W ubiegłorocznej edycji Pucharu Niemiec ekipa Borussii Dortmund nie dała szans w finale RB Lipsk, wygrywając 4:1. Z tego powodu drużyna z Zagłębia Ruhry była jednym z faworytów tegorocznej edycji rozgrywek zwłaszcza, że już wcześniej z rywalizacją pożegnał się Bayern Monachium.
BVB była również zdecydowanym faworytem wtorkowego starcia z występującym na drugim poziomie rozgrywkowym FC St. Pauli. Pierwsza połowa zakończyła się jednak niespodziewanym zwycięstwem gospodarzy. Już w 4. minucie lider tabeli 2. Bundesligi wyszedł na prowadzenie dzięki bramce Etienne Amenyido. W 40. minucie było już 2:0, kiedy to Axel Witsel skierował piłkę do własnej bramki.
W drugiej połowie obraz gry nie ulegał większej zmianie - Borussia miała delikatną przewagę, ale nic z tego nie wychodziło. Sytuacja zmieniła się w 58. minucie - Erling Haaland wykorzystał wówczas rzut karny. Do końca meczu wicelider Bundesligi nie zdołał jednak odwrócić losów rywalizacji i odpadł z Pucharu Niemiec.
Klęska Borussii Dortmund w starciu z FC St. Pauli była szokiem nie tylko dla kibiców i dziennikarzy, ale także samych zawodników. Bardzo mocno rozgoryczony takim wynikiem po końcowym gwizdku był kapitan BVB Marco Reus.
32-latek powiedział, że "był to zły dzień". Po chwili reporterka stacji "ARD" zapytała go o sytuację jego zespołu, który "nie gra już w Pucharze, a w lidze odjeżdża mu Bayern Monachium". - Jak to ucieka?! Tracimy sześc punktów. Powinniśmy się poddać, czy co?! - odpowiedział.