Cztery bramki w starciu Manchesteru City z Liverpoolem. Meczycho o mistrzostwo

Cztery bramki padły w meczu na szczycie Premier League, ale żadna z ekip walczących o mistrzostwo Anglii nie zdołała wywalczyć kompletu punktów. Ostatecznie niedzielne starcie Manchesteru City z Liverpoolem zakończyło się remisem 2:2.

Kiedy Manchaster City i Liverpool stają w szranki, kibice zazwyczaj mogą liczyć na wielkie emocje. Tym razem był one podwójne, bo mowa przecież o kluczowym meczu w walce o mistrzostwo Anglii. Obie drużyny znajdują się na czele tabeli Premier League, a po remisie w niedzielnym spotkaniu to ta pierwsza drużyna jest o jeden punkt bliżej mistrzostwa. 

Zobacz wideo Analizujemy rywali Polaków na MŚ. Na to musi być gotowy Czesław Michniewicz

Kluczowy mecz w walce o mistrzostwo Anglii na remis

Piłkarze już na początku spotkania pokazali, że czeka nas wielkie widowisko. W piątej minucie kibice gospodarzy eksplodowali radością, kiedy sprzed pola karnego uderzył Kevin De Bruyne. Piłka otarła się o Joëla Matipa, odbiła od słupka i wpadła do bramki przyjezdnych. Pierwszy kwadrans układał się zresztą po myśli właśnie drużyny, która otworzyła wynik spotkania. 

Liverpool miał początkowo problemy ze skutecznością, ale na wyrównanie długo nie trzeba było czekać. W trzynastej minucie meczu z lewej strony na siódmy metr zgrał Trent Alexander-Arnold, a Diego Jota potrafił to świetnie wykorzystać i z siedmiu metrów trafił obok bramkarza wprost do siatki. Na kolejnego gola trzeba było poczekać 24 minuty i znów na prowadzenie wyszli gospodarze. Joao Cancelo z lewej strony zagrał na piąty metr. Gabriel Jesus przyłożył nogę i wycelował idealnie pod poprzeczkę. Do przerwy nic już się nie zmieniło.

I jak Manchester znakomicie rozpoczął pierwszą połowę, tak świetnie w drugą część spotkania weszli piłkarze Liverpoolu. Raptem minutę po wznowieniu gry Salah kapitalnie zagrał do Mane, a ten uderzył obok bramkarza i znów był remis. W 63. minucie zapachniało kolejną bramką dla gospodarzy. De Bruyne zagrał do Raheem Sterlinga, a ten w sytuacji jeden na jeden z golkiperem gości pewnie trafił do siatki. Po chwili sędzia zasygnalizował jednak, że był spalony i gol nie został uznany.

Im dłużej trwał mecz, tym większe zmęczenie widać było u piłkarzy obu drużyn. Każda z ekip mimo wszystko podejmowała próby wyjścia na prowadzenie, ale brakowało skuteczności. Pod koniec niewiele było jednak ryzyka. Manchester City miał delikatną przewagę w posiadaniu piłki, ale to nie pozwoliło na wygraną. Pod koniec jeszcze Riyad Mahrez próbował strzelać z rzutu wolnego, ale piłka odbiła się od słupka.

City i Liverpool po niedzielnym meczu dopisali sobie zatem po jednym punkcie. Dzięki temu gospodarze spotkania wciąż plasują się na czele Premier League z jednym punktem przewagi nad przyjezdnymi po 31 z 38 kolejek. 

Więcej o:
Copyright © Agora SA