To dlatego Roman Abramowicz unika kamer. Ma dwa powody

Właściciel Chelsea, miliarder Roman Abramowicz, bardzo rzadko udziela się w mediach. Portal Sports.ru przeanalizował zachowanie oligarchy. Dziennikarze w tym przypadku wskazali dwa powody takiej postawy Rosjanina.

Objęty sankcjami Roman Abramowicz wciąż pozostaje właścicielem londyńskiej Chelsea. O rosyjskim oligarsze, który wielkiej fortuny dorobił się m.in. za sprawą świetnych relacji z Władimirem Putinem, wciąż jest bardzo głośno. 

Zobacz wideo Ivan zabrał piłkę i uciekł z mamą do Polski. "Syn pyta: mój dom jeszcze stoi?"

Abramowicz nie udziela żadnych wypowiedzi mediom. W jego przypadku to nie jest  nic nowego. Po przejęciu Chelsea w 2003 roku rosyjski miliarder rzadko udziela wywiadów. Na rozmowę namówili go Lee Igloo z "Forbesa" w 2021 roku i David Smith z "The Observer" w 2006 roku.

Abramowicz praktycznie nie pojawia się w mediach. Są dwa powody

Sprawę postanowił przeanalizować rosyjski portal Sports.ru, który zauważa, że niewiele osób jest w stanie w ogóle skojarzyć głos Romana Abramowicza. Jak dodają dziennikarze portalu, oligarcha unika wywiadów z dwóch powodów. O pierwszym miał on sam opowiedzieć na procesie przeciwko biznesmenowi Borysowi Bieriezowskiemu w 2011 roku. Na przykładzie przedsiębiorców Artioma Tarasowa i Michaiła Chodorkowskiego wyjaśnił, dlaczego lepiej "siedzieć cicho i nie rzucać się w oczy".

- Kiedy zacząłem zarabiać przyzwoite pieniądze, oczywiście chciałem to zademonstrować. Ale tylko dopóki jedna osoba, Tarasow, tego nie zrobiła. Choć płacił wszystkie podatki, był uczciwy i otwarty, to wtedy dopiero się zaczęło! Wszyscy krzyczeli: „To wstyd!", „Człowiek nie może tyle zarobić!" W rezultacie poleciał do Anglii. Dobrze to pamiętam. Dlatego nigdy nie powiedziałem czegoś takiego. Nigdy nie przemawiałem publicznie. Chodorkowski pokazał, że jego biznes jest otwarty i przejrzysty... (i teraz siedzi w kolonii karnej od 10 lat). Dobrze zrozumiałem tę lekcję: nie doprowadzi to do niczego dobrego, a tylko stworzy problemy. Moją zasadą jest siedzieć cicho i trzymać głowę nisko - tłumaczył Roman Abramowicz.

Według rosyjskiego portalu, drugim powodem jest to, że Abramowicz przez swoją nieśmiałość i wrażliwość po prostu gubi się przed kamerami i dziennikarzami.

- Zawsze zachowuje się skromnie, zawsze skromnie ubrany, skromnie wygląda. Jest na ogół bardzo wrażliwy, a nawet nieśmiały - powiedział agent piłkarski German Tkaczenko.

- Nigdy nie występowałem publicznie. Kiedy zaczynam przemawiać publicznie, na przykład przed dziennikarzami, żeby się porozumieć, zaczynam się martwić, że nie mogę przekazać dziennikarzom tego, co chcę. Ogólnie rzecz biorąc, nie potrzebuję tego - wyjaśniał sam Abramowicz.

- Relaksuje się tylko wtedy, gdy chodzi o piłkę nożną – dodał David Smith, który jako jedna z dwóch osób miała okazję przeprowadzić wywiad z rosyjskim miliarderem. Ale nie zawsze to widać. Przykładem jest, chociażby jego reakcja na pytanie dziennikarza, po tym jak w 2010 roku Rosja otrzymała prawo do organizacji mistrzostw świata. 

 

Niechęć Abramowicza do udzielania wywiadów nie przeszkadzała mu w biznesie. Wręcz przeciwnie - ten kręcił się bardzo dobrze. Także ten piłkarski - jego Chelsea w 2021 roku wygrała Ligę Mistrzów, a ostatnio została klubowym mistrzem świata. Ale teraz, wobec sankcji i skutków agresji Rosji na Ukrainę, trudno przewidzieć, jak potoczą się losy nie tylko samego miliardera, ale też objętej sankcjami Chelsea.

Roman Abramowicz traci 1,5 miliarda funtów. Bezpowrotnie. Chelsea drży

"Sankcje, które brytyjski rząd nałożył na właściciela klubu za bliskie kontakty z Putinem, są rozległe. "Abramowicz ma powiązania z Putinem, który jest zaangażowany w destabilizację Ukrainy, podważa jej terytorialną integralność, suwerenność i niepodległość" - napisano w oficjalnym komunikacie brytyjskiego rządu. Wszystkie aktywa Rosjanina na Wyspach Brytyjskich zostały zamrożone, co bardzo mocno odbiło się na Chelsea, której Abramowicz jest właścicielem od 2003 roku" - pisał kilka dni temu dziennikarz Sport.pl Konrad Ferszter. 

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.