Od 24 lutego trwa inwazja Rosji na Ukrainę. Władimir Putin dokonał zbrojnej agresji wobec sąsiada. Pod ostrzałem rosyjskich rakiet giną żołnierze i cywile. Życie wielu osób z dnia na dzień przemieniło się w piekło.
Na własnej skórze Denys Miroszniczenko. Ukraiński piłkarz, który związany jest z zespołem FK Ołeksandrija, opowiedział dla "The Guardian" pierwszych dniach wojny. - Obudziliśmy się około 7 rano, nasi bliscy zadzwonili z informacją, że bombardowane są miasta i bazy wojskowe. Dzień zaczął się od paniki - wyznał.
- Umiera wielu zwykłych ludzi i to jest najgorsze - dodał, jednocześnie przyznając, że nie planuje, by dołączyć do oddziałów wojskowych. - Bądźmy szczerzy: jak możemy w ten sposób pomóc, jeśli nie posiadamy żadnej wiedzy? Pomagamy w inny sposób, gdy idziemy do żołnierzy z jedzeniem - wyjaśnił.
Wojna zastała w Ukrainie Mladena Bartulovicia. Chorwat jest asystentem trenera w zespole Inhułeć Petrowe. - O czwartej nad ranem usłyszeliśmy o pierwszych bombardowaniach. Byliśmy w szoku. Nikt nie wierzył, że Putin zrobi to w nocy, kiedy ludzie spali - zaznaczył.
Dla Bartulovicia to kolejny konflikt, który musi przeżyć. - To już trzecia wojna mojego życia, a mam tylko 35 lat. Miałem pięć lat, kiedy rozpoczęła się wojna w Jugosławii i nadal odczuwam wpływ tego na moją rodzinę. Potem tu na Ukrainie, w Donbasie w 2014 roku. Teraz przechodzimy przez to - podkreślił.
Jewhen Budnik przebywał w Turcji, gdy Rosjanie zaatakowali Ukrainę. Piłkarze Karpat Lwów 11 lutego wyjechali na obóz przygotowawczy do Antalyi, a teraz nie mają, jak wrócić do ojczyzny.
- Mamy treningi, ale w niektóre dni nie mam ochoty wychodzić na murawę - stwierdził, nie kryjąc, że jego myśli krążą wokół Charkowa, gdzie przebywają jego bliscy. - Codziennie przeprowadzane są tam ataki. Moja rodzina próbuje przetrwać, ukrywa się w piwnicy. Mam mieszkanie w Charkowie, które w środę zostało ostrzelane. W całym budynku wybito okna, niektórzy stracili swoje domy - dodał.
- Ta tragedia musi się teraz skończyć i cały świat musi dokładnie wiedzieć, co tam się dzieje - zakończył Budnik.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!