Przygnieceni, zadeptani. Osiem osób nie żyje. A szef związku mówi, że widział pasję

Paweł Karpiarz
Wystarczyło otworzyć jedną bramę, a być może ośmioro kibiców Kamerunu świętowałoby awans swojej reprezentacji do ćwierćfinału Pucharu Narodów Afryki. Zamiast tego stali się ofiarami kolejnej tragedii pod stadionem piłkarskim, której najprawdopodobniej można było łatwo uniknąć.

Puchar Narodów Afryki już dostarczył kibicom na całym świecie niezapomnianych wspomnień. Na pierwszy plan wysuwa się ta, w której główną rolę zagrali zawodnicy Komorów, którzy bez nominalnego bramkarza postawili się gospodarzowi turnieju. Były cudowne gole, niesamowite interwencje "Fabiańskiego", a także przaśne epizody.

Zobacz wideo Kibice wdarli się na finał Euro 2020

"Puchar Narodów Afryki to hurtownia niesamowitych historii. Magiczny turniej kontrastów, kolorytu i emocji. Bywa zabawny, nie do końca profesjonalny, gdy sędzia kończy mecz w 85. minucie lub gdy przez niedopompowane piłki odwleka się mecz" – pisał na Sport.pl Dawid Szymczak. W jeden wieczór, 24 stycznia, wszystko powyższe przestało mieć znaczenie. Turniej nie zostanie zapamiętany ze względu na niesamowitych kibiców, niepowtarzalną atmosferę, ale ze względu na tragedię kibiców, którzy chcieli zobaczyć mecz swojej drużyny, albo tylko poczuć atmosferę.

"Dlaczego ludzie musieli umierać?"

Tysiące fanów nadeszło pod stadion od południowej strony. Skierowali się w stronę namiotów, gdzie sprawdzano paszporty covidowe. Odbywała się tam również kontrola bezpieczeństwa. Kilkadziesiąt metrów dalej stało ogrodzenie. Były w nim trzy bramy. Ale tylko jedna była otwarta. Na kilka minut przed rozpoczęciem spotkania miejsce stało się zatłoczone, a fani zaczęli szturmować jedyną otwartą bramę.

- Istnieje szereg bramek, przez które trzeba przejść przed wejściem na stadion. Myślę, że większość z kibiców przeszła już przez kontrolę zdrowia, a kiedy dotarli do ostatniej bramy, zostali ponownie poddani kontroli zdrowia, co stworzyło duży zator. Wydaje mi się, że niektórzy z nich myśleli, że mecz się zaraz rozpocznie, więc zaczęli się denerwować i się zaczęło. Rozpoczęło się pchanie i zrobiło się naprawdę przerażająco, więc od razu stamtąd uciekłam. Widziałam, jak to się rozwijało, więc uciekłam, by ratować swoje życie – mówi jedna z fanek cytowana przez nigeryjski portal guardian.ng.

- Przyjechałem kwadrans przed rozpoczęciem. Miałem swój bilet, ale nagle przyjechała grupa ludzi bez biletów i próbowała się przedrzeć, a my zostaliśmy przyciśnięci do ogrodzenia. Byłem przygnieciony kobietą. Powiedziała, że nie może oddychać. W końcu brama ustąpiła i udało mi się przejść, ale był kompletny chaos – mówi kibic przedstawiający się jako Stephane w rozmowie z portalem channelstv.com.

- Na około 1000 osób było tylko 10 lub 20 policjantów. To nie wystarczyło. Wyraźnie słyszałem, jak jeden z nich mówił, że trybuna jest pełna, że powinni zacząć zamykać bramy. Policjanci mówili wszystkim, że inne bramy są otwarte, ale wielu chciało wybrać najkrótszą trasę, zamiast iść dookoła – powiedział Romaric, cytowany przez angielski "The Guardian". On również udał się na mecz razem ze swoją narzeczoną. Oboje wykazali się zdrowym rozsądkiem i znaleźli inne, niezatłoczone wejście. Udało im się wejść na stadion i zobaczyć, jak Kamerun eliminuje dzielne Komory i awansuje do ćwierćfinału mistrzostw. Kiedy wyszli ze stadionu ich oczom ukazało się pobojowisko.

- Zapytałem jedną kobietę, która miała brud na całym ciele: "Co się stało? Dlaczego ludzie musieli umierać?". Powiedziała mi: "Ludzie popychali się nawzajem, przepychali się wszędzie, próbując wejść". Niektórzy upadli i zostali podeptani. Niektórzy z nich zginęli na miejscu, a inni zostali ranni – opowiada Romaric.

Organizatorzy dostali ostrzeżenie

Zmarło osiem osób. Dziennikarze "Guardiana" dotarli do zdjęć ofiar tragedii. Przynajmniej dwie to kobiety i przynajmniej dwoje dzieci. Jedno z nich miało mieć 14 lat, drugie wyglądało na młodsze (według niektórych źródeł miało osiem lat). Na kamizelce jednego z mężczyzn widać ślady butów. Kilkadziesiąt osób zostało rannych. Według mediów wśród nich miało być nawet niemowlę. Martwych mogło być więcej, ale niektórzy kibice, widząc co się dzieje, nieśli pomoc poszkodowanym.

Niektórzy kibice zostali przygnieceni przez tłum do ogrodzenia. Ale najczęstszymi obrażeniami były te, które pojawiły się na skutek zadeptania po tym, jak niektórzy fani upadli na ziemię. Wielu kibiców podczas meczu pozostało pod stadionem, bo chcieli tylko poczuć atmosferę piłkarskiego święta. Mało brakowało, a przypłaciliby to życiem. - Kiedy padł drugi gol i wszyscy świętowali, zobaczyłem blisko mnie jedną osobę, która była prawie martwa – opowiada inny z kibiców.

