Kochają Rosję, a jeszcze bardziej pieniądze Gazpromu. Gorzka prawda wyszła na jaw

Kacper Sosnowski
To, że na ekranie telewizora przed najważniejszymi meczami pojawiają się reklamy chipsów i piwa, nikogo specjalnie nie dziwi. Z pewnością fani futbolu zastanawiali się jednak, jakim kluczem w suto opłacanym dotarciu do europejskich fanów kieruje się Gazprom? Dziś dostają gorzką odpowiedź.

Gdy media na całym świecie opisują rosyjską agresję wobec Ukrainy, w tym samym czasie na stadionach Ligi Mistrzów w oczy rzucają się reklamy rosyjskiego potentata energetycznego. Zresztą nie od dzisiaj i nie tylko tu. Po niemal 10 latach sponsorowania Ligi Mistrzów i zostaniu partnerem FIFA na mundial 2018, Gazprom przed wakacjami został też partnerem Euro (do 2024 roku) i sponsorem finałów Ligi Narodów (do 2023). - To umowa na dużą skalę. Daje nam możliwość realizacji inicjatyw społecznych - oznajmił Aleksiej Miller, szef Gazpromu. Setki milionów dla inicjatyw społecznych? Ze spółki gazowej? Muszą być niezwykle ważne - chciałoby się gorzko dodać.

Zobacz wideo "Wolałbym, żeby Sousa zrezygnował tydzień przed meczem z Rosją"

"Pogwałcamy wartości Zachodu i staramy się przy tym dobrze wyglądać"

Tym bardziej Gazprom dla Europy raczej nie jest firmą budzącą pozytywne skojarzenia. Ostatnio głównie z powodu budowy gazociągu Nord Stream 2. Rosja od lat ma też napięte stosunki z Zachodem, których teraz punktem kulminacyjnym jest ponowny atak na Ukrainę. - Zacieśnianie współpracy z władzami europejskiej piłki miało pokazać, że jesteśmy normalnym, fajnym krajem - ocenia Jewgenij Gontmacher doktor nauk ekonomicznych i profesor Wyższej Szkoły Ekonomicznej w Moskwie. - Myślę, że Gazprom robi to w porozumieniu z Władimirem Putinem, tym bardziej że chodzi o spore kwoty. Putin jest bliskim przyjacielem Aleksieja Millera. Panowie znają się jeszcze z Sankt Petersburga – dodaje.

Gontmacher wie, że Rosja ma dwa oblicza. - Z jednej strony staramy się tworzyć dobre relacje z Europą, władzami UEFA, a z drugiej władze Rosji przetrzymują opozycjonistę Aleksieja Nawalnego i anektują Krym. Pogwałcamy wartości ważne dla Zachodu, ale staramy się przy tym dobrze wyglądać - puentuje.

Michaił Krutikchin, ekspert ds. energetyki i polityki energetycznej Rosji i konsultant RusEnergy, uważa, że kontrakt z Gazpromem jest sposobem na ukojenie europejskich władz. Nazywa tę współpracę "łagodną formą korupcji". Jego zdaniem w zamian za sponsoring Europa świadczyła Rosji usługi – choćby nie przeszkadzała w budowie Nord Stream 2. - Stało się to w Niemczech, Serbii i prawie udało się w Bułgarii (za jej pośrednictwem Rosja próbowała położyć South Stream - red.). Nie ma innego sensu wspierania zagranicznych klubów przez rosyjskie spółki państwowe - tłumaczył Krutikchin.

Warto zwrócić uwagę, że Gazprom jest głównym sponsorem niemieckiego Schalke 04. To właśnie do Niemiec dociągnięty jest Nord Stream 2. Przed wakacjami Gazprom przedłużył zresztą dotychczasową umowę z klubem z Gelsenkirchen, mimo że ten spadł z Bundesligi. Dotychczasowy roczny kontrakt oceniano na 100 mln euro. Rosjanie są też sponsorem żeńskiej drużyny siatkarskiej z Maklemburgii-Pomorza Przedniego, Schweriner SC. To ekipa, która w 2018 r. była mistrzem, a rok później wicemistrzem kraju. Rosyjski potentat sponsoruje też serbską Crvenę Zvezdę Belgrad, a spółka-córka Nord Stream 2, czyli AG, została jednym z głównych sponsorów Ligi Mistrzów piłkarzy ręcznych. Co ciekawe, polskie drużyny sponsorowane przez polskie spółki energetyczne zaklejały logo Rosjan na koszulkach.

"Wzywamy do zakończenia współpracy z Gazpromem"

Po uznaniu niepodległości separatystycznych republik z Donbasu przez Władimira Putina i podpisaniu z ich przywódcami traktatów o przyjaźni oraz współpracy wojskowej, klimat wokół Rosji pogorszył się jeszcze bardziej. W sytuacji, w której Rosja ponownie atakuje Ukrainę, nawet stroniących od polityki kibiców kłują w oczy wszechobecne reklamy Gazpromu w trakcie meczów Ligi Mistrzów.

"Abramowicz usiądzie w loży, posłucha hymnu Ligi Mistrzów i zobaczy dywan »Road to Saint Petersburg«. A na bandach Gazprom" - pisał jeden z użytkowników, odnosząc się do rosyjskiego właściciela Chelsea. "Sankcje na Rosję powinny być dotkliwe i widoczne. Dopóki Gazprom będzie sponsorował za miliardy Champions League, Aeroflot latał po całym świecie, a rosyjscy sportowcy będą brali udział w międzynarodowych zawodach sportowych - Putin będzie śmiał się zachodowi w twarz" - dodał kolejny.

O tym, że świat futbolu powinien wreszcie tupnąć nogą i przestać jeść Rosji z ręki, pomyśleli też niektórzy europosłowie. Napisali w tej sprawie list do szefa UEFA Aleksandra Ceferina. Zajęli się w nim sprawą finału Ligi Mistrzów, który ma się odbyć w Sankt Petersburgu 28 maja na Gazprom Arenie.

"Wzywamy do zaprzestania rozważania Sankt Petersburga i innych rosyjskich miast jako lokalizacji międzynarodowych sportowych imprez. Niech pierwszym ważnym krokiem będzie wybranie alternatywnego kraju na organizatora finału" - napisali. Posłowie odnieśli się też do bliskiej relacji łączącej UEFA i Gazprom.

"Wzywamy do zwołania nadzwyczajnego Komitetu Wykonawczego i końca współpracy z Gazpromem jako sponsorem piłkarskiej federacji oraz rozważenia sankcji wobec osób związanych z łamaniem międzynarodowego prawa" - czytamy. Posłowie dodali też - zapewne odnosząc się do komunikatów ze strony UEFA - że czas frazesów o "bacznym monitorowaniu sytuacji" już minął. "UEFA musi zareagować i nie może dalej udostępniać piłkarskiej sceny na legitymizację działań reżimu" - dodano.

Jak UEFA kocha Rosję

W ostatnich latach – akurat gdy do UEFA zaczęły spływać rosyjskie ruble - futbolowa scena udostępniana była Rosjanom szerokim gestem. Rosjanie zorganizowali u siebie Puchar Konfederacji 2017, mundial 2018 i mecze Euro 2020. Po rezygnacji Dublina i Bilbao nawet więcej niż pierwotnie planowano. Teraz po nieco ponad dekadzie znów mają finał Ligi Mistrzów.

Warto podkreślić, że gospodarzem lub jednym z gospodarzy powyższych imprez zawsze był Sankt Petersburg (i Gazprom Arena) - miasto, które jest siedzibą paliwowej spółki. Euro 2020 było przyznane Rosji (jako jednemu z 10 krajów organizatorów), mimo że kilka lat temu jedna z komisji WADA (Światowej Agencji Antydopingowej) postulowała zakaz organizowania w Rosji "poważnych wydarzeń sportowych" w ramach pakietu sankcji dla tego kraju za manipulowanie danymi dotyczącymi dopingu. Euro uznano jednak za "regionalne wydarzenie jednego sportu" i problemów nie robiono. Aleksander Ceferin pojechał wtedy na spotkanie z Władimirem Putinem i dziękując za piękny mundial zapewniał, że nie może doczekać się tu kolejnych meczów.

Więcej o agresji Rosji na Ukrainę przeczytasz na Gazeta.pl

Opowiadając o miłości lub - jak kto woli - przychylności UEFA dla Rosji, warto wspomnieć, ile ta miłość jest warta. We wschodnich mediach pojawiają się informacje, że roczny sponsoring Ligi Mistrzów ma obecnie kosztować Gazprom 400 mln euro. Do tego dochodzą inne imprezy (Euro, MŚ, czy LE). Łączna kwota pompowana przez Gazprom do futbolu wydaje się więc olbrzymia, choć oczywiście zależy, co dzięki niej osiągają Rosjanie.

Dostęp do polityków, czyli Rosjanie na salonach

Z korzyści, jakie daje Gazpromowi pozycja dobroczyńcy europejskiej piłki, eksperci podkreślają jeszcze jeden - wejście na polityczne salony.

- Sponsorowanie klubu może zapewnić Gazpromowi wsparcie publiczne za granicą w zawieraniu umów handlowych, a także dostęp do polityków - wyjaśnia Simon Chadwick z Uniwersytetu Coventry w Wielkiej Brytanii. - Zamiast pokonywać normalne kanały dyplomatyczne, wystarczyło, że Gazprom podpisał umowę z Ligą Mistrzów, a jego szefowie wchodzili jako goście honorowi na stadion Milanu, którego właścicielem był premier Włoch - opisuje Chadwick.

Budowanie świadomości marki w Europie ma też znaczenie biznesowe. Gazprom nie jest monopolistą na Starym Kontynencie, choć oczywiście dostarcza tu sporo paliwa. W 2021 r. było to 30-32 proc. tego, ile zużywa Europa. Jednak od pewnego czasu widać tendencję spadkową.

Państwa Wspólnoty zaczęły mocniej korzystać z gazu skroplonego (LNG), którego import stał się właśnie rekordowy. Każdy szuka alternatywy, by uniezależnić się od Rosji. Francja ma własny skroplony gaz ziemny oraz gaz norweski z Morza Północnego i jeszcze gaz z Algierii. Europa korzysta z amerykańskiego gazu płynnego oraz gazu z Kataru.

Władze europejskich państw do tej pory kierowały się głównie względami handlowymi, politykę zostawiając z boku. To już jednak się zmienia, tym bardziej że niebawem Gazpromowi kończy się sporo kontraktów w tej części świata. - Europa może przestać kupować nasz gaz i skorzysta z droższych dostawców. Już raz postąpiono tak z irańską ropą - przypominał na łamach Sports.ru Gontmacher, odnosząc się do paliwowego embarga nałożonego na ten kraj przez Unię Europejską.

Więcej o: