Paulo Sousa bezlitośnie wypunktowany. "Rażące wady. Kreatywność bliska zeru"

"14 razy w 15 meczach wystawił różny skład. Ta drużyna ma rażące wady w każdym sektorze boiska. Jest podzielona na grupy, nie ma też chemii z trenerem, nie rozumie jego systemu gry" - pisze o Paulo Sousie znany brazylijski dziennikarz Renato Mauricio Prado.

Renato Mauricio Prado regularnie krytykuje Paulo Sousę. Robił to nawet w grudniu. Jeszcze przed przyjściem Portugalczyka do Flamengo, kiedy twierdził, że zatrudnienie Sousy w tak dużym klubie to nieśmieszny żart. "On nie ma w ogóle żadnego CV. Nic nie wskazuje na to, że jest odpowiednim kandydatem" - przestrzegał Prado.

Zobacz wideo Analizujemy rywali Polaków na MŚ. Na to musi być gotowy Czesław Michniewicz

"Kadencja Paulo Sousy to fiasko" - oświadczył tydzień temu Prado po tym, jak Flamengo przegrało 0:2 z Fluminense w finale ligi stanowej. To rozgrywki, które w Brazylii są przedsmakiem przed startem Campeonato Brasileiro Serie A, czyli tamtejszej ekstraklasy. Ta rusza już w ten weekend i potrwa do listopada. Drużyna Sousy zacznie zmagania od niedzielnego meczu z Atletico Goianiense.

Kibice Flamengo już są jednak przerażeni i wściekli. Domagają się zwolnienia Portugalczyka jeszcze przed startem ligi. W piątek grupa kilkudziesięciu fanów próbowała dostać się na teren ośrodka treningowego. Powstrzymała ich żandarmeria wojskowa oraz ochrona (więcej tutaj).

"Sousa dalej nie skonstruował szkieletu drużyny"

"Po trzech miesiącach pracy Sousa dalej nie skonstruował szkieletu drużyny. Jest prawdopodobnie najgorszym trenerem Flamengo od Jorge Jesusa. Stracił tytuł mistrzowski stanu Rio de Janeiro, czyli prawdopodobnie najłatwiejsze trofeum, jakie Flamengo może zdobyć w tym sezonie" - pisał tydzień temu Prado, który teraz dalej wylicza błędy Sosuy.

"14 razy w 15 meczach wystawił różny skład. Ta drużyna ma rażące wady w każdym sektorze boiska. Jest podzielona na grupy, nie ma też chemii z trenerem, nie rozumie jego systemu gry" - wylicza Prado i krytykuje pomysł Sousy, który we Flamengo - podobnie jak wcześniej w reprezentacji Polski - próbuje przestawić zespół na grę z trójką obrońców.

"Gra trójką obrońców pozostawia przestrzenie, które odbijają się na ofensywie, bo piłka nie zawsze dociera do napastników. Defensywni pomocnicy nie są w stanie przejść z obrony do ataku, poza Joao Gomesem nie oddają strzałów. Wyprowadzanie akcji kończy się zwykle dalekimi kopnięciami piłki. A jeśli na boisku nie ma Giorgiana de Arrascaety [ofensywnego pomocnika], kreatywność Flamengo na połowie rywala jest bliska zeru" - analizuje Prado.

Na razie władze Flamengo zachowują spokój i bronią Sousy. Zarówno wiceprezes Marcos Braz, jak i dyrektor wykonawczy Bruno Spindel, którzy po piątkowych protestach kibiców publicznie zapewnili, że Sousa ma ich pełne poparcie.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.