- Poszedłem kibicować mojej drużynie. Mecz się rozpoczął, przy bramce było wielu fanów. Zakotłowało się. Upadłem, tak po prostu, a ludzie mnie podeptali – opowiada kolejny z kibiców, który trafił do szpitala. Został niemal zmiażdżony przez innych ludzi. Obok niego leżał inny uczestnik wydarzeń. W rozmowie z "Guardianem" powiedział, że pamięta tylko ucisk w klatce piersiowej.

Istotny wydają się informacje podawane przez "Guardiana", według których do takiej sytuacji mogło dojść już w meczu fazy grupowej, kiedy Kamerun mierzył się z Republiką Zielonego Przylądka. Naoczny świadek miał stwierdzić, że ochrona straciła panowanie nad tłumem, a trybuny były przepełnione. Nie wyciągnięto więc wniosków z tamtej sytuacji, która była bardzo jaskrawą lampką ostrzegawczą. Na dodatek zbyt mała liczba funkcjonariuszy, niedostosowanie się kibiców do zaleceń policji, aby udać się do mniej zatłoczonych wejść. Aż w końcu całkowicie niezrozumiałe zamknięcie pozostałych bram. Ale to nie wszystko.

Show musi trwać. Nie ma szans na odwołanie turnieju

- Niektórzy ludzie przybyli tam tylko po to, by być częścią atmosfery. Włącznie z tymi, którzy nie mieli biletów, więc myślę, że możemy założyć, iż przyszło kilka tysięcy ludzi za dużo. Brama została zamknięta z niewytłumaczalnych powodów. Gdyby była otwarta tak, jak powinna, nie byłoby tego problemu, czyli utraty życia. Ograniczenia covidowe oznaczają, że stadiony mają być wypełnione tylko w 80% na mecze z udziałem gospodarzy, ale z fanami nieprzydzielonymi do określonych części obiektu, nie mówiąc już o określonych miejscach. Południowa część, leżąca najbliżej centrum miasta, była niebezpiecznie zapełniona - powiedział prezes CAF (Afrykańska Konfederacja Piłkarska – red.) Patrice Motsepe na konferencji prasowej. Zapowiedział też, że będzie chciał się dowiedzieć kto jest odpowiedzialny za zamknięcie bramy.

Jednocześnie wykluczył możliwość odwołania lub przełożenia turnieju. Zamiast tego wspomniał, że niektórzy przebywający w szpitalu kibice nie mogą się doczekać kolejnych meczów. – Kiedy ludzie tracą życie, musisz być zły i żądać wyjaśnień oraz zagwarantować, że to się nigdy więcej nie powtórzy. Jednak to niesamowite, że dwóch poszkodowanych powiedziało mi, że nie mogą się doczekać wyjścia ze szpitala i udania się na stadion. Widziałem pasję, absolutną pasję mieszkańców Kamerunu i ich miłość do piłki nożnej, która w tym kraju jest głęboko zakorzeniona.

- Pochodzę z kraju poróżnionego ze względu na rasę, gdzie czarni nie mogli grać w piłkę z białymi, a my zawsze znaliśmy potęgę sportu, futbolu. Byłem na stadionie z żoną, kiedy Nelson Mandela miał na sobie kapitańską koszulkę rugby i było to przyczyna głębokiego podziału. Wszyscy mamy do czynienia z bólem, który odczuwamy, ale musimy radzić sobie z naszymi zobowiązaniami i musimy zdawać sobie sprawę z roli, jaką piłka nożna odgrywa w łączeniu ludzi ze wszystkich środowisk na całym kontynencie – dodał pochodzący z RPA Motsepe.

Jedyne kroki, na jakie się zdecydowano to przeniesienie meczu. Ale nie na inny dzień, tylko na inny stadion. Spotkanie Egiptu z Maroko miało odbyć się właśnie na Olembe, ale zostało przeniesione na Stade Ahmadou Ahidjo, również w stolicy Kamerunu, Jaunde. Pod znakiem zapytania pozostaje miejsce rozegrania półfinału. Najprawdopodobniej odbędzie się on na Olembe, chyba że dochodzenie wykaże poważne uchybienia w kwestii bezpieczeństwa. Finał również odbędzie się najprawdopodobniej w tym miejscu. To w końcu największy obiekt na tych mistrzostwach.

Kolejna tragedia na stadionie z powodu przepełnienia

Tragedia w Kamerunie jest kolejnym smutnym przykładem tego, do czego może doprowadzić przepełnienie. W 2015 w stolicy Egiptu (gdzie pierwotnie miał się odbyć tegoroczny turniej), tysiące kibiców próbowało wedrzeć się na stadion. Wybuchła panika po tym, jak policja użyła m.in. gazu łzawiącego. Zginęło 19 osób. W 2001 roku w RPA zginęły aż 43 osoby. Zostały stratowane przez kibiców chcących zobaczyć tamtejsze derby pomiędzy Kaizer Chiefs i Orlando Pirates.

Tego typu wydarzenia nie są oczywiście wyłącznie domeną afrykańskich obiektów. Największą tragedią związaną ze stratowaniem ludzi na stadionie jest Hillsborough, gdzie w 1989 roku straciło 96 fanów Liverpoolu. Nawet w zeszłym roku istniało ryzyko tragedii. Na finał Euro 2020 rozgrywany na Wembley w Londynie próbowały się wedrzeć tysiące angielskich kibiców. Niektóre sektory były niebezpiecznie przepełnione.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.