Bawarczycy zdecydowanie mieli co świętować w sobotę. Wszystko to dzięki zwycięstwu 3:1 nad Borussią Dortmund. Kolejne punkty spowodowały, że Bayern jest już pewny dziesiątego tytułu mistrza Niemiec z rzędu.
Triumf w niemieckiej lidze to jedyne trofeum, które mogą celebrować zawodnicy Juliana Nagelsmanna, bo z krajowym pucharem pożegnali po kompromitującej porażce 0-5 z Borussią Moenchengladbach i to na wczesnym etapie. Zmagania w Lidze Mistrzów zakończyli z kolei na ćwierćfinale, odpadając po dwumeczu z Villarrealem (1:2 w dwumeczu).
Kiedy jednak dziesiąty raz z rzędu sięga się po tytuł na krajowym podwórku, można na moment zapomnieć o innych porażkach. Dlatego cała drużyna Bayernu Monachium spotkała się po 23 w restauracji "Rocca Riviera", a wszystkiemu przyglądali się dziennikarze. To oni zakomunikowali, że jako pierwszy na imprezie pojawił się trener Nagelsmann.
Nie mogło na miejscu zabraknąć także najlepszego snajpera. Robert Lewandowski dołączył do ekipy nieco później wraz ze znajomymi. Chwilę po jego pojawieniu się szkoleniowiec Bayernu wychylił się przez okno i krzyknął do kibiców, że... Polak zdecydował się podpisać nowy kontrakt. Chwilę potem zaznaczył jednak, że tylko żartował. Aby dobrze było to zrozumiane, powtórzył to kilka razy.
Lewandowski, jak twierdzą dziennikarze "Sport1", nie był na imprezie zbyt długo. Odjechał około 1, a półtorej godziny później miał wyjść Julian Nagelsmann. To jednak nie oznaczało końca świętowania, bo w lokalu zostało jeszcze kilku piłkarzy.
Teraz Bayern Monachium może ze spokojem podchodzi do kolejnych spotkań. Do końca sezonu czekają ich jeszcze mecze z trzema zespołami. To FSV Mainz, VfB Stuttgart i VfL Wolfsburg.