Najbogatszy kraj wydaje 240 mld dolarów, by zachwycić świat. "Jeśli masz Polsko problem, to go rozwiąż. Ale inaczej"

- Widzę, że Zachód wysuwa oskarżycielski palec w stronę Kataru i mówi: "Postępujcie tak, jak wam mówimy, że macie postępować". Jak wam mówimy - nie jak sami postępujemy. Bo gdy organizacje sportowe ze Szwajcarii czy amerykańscy sponsorzy korporacyjni przestają pouczać, a zaczynają działać, wygląda to zupełnie inaczej. To jest hipokryzja - mówi prof. Simon Chadwick.

Za rok, na przełomie listopada i grudnia, odbędą się mistrzostwa świata w Katarze. Najbardziej kontrowersyjny mundial w historii, a konkurencja jest przecież spora. Katar to autorytarne państwo, które było oskarżane o finansowanie terroryzmu, w którym notorycznie łamane są prawa człowieka, w którym cudzołóstwo jest karane śmiercią przez ukamienowanie, a homoseksualizm jest przestępstwem. Dla liczącego trzy miliony mieszkańców kraju (z którego 90 procent to zagraniczni pracownicy) mistrzostwa świata to najważniejsze wydarzenie w nowoczesnej historii.

Zobacz wideo Jednoznaczne stanowisko ws. Doleżala! "Nie jesteśmy klubem piłkarskim"

Niestety ocenia się, że od momentu przyznania Katarowi mundialu zginęło już 6500 robotników – część z przepracowania, część z gorąca, jeszcze inni wskutek wypadków na budowach. Na domiar złego wiadomo, że największy piłkarski turniej świata zawędrował do Zatoki Perskiej dzięki łapówkom wręczanym oficjelom FIFA. A jednak profesor Simon Chadwick stara się Katar zrozumieć i wytłumaczyć.

Chadwick jest badaczem, pisarzem, naukowcem, konsultantem i mówcą z ponad 25-letnim doświadczeniem w pracy w globalnym sporcie. Ma wyjątkowe doświadczenie w pracy na skrzyżowaniu sportu, biznesu, polityki i technologii, szczególnie w kontekście euroazjatyckim. No i ma polską żonę – Barbarę.

Piotr Żelazny: Jak ważne dla Kataru są mistrzostwa świata?

Simon Chadwick: Szalenie ważne. Katar jest zdeterminowany, by mistrzostwa odbyły się bez zakłóceń i by zostały uznane za sukces, przede wszystkim z powodu pieniędzy, które zostały wyłożone. Mówimy o 240 miliardach dolarów. To są pieniądze nie do wyobrażenia. Najdroższe igrzyska w historii – Soczi 2014 – kosztowały 50 miliardów dolarów. Przepaść.

Dla Kataru mundial jest jednym z najważniejszych elementów budowy narodu. Do 1971 roku było to terytorium kontrolowane przez Brytyjczyków. Później nie było tam nic, prócz piasku. Oczywiście, w Katarze są ropa i gaz ziemny, więc pojawiły się pieniądze z wydobycia tych surowców, ale wciąż nie było tam państwa w naszym rozumieniu. Tymczasem przed mundialem wybudowano osiem stadionów. I, co równie ważne, połączono je siecią dróg, zbudowano metro. Sieć infrastruktury tworzy sieć społeczną.

Druga ważna kwestia to budowanie tzw. soft power i czegoś, co się nazywa "brandingiem narodowym". Gdy proszę studentów, by powiedzieli coś o Katarze, to najczęściej słyszę: "pustynia". Jednak od pewnego czasu wiemy coraz więcej. Nie tylko dzięki mistrzostwom świata, lecz także PSG, Formule 1, organizacji innych imprez sportowych, Wiemy, że Katar jest bogaty, że stać go na najlepsze, że potrafi stworzyć fantastyczną infrastrukturę sportową.

Trzecia kwestia, być może najważniejsza – geopolitycznie Katar jest w niesamowicie trudnym położeniu. Otoczony przez morze, ma jedną niewielką granicę lądową z Arabią Saudyjską – dużym, bardzo ekspansywnym i agresywnym krajem. Po drugiej stronie Zatoki Perskiej jest Iran – również duży, ekspansywny i agresywny kraj. A na północy – Irak, tak samo duży, ekspansywny i agresywny. Katarczycy czują się zagrożeni. Poprzez inwestowanie w sport starają się osadzić w międzynarodowej świadomości. Gdyby ISIS albo jedna z jego filii zaatakowała Katar, Zachód musiałby pomóc. Dla USA i Europy ważne jest, by Katar – z dostępem do wszystkich złóż, położony w takim, a nie innym sąsiedztwie – był stabilny i bezpieczny.

