Vahid Halihodżić, selekcjoner piłkarskiej reprezentacji Maroka ogłosił w rozmowie z chorwacką telewizją Nova TV, że nie powoła na mistrzostwa świata Hakima Ziyecha oraz Noussaira Mazraouiego, obrońcy Ajaksu Amsterdam. To pokłosie zachowania piłkarzy podczas zgrupowania kadry przez Pucharem Narodów Afryki. Obaj ostatecznie nie znaleźli się w składzie na turniej.
Trener oskarżył przede wszystkim Ziyecha, że ten udaje kontuzje i nie przykłada się do treningów. Na zgrupowanie miał też przyjechać spóźniony. Stwierdził, że gracz Chelsea nie otrzyma powołania do kadry, póki on ją prowadzi. Nie chce, by zachowanie jednego piłkarza zachwiało równowagę w całej grupie. W efekcie wspomniana dwójka nie zagrała też w decydujących meczach eliminacji MŚ przeciwko Demokratycznej Republice Konga (1:1 na wyjeździe, 4:1 u siebie).
Bośniak twardo stoi przy swojej decyzji i nie uwzględni gwiazdorów w kadrze na mundial. - Piłkarz, który odmawia udziału w treningach, nie chce grać albo symuluje kontuzje, to dla mnie oznacza jedno - koniec historii, nie ma o czym mówić. Reprezentacja to świętość. Ona nie należy do poszczególnych piłkarzy, ale do całego narodu - stwierdził Halihodżić.
69-latek mimo wywalczenia awansu na na mundial, był krytykowany przez kibiców za swoje decyzje kadrowe. Prezes federacji Maroka (FRMF) Fouzi Lekjaa zapowiedział, że spotka się z selekcjonerem, by porozmawiać o jego decyzji. Momentalnie pojawiły się plotki o możliwej dymisji doświadczonego szkoleniowca. Vahid Halihodżić nic jednak sobie z tego nie robi.
- Zobaczymy. Jeśli oni nie są ze mnie zadowoleni, to trzeba będzie się rozstać, nie pierwszy raz w mojej karierze - stwierdził. Bośniak już dwukrotnie wywalczył awans do mistrzostw świata z drużynami, których nie było mu dane poprowadzić w turnieju finałowym. W 2010 roku zakwalifikował się z Wybrzeżem Kości Słoniowej, a w 2018 roku z Japonią. Za każdym razem zwalniano go przed rozpoczęciem imprezy.
Maroko na mundialu w Katarze zagra w grupie F. Jego rywalami będą Belgia, Chorwacja i Kanada.