Maciej Rybus nie zmierza wyjeżdżać z Rosji. Podał swoje powody

Maciej Rybus zostanie zawodnikiem Lokomotiwu Moskwa do końca sezonu - informuje portal Interia. Reprezentant Polski nie zdecydował się na rezygnację z gry w Rosji w związku z inwazją na Ukrainę i zamierza wypełnić wygasający 30 czerwca kontrakt.

Oprócz decyzji o zawieszeniu rosyjskich klubów i reprezentacji FIFA musiała rozwiązać problem z kontraktami zagranicznych piłkarzy z ligi rosyjskiej i ukraińskiej. Większość z tych, którzy grali w Rosji, zapowiedziała, że nie zamierza kontynuować tam swoich karier, natomiast ci z Ukrainy mają to z oczywistych względów uniemożliwione.

Zobacz wideo Polacy rozwiązali kontrakty z rosyjską organizacją. "Decyzję podjęliśmy w minutę"

W związku z tym federacja podjęła decyzję o tymczasowym "zawieszeniu" kontraktów zagranicznych zawodników w rosyjskich i ukraińskich klubach oraz umożliwieniu im podjęcia pracy w innym miejscu, ale tylko do końca sezonu. Przed rozpoczęciem kolejnego mają wrócić do swoich klubów.

Rybus zostaje w Rosji. Zamierza wypełnić kontrakt

Po tej decyzji pojawiły się pytania, którzy zawodnicy z ligi rosyjskiej zdecydują się na taki ruch. Wiadomo było, że inicjatorem takich ruchów w Krasnodarze był Grzegorz Krychowiak i wszystko wskazuje na to, że on opuści Rosję. Z tej możliwości nie skorzysta natomiast Maciej Rybus. Jak informuje portal Interia reprezentant Polski zamierza zostać w Lokomotiwie Moskwa do końca sezonu i wypełnić obowiązujący do 30 czerwca kontrakt.

Na decyzję Rybusa wpłynęła przede wszystkim sytuacja rodzinna. Jego żona jest Rosjanką, a jego synowie urodzili się w Rosji i mają rosyjskie paszporty. Oprócz tego reprezentant Polski nie otrzymał żadnych ofert zza granicy, z których ewentualnie mógłby skorzystać. Wygląda więc na to, że opuści Lokomotiw dopiero po zakończeniu rozgrywek.

Maciej Rybus trafił do Lokomotiwu Moskwa w lipcu 2017 roku z Olympique Lyon. Od tamtej pory rozegrał w barwach klubu ze stolicy Rosji 128 spotkań, w których zdobył trzy bramki i zaliczył 11 asyst. 

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.