszcie dojdą do skutku. 

Cały projekt kosztować ma 400 milionów złotych, a koszt miasto podzieli z Nitotem. Ośrodek sportowy przy Konwiktorskiej ma zawierać nie tylko stadion o pojemności 15,5 tys. osób, ale też halę sportową na 2 tys. miejsc, Centrum Wsparcia Sportu w budynku od strony ulicy Konwiktorskiej i Bonifraterskiej oraz podziemny parking na 775 miejsc. Prace mają się rozpocząć w 2024 roku.

- To będzie ważny punkt na sportowej mapie Warszawy, ale też otwarta, zielona przestrzeń, z której będą korzystać warszawianki i warszawiacy - mówił prezydent miasta, Rafał Trzaskowski. 

- Chciałbym, żeby cały teren był miejscem, gdzie, gdy nie ma meczu, każdy może przyjść i skorzystać na przykład z gastronomii. Chciałbym, żeby odbywały się tutaj koncerty, tętniło życie kulturalne. Jesteśmy cały czas w kontakcie z miastem, piłka leży po ich stronie - powiedział Nitot w rozmowie z portalem Interia.pl.

I dodał: - Stadion z punktu widzenia strategicznego jest niezbędny, żeby klub odnosił sukcesy i mógł zarabiać na siebie. W dalszym ciągu podtrzymuję chęć inwestycji w stadion 300 milionów złotych pod warunkiem, że będę dzierżawcą stadionu i terenu przy nim z m.in. halą do gry w koszykówkę przez minimum 40 lat. Dzięki temu, że na nowoczesnym stadionie będą funkcjonować chociażby loże biznesowe, obiekt będzie w stanie na siebie zarabiać. Na razie miasto chce być partnerem w biznesie publiczno-prywatnym.

W tym samym wywiadzie z października zeszłego roku Nitot przyznał, że do tamtej pory zainwestował w Polonię ponad sześć milionów złotych. Według jego obliczeń, by awansować do ekstraklasy, inwestycje sięgną 25 milionów. To plany długofalowe i ambitne, ale Polonia wreszcie ma realne szanse na porządną odbudowę i powrót do ekstraklasy, z której spadła już dziewięć lat temu. 

Więcej o: