Od sezonu 2019/2020 każdy klub Ekstraklasy był zobligowany do tego, żeby w każdym momencie meczu wystawiać przynajmniej jednego młodzieżowca. Tym samym to sprawiało, że niektórzy zawodnicy poniżej 22. roku życia grali w Ekstraklasie tylko ze względu na swój młody wiek. PZPN zdecydował, że po trzech sezonach ten przepis zostanie zniesiony. Jednymi z największych beneficjentów tego przepisu byli m.in. Przemysław Płacheta (Norwich City) czy Filip Majchrowicz (Radomiak Radom).
Marek Citko rozmawiał z "Przeglądem Sportowym" na temat poziomu szkolenia w Polsce. Były reprezentant naszego kraju nie bał się użyć mocnych słów. - Kreatywność jest zabijana od najmłodszych lat. Zawodnik, który uczyni coś wbrew taktyce trenera uznawany jest za niezdyscyplinowanego, wręcz zawalidrogę w planie taktycznym. Szuka się posłusznych i grzecznych, a nie ciekawych graczy. U nas w cenie nie są piłkarze kreatywni. Kluby były zmuszane do podpisywania umów z młodzieżowcami, choć w normalnych okolicznościach nie wydałyby pieniędzy na ich umowy - powiedział.
Były zawodnik Widzewa Łódź jest zadowolony z tego, że przepis o młodzieżowcu zostanie zniesiony. - Likwidacja tego przepisu nie byłaby błędem, a bardzo dobrym ruchem. Od początku funkcjonowania przepisu należałem do jego przeciwników. W Ekstraklasie występuje 16-20 młodzieżowców, a 60 siedzi na ławkach, bo może się przydadzą. Każdy klub ma w zapasie czterech czy pięciu młodych, by w razie kartek czy kontuzji młodzieżowiec miał zastępcę. Jego klasa sportowa chodzi na dalszy plan - dodał Citko.
Zdaniem Marka Citki w Ekstraklasie brakuje gwiazd. - Liga nie kreuje gwiazd. Dramatycznie brakuje piłkarzy, na których "się chodzi" i którzy popisują się czymś nieszablonowym. U nas tego szaleństwa brakuje. Jest Kamil Grosicki, Ivi Lopez czy Josue, ale to wciąż za mało - skwitował były reprezentant Polski.