28-latek trafił do Legii Warszawa dzięki nowelizacji przepisów przez FIFA. Obcokrajowcom, grającym na co dzień w Ukrainie i w Rosji umożliwiono zawieszenie kontraktów. Verbić gra w drużynie Dynama Kijów od 2018 roku. Jak mówi, wydarzenia w Ukrainie zapamięta do końca życia.
- Nie wiedzieliśmy, co robić. Tej wojny nikt się nie spodziewał. To znaczy nawet jeśli, to wszyscy uważali, że do Kijowa to wszystko nie dojdzie. No, ale zaczęły się dziać straszne rzeczy... Pierwszego dnia spakowaliśmy rzeczy do samochodu i czekaliśmy... - mówił w rozmowie ze Sportowymi Faktami Słoweniec.
Partnerka gracza warszawskiej drużyny, Alwina Carenko pochodzi z Ukrainy. On sam od początku konfliktu zaangażował się w pomoc tamtejszej armii. W zeszłym tygodniu zdecydował się zasilić armię obrońców sprzętem medycznym, lekami, ale też specjalnym dronem. - Kosztował 8 tysięcy euro, obecnie bardzo ciężko je dostać. Do tego kupiłem też kamizelki kuloodporne - tłumaczył sportowiec, który do Polski ewakuował się wraz z Tomaszem Kędziorą.
- Tomek jest dla mnie jak brat. Zresztą, nasza przyjaźń zaczęła się dużo wcześniej. Gdy ja przyszedłem do Dynama, on już tam był, znał język. Pomógł mi się zaaklimatyzować. I na końcu też powiedział, że mnie nie zostawi samego w Ukrainie. Dzięki jego pomocy i polskim władzom oczywiście w końcu udało się wyjechać... - chwalił polskiego obrońcę nowy gracz Legii.
Verbić w Legii będzie grać z numerem 77. Choć zawodnik będzie grać do końca sezonu, to niewykluczone, że później zostanie w Warszawie. W przeszłości mistrzowie Polski dwukrotnie próbowali pozyskać reprezentanta Słowenii. Ostatnim razem nie zgodziły się na to władze Dynama, choć sam gracz był zainteresowany grą w Warszawie. Ewentualne pozostanie gracza w Warszawie będzie jednak w dużej mierze uzależnione od sytuacji na Ukrainie. - Niczego wykluczyć nie można. Wiadomo, to jest futbol. Choć sytuacja jest wyjątkowa - podkreślał zawodnik.