Zacięta walka o tegoroczne mistrzostwa świata i brak kilku mundialowych pewniaków na imprezie to scenariusz, który od następnych eliminacji raczej nie będzie się powtarzał. Reforma Gianniego Infantino, który na mistrzostwa zaprosił niemal jedną czwartą drużyn zrzeszonych w FIFA, miała na celu jeszcze większą promocję futbolu, ale też maksymalizację zysków dla światowej federacji piłkarskiej. Jeśli do FIFA obecnie za mundial wpływa 5,5 mld dolarów, to od 2026 roku ma być to nawet o miliard więcej. Sformatowanie imprezy wpłynie jednak na jej atrakcyjność i na atrakcyjność samych eliminacji. Coś, co kiedyś dla niektórych było marzeniem, sukcesem i piękną nagrodą teraz stanie się niemal chlebem powszednim.
Dużo miejsc dla Afryki i Azji, Europa zyska niewiele
Oczywiście z powiększenia mundialu mogliby cieszyć się polscy kibice, bo więcej drużyn na mistrzostwach to bardziej przystępna do nich droga. Akurat tak się składa, że dla Europy futbolowe kwalifikacje nie wywrócą się o 180 stopni. UEFA do tej pory miała na mundialu 13 miejsc, a będzie miała ich 16. Jeśli do imprezy ze strefy UEFA dostawało się automatycznie 10 zwycięzców eliminacyjnych grup, to teraz zapewne będzie podobnie, tyle że np. dołączy do nich 6 najlepszych drużyn z drugich miejsc.
Na razie to gdybanie, bo dokładnych zasad kwalifikacji na kontynentach jeszcze nie ogłoszono, choć losowania eliminacyjnych grup wyznaczono na połowę 2023 roku (kwalifikacje na niektórych kontynentach też mają rozpocząć się w przyszłym roku). Sporo jednak wiadomo już po rozdziale 48 miejsc na poszczególne strefy. Afryka, która ma obecnie 5 miejsc, otrzyma ich 9. Jeszcze bardziej cieszy się Azja, która 4 miejsca zamieni na 8. Po 6 miejsc, czyli dwa więcej niż teraz, mają otrzymać obie Ameryki - Południowa i Północna. Z nowego mundialu najbardziej powinna cieszyć się jednak Nowa Zelandia (strefa Oceanii). Dlaczego?
Absurdalne eliminacje w Oceanii
Eliminacje mundialu w strefie Oceanii są specyficzne, a przed mundialem w Katarze były wręcz absurdalne, co dokładniej opisywaliśmy TU. Najpierw z powodu pandemii opóźniono je o półtora roku, potem w wyniku obostrzeń sanitarnych uproszczono je i sformatowano na turniej, który ostatecznie odbył się w Katarze. W turnieju i tak wzięło udział tylko 6 z 11 ekip. Jedni wykruszyli się jeszcze przed wylotem do Kataru, dwie drużyny (Wyspy Cooka i Vanuatu) zostały zainfekowane koronawirusem już na miejscu i nie miały wymaganej na mecz liczby graczy. To dlatego w jednej z grup trzeba było unieważnić rozegrany już mecz i zmienić reguły awansu do fazy półfinałowej.
Pomijając szczegóły, specyficzny turniej w Katarze wygrała Nowa Zelandia, pokonując w finale Wyspy Salomona 5:0. Zresztą Nowa Zelandia wygrała wszystkie pięć meczów tego turnieju, strzelając rywalom 18 goli i tracąc jednego. Pokonywanie znacznie niżej notowanych oponentów z własnego podwórka i bycie najlepszą drużyną w strefie Oceanii dotąd niewiele Nowozelandczykom dawało. To dlatego, że Ocenia miała na mundialu pół miejsca - o ostateczny awans musiała grać w barażach interkontynentalnych z mocną ekipą z Azji lub Ameryki. Taki dwumecz Nowozelandczycy wygrali tylko raz. W 2010 roku nieznacznie pokonali Bahrajn i pojechali na MŚ w RPA, na których zremisowali trzy spotkania grupowe. To był ich drugi udział na mundialu. Pierwszy w 1982 roku zakończył się samymi porażkami.
Hegemon Oceanii, każdy mundial dla Nowej Zelandii
Teraz po reformie Infantino, Oceania będzie miała półtora miejsca na mundialu. W praktyce to jedno pewne miejsce notorycznie przypadać będzie Nowej Zelandii. Oczywiście tak jak zawsze w Oceanii będą odbywać się eliminacje, ale to od dawna jest teatr jednego aktora. Od momentu, gdy w 2007 roku Oceanię z powodu słabego poziomu tej strefy opuściła Australia, Nowa Zelandia wygrywa właściwie wszystko, co się da, została tam hegemonem. Przypomnijmy, że Australijczykom nie uśmiechało się już gromienie rywali po 31:0 (wynik z Samoa Amerykańskimi) i dwucyfrowe mecze z innymi oponentami, więc by podnosić swój poziom, przenieśli się do Azji.
By zilustrować przewagę Nowej Zelandii w swym regionie, warto przypomnieć, że przez ostatnią dekadę ta drużyna nie przegrała żadnego meczu z rywalem ze swej strefy. Sama obecnie notowana jest na 101. miejscu w rankingu FIFA. W teorii jej najmocniejszym rywalem są wspomniane już i właśnie pokonane Wyspy Salomona (137. lokata), a pozostałych rywali (m.in. Fidżi, Samoa, Tonga) trzeba szukać wśród 50 najgorszych drużyn rankingu.
Druga najlepsza drużyna Oceanii o wejście do przyszłych mundiali będzie mogła zagrać też w interkontynentalnych barażach, w których bitwie o dwie przepustki stoczą też ekipy z Afryki, Azji i obu Ameryk. Można uznać, że rywal o klasie Vanuatu będzie dla reszty miłym dostarczycielem punktów.
Mundial w 2026 roku odbędzie się w Kanadzie, USA i Meksyku.