Pierwszoplanową rolę odegrali niestety sędziowie. Już w 18. minucie arbiter podyktował rzut karny dla Burkina Faso. Według niektórych obserwatorów decyzja była mocno kontrowersyjna. Koniec końców to nie o tym będzie mówiło się najgłośniej, bo "jedenastka" wykonywana Bertranda Traore nie została wykorzystana. Piłka po jego strzale trafiła w poprzeczkę.
Zaledwie 10 minut później napastnik występujący na co dzień w Aston Villi zrehabilitował się. Otrzymał świetne prostopadłe podanie i znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem. Golkiper Gabonu wyszedł daleko poza pole karne, ale nie zdołał zatrzymać zawodnika rywali. Piłka po strzale przeszła obok bramkarza i wpadła do siatki. W 42. minucie Gabończycy wyrównali, ale gol został anulowany po interwencji VAR na skutek spalonego. Wtedy jeszcze wyłapanego słusznie.
Więcej treści sportowych znajdziesz również na Gazeta.pl!
W międzyczasie sędzia urządził festiwal żółtych kartek. Tylko w pierwszej połowie pokazał ich pięć. W takim tempie kwestią czasu było, aż któryś piłkarz wyleci z boiska. Tak też się stało. W 67. minucie mecz zakończył Sidney Obissa i Gabon musiał radzić sobie w dziesiątkę. W całym meczu arbiter pokazał 14 żółtych kartek, z czego dwie w dogrywce.
Tak, w dogrywce, bo Gabon wyrównał w ostatnich minutach. W doliczonym czasie gry po rzucie rożnym piłka znalazła się w bramce, a gola samobójczego zaliczono Adamowi Guirze. Ale to nie wszystko – do tej dogrywki i tak nie powinno dojść. Gabończycy po golu wyrównującym mieli jeszcze jedną sytuację. Ich napastnik miał przed sobą kilkadziesiąt metrów wolnej przestrzeni i po otrzymaniu podania mógł wyjść sam na sam z bramkarzem. Podanie dostał, ale sędziowie odgwizdali spalonego. Problem w tym, że zawodnik Gabonu startował z własnej połowy. Na Twitterze pojawiły się zdjęcia z tej sytuacji i komentarze jasno sugerujące, że Gabon został okradziony.
- Absolutnie katastrofalne sędziowanie przez Marokańczyka Redouane Jyeda. Żadnej psychologii i mnóstwo nieuzasadnionych kartek. Kolejny sędzia, który myli autorytet z autorytaryzmem – napisał na Twitterze francuski dziennikarz Patrick Juillard.
W dogrywce nie padły żadne gole, więc o wszystkim musiały zadecydować rzuty karne. Łącznie było ich 18. Do siódmej kolejki obie drużyny strzelały identycznie – nie wykorzystały czwartego karnego, reszta była trafiona. Potem jednak Gabończycy pomylili się dwa razy, a Burkina Faso tylko raz i piłkarze tej drużyny mogli świętować awans do ćwierćfinału. Ostatecznie konkurs zakończył się wynikiem 7:6.