W materiale poświęconym bocznemu obrońcy reprezentacji Polski można było się dowiedzieć sporo szczegółów na temat jego prywatnego życia we Włoszech. Bartosz Bereszyński opowiedział również kilka ciekawych historii. W jednej z nich rolę główną odgrywał Robert Lewandowski.
- Byliśmy na Sylwestra w Dubaju z Arturem Sobiechem i jego żoną. To było 4 dni przed podpisaniem kontraktu z Sampdorią. Lewy chciał przyjść do naszego hotelu na Sylwestra. Pewnie dlatego, że chciał z nami spędzić czas, nie dlatego, że u niego było coś nie tak, bo miał pewnie lepszy hotel od naszego. Ale okazało się, że słuchaj, nie wpuścili go - opowiadał w materiale serwisu Meczyki.pl.
"Bereś" opowiedział dalej, dlaczego "Lewy" nie został wpuszczony do hotelu. - Powiedzieli, że jest full i jeżeli oni dołożą jeden stolik to Sylwester straci na jakości i oni tego nie zrobią. Bez względu na to, że to Robert Lewandowski. A to nie tak, że Robert spytał, usłyszał, że nie da rady i na tym zakończył, tylko dobijał się tam kilka razy. Stwierdzili, że jak dołożą stolik, to będzie albo mniej miejsca dla innych gości albo dla kelnerów i już ten serwis nie będzie taki sam jaki być powinien - kontynuował.
W dalszej części rozmowy Bereszyński zdradził, jak ostatecznie zakończyła się tamta noc. - Ostatecznie "Lewego" nie wpuścili, więc zjedliśmy kolację u siebie i pojechaliśmy do nich do hotelu. Była fajna impreza, dobra zabawa - dodał.
Następnie Bereszyński przyznał, że skoro drink to "normalny". Po chwili boczny obrońca reprezentacji żartobliwie dodał, że dostawienie stolika dla niego w hotelu Lewandowskiego sprawiło, że zabawa sylwestrowa "zyskała na jakości".
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!