Zacznijmy od meczu, w którym Wybrzeże Kości Słoniowej prowadziło niemal przez pełne 90 minut. Pierwszego gola w 25. minucie strzelił Sebastian Haller. Sierra Leone wyrównało po dziesięciu minutach drugiej połowy, ale po trafieniu Nicolasa Pepe piłkarzom WKS udało się ponownie objąć prowadzenie. Zdawało się, że nic już nie zmieni końcowego rezultatu... wtem fatalną interwencją "popisał się" Badra Ali Sangare.
Do pomyłki doszło w doliczonym czasie gry. Bramkarz Wybrzeża Kości Słoniowej nie złapał prostej piłki, padł na murawę, a ta trafiła pod nogi napastnika Sierra Leone. Sekundę później Kamara wyrównał na 2:2. Sangare był kompletnie załamany swoją interwencją i wyglądał, jakby chciał zapaść się pod ziemię ze wstydu.
Prawdziwa tragedia wydarzyła się kilka godzin później. W poniedziałek do piłkarza dotarła informacja o śmierci jego ojca. "Nasze serca łączą się z bramkarzem, który stracił dziś ojca. Pozostań silny" - czytamy na Twitterze Afrykańskiej Konfederacji Piłkarskiej.
Więcej treści sportowych znajdziesz na Gazeta.pl
Ostatnie dwa dni, a właściwie godziny są więc dla Sangare niezwykle trudne. "Wczorajszego wieczoru upadłem i wstałem dziś rano. Ty upadłeś, ale już nigdy nie wstaniesz" - napisał reprezentant Wybrzeża Kości Słoniowej pod zdjęciem swojego ojca.
Wybrzeże Kości Słoniowej nie ma łatwego startu w tegorocznym Pucharze Narodów Afryki. Śmierć ojca Sangare to druga tak dołująca informacja w ciągu zaledwie kilku dni. Tuż przed pierwszą kolejką fazy grupowej turnieju, w której WKS mierzyło się z Algierią (1:0), zmarł ojciec Maxa Gradela. Piłkarz nie udał się na jego pogrzeb, aby rozegrać to spotkanie, strzelił w nim gola, a tuż po tym zalał się łzami. - To mieszanka emocji. Jestem bardzo szczęśliwy mogąc zadedykować tego gola mojemu ojcu, całemu Wybrzeżu Kości Słoniowej i jego obywatelom - powiedział Gradel w rozmowie z BBC.
Do fazy pucharowej awansują dwie najlepsze drużyny z każdej z grup oraz cztery najlepsze drużyny z trzecich miejsc