Nie tak Polacy wyobrażali sobie początek mistrzostw Europy w futsalu, których gospodarzem jest Holandia. W pierwszym spotkaniu podopieczni Błażeja Korczyńskiego ulegli Chorwacji 1:3. Zawiodła ich przede wszystkim skuteczność, bowiem piłka po strzałach naszych kilkukrotnie lądowała obramowaniu bramki rywali.
Reprezentacja Polski w futsalu awansowała na mistrzostwa Europy po raz trzeci. Debiutowała już 2001 roku i zajęła wówczas 8. miejsce. Po raz drugi udało jej się wywalczyć bilet na turniej dopiero 17 lat później. W 2018 roku Biało-Czerwoni zakończyli zmagania na 11. pozycji i teraz z pewnością chcieliby ją poprawić.
Tak doświadczona w europejskich bojach nie jest Słowacja, która w tym roku debiutuje. W znacznej mierze stało się to dzięki rozszerzeniu turnieju z 12 do 16 drużyn. Dlatego nasi południowi sąsiedzi będą dla zawodników Błażeja Korczyńskiego teoretycznie najsłabszym przeciwnikiem. Teoretycznie, bo Michał Kałuża podkreślił, jak długo i walecznie Słowacy walczyli w trakcie swojego starcia z Rosją.
- To drużyna bardzo waleczna, co pokazała w swoim pierwszym meczu. Dopóki wystarczało im sił, stawiali czoła Rosjanom, którzy byli zdecydowanym faworytem. Na pewno mecz ze Słowakami nie będzie należał do najłatwiejszych, tym bardziej że znaleźli się w sytuacji bardzo podobnej do naszej - podkreslił bramkarz polskiej kadry w rozmowie z portalem laczynaspilka.pl.
Jak słusznie zauważył Michał Kałuża, oba zespoły są właściwie w takiej samej sytuacji. Nasi futsaliści mają jedynie korzystniejszy bilans bramkowy, bowiem Słowacy przegrali z Rosją aż 1:7. To nie zmienia faktu, iż oba zespoły muszą wygrać, by liczyć się w grze. Awans do 1/4 finału uzyskają dwie drużyny z grupy.
Spotkanie reprezentacji Polski ze Słowacją na mistrzostwach Europy w futsalu rozpocznie się we wtorek 25 stycznia o godz. 20:30 i będzie można je zobaczyć TVP Sport oraz aplikacji mobilnej. Wcześniej, bo już o 17:30 wybrzmi gwizdek drugiego meczu naszej grupy pomiędzy Rosją i Chorwacją.