W tej historii jest i polski wątek. Tydzień temu Matty Cash, zawodnik Aston Villi, został ukarany żółtą kartką, bo zdjął koszulkę i zademonstrował wsparcie dla zawodnika Dynama Kijów Tomasza Kędziory i jego rodziny napisałem "bądźcie silni" i symbolem serca. Od następnej kolejki w podobnych sytuacjach sędziowie z Premier League nie będą karali zawodników. Angielska federacja przedstawiła arbitrom wytyczne, by nie karać żółtymi kartkami piłkarzy zdejmujących koszulki w geście wsparcia Ukrainy. Według "Daily Mail", sędziowie zostali "zachęceni do okazania zrozumienia i empatii wobec zawodników, których poruszyły ostatnie wydarzenia". W najbliższy weekend cała liga planuje akcję solidarności z Ukrainą. Na telebimach stadionowych wyświetlą się komunikaty i zachęty do wsparcia Ukrainy. Takie ruchy ze strony władz ligi nie spodobały się Chińczykom.
Chińska platforma streamingowa QIYI nie będzie na razie transmitowała rozgrywek Premier League, choć niedawno podpisała trzyletnią umowę na wyłączne prawda do pokazywania angielskiej ligi
A przecież Chiny to jeden z najważniejszych biznesowych partnerów Premier League. "Żaden rynek nie był tak hołubiony. Pod chińskiego kibica ustawiono terminarz weekendowych meczów, a najlepsze drużyny co roku wyjeżdżały do Kraju Środka, by rozgrywać spotkania towarzyskie. Oczywiście, nikt nie robił tego charytatywnie. Właśnie z Chin rzeka pieniędzy napływała do Premier League najbardziej rwącym strumieniem. Chińskie firmy reklamowały się na koszulkach piłkarzy, a chińscy nadawcy dosłownie bili się o prawa do transmisji. Spośród umów zagranicznych na pokazywanie meczów Premier League, Chińczycy płacili najwięcej" - pisał o tym mechanizmie Michał Kiedrowski, dziennikarz Sport.pl.
W 2019 roku chińska ramówka telewizyjna nie uwzględniała meczów Arsenalu, bo Mesut Oezil, ówczesny piłkarz londyńczyków, skrytykował traktowanie muzułmanów ujgurskich przez Chiny. Rok później chiński nadawca Premier League przeniósł mecze angielskiej ligi na mniej popularne kanały. Był to efekt decyzji brytyjskiego rządu, które nie spodobały się w Pekinie.
Po pierwsze było to wykluczenie koncernu Huawei z budowy infrastruktury 5G na Wyspach Brytyjskich, a po drugie - zawieszenie traktatu ekstradycyjnego z Hongkongiem i zaoferowanie mieszkańcom byłej brytyjskiej kolonii prawa azylu w Wielkiej Brytanii. Ambasador chiński w Londynie nazwał tego rodzaju działania mieszaniem się w wewnętrzne sprawy Chin i zapowiedział, że Brytyjczycy poniosą tego konsekwencje.
Na razie Premier League toczy przedłużającą się batalię sądową z PPTV, poprzednim nadawcą ligi na chińskim rynku. Firma nie chciała wywiązać się z umowy ze względu na pandemię i przerwę w rozgrywkach. Sąd Najwyższy orzekł, że PPTV powinna zapłacić Premier League 156 milionów funtów odszkodowania, ale jak donosi "Guardian", pieniądze te nie zostały jeszcze wypłacone.