To, co robi Katar poprzez inwestowanie w sport, można porównać z tym, co zrobił Roman Abramowicz w Chelsea?

Jeśli mówimy o minimalizowaniu ryzyka, to tak. Jeśli ludzie Putina zapukają do drzwi Abramowicza i powiedzą: "Twój czas nadszedł, przestało nam się podobać, co robisz", to nie będzie im tak łatwo zlikwidować człowieka, który jest właścicielem klubu z Premier League. Rosja nie weźmie sobie Stamford Bridge i nie postawi obok Kremla. Inwestycja w Chelsea jest dla Abramowicza formą polisy ubezpieczeniowej.

Katarczycy są zaskoczeni tym, jak wrogo ich mistrzostwa są przyjmowane? Czy może mieli to wkalkulowane?

Katar jest jak kierowca, który uczy się jeździć, ale od razu został rzucony na lewy pas ruchliwej autostrady. Wydaje mi się, że Katarczycy nie mieli pojęcia, że kampania przeciwko nim będzie miała taką skalę. Co więcej, uważam, że wciąż nie są przygotowani na to, co się będzie działo w mediach zachodnich za rok.

W Norwegii odbyła się debata nad bojkotem mistrzostw. Najpoważniejszym argumentem były łapówki, bo dziś wiemy, że mundial w Zatoce Perskiej odbędzie się dzięki nim.

Czegokolwiek Katar się nie dopuścił w kwestii łapówek, to najważniejszą kwestią dla FIFA, oficjeli sportowych, dla nas – międzynarodowego środowiska piłkarskiego – jest fakt, że pozostali robili to samo.

Wskazywanie na Katar jako jedynego sprawcę takich przestępstw jest po prostu dyskryminujące. Nie bronię Kataru i jego łapownictwa, ale istnieją twarde dowody na to, że Rosja zachowywała się podobnie przy okazji mistrzostw świata 2018. Mundiale w zachodnich krajach, jak Francja 1998 czy Niemcy 2006, też były załatwiane za łapówki. Podobnie rzecz się ma w kwestii igrzysk.

Powinniśmy być wdzięczni Katarowi za to, że jego kandydatura i afera łapówkarska z nią związana sprawiła, że na jaw wyszła skala zepsucia w FIFA. Reformy są efektem tamtej sprawy. Dziś mamy zupełnie inną światową federację. Nie twierdzę, że lepszą, ale jednak inną.

A w Katarze, jeśli chodzi o sport, pieniądze nie stanowią nigdy przeszkody. To kluczowy szczegół.

Co ma pan na myśli? Że katarskie łapówki były wyższe od innych?

Jeśli weźmiemy PKB na głowę, to mówimy o najbogatszym kraju na świecie. Katar nie stoi przed takimi ograniczeniami ekonomicznymi jak Wielka Brytania czy Polska. W Anglii nie mamy takich pieniędzy, by je wydać na budowę stadionów czy dróg. Nie mamy też możliwości, by przeprowadzić taką kampanię marketingową, jaką przeprowadził Katar przed wyborem gospodarzy mundialu. I chodzi mi nie tylko o pieniądze, lecz także o system wartości. Innych niż na Zachodzie.

W krajach takich jak Norwegia, Wielka Brytania czy Niemcy jesteśmy bardzo zasadniczy, dużo mówimy o transparentności i otwartości, twierdzimy, że w ten sposób robimy biznes. W Katarze jest inaczej. To się zaczyna już na wschodzie Europy i w basenie Morza Śródziemnego, ciągnie się dalej do środkowej Afryki i na Bliski Wschód. Sposób, w jaki robisz biznes w tych regionach, całkowicie różni się od sposobu robienia interesów w Szwecji.

Powiedział pan: "twierdzimy, iż w ten sposób robimy biznes". To słowo "twierdzimy" nieprzyjemnie zadźwięczało.

Znam bardzo wiele osób, które uznają za bardzo ważne, by interesy prowadzić w moralny i zgodny z dobrymi praktykami sposób. Jednak w zachodnim biznesie jest wielka dawka hipokryzji, co zresztą obnażyła afera łapówkarska w FIFA.

Widzę, że Zachód wysuwa oskarżycielski palec w stronę Kataru, Arabii Saudyjskiej, Chin czy do pewnego stopnia nawet w stronę Polski i mówi: "Postępujcie tak, jak wam mówimy, że macie postępować". Jak wam mówimy – nie jak sami postępujemy. Bo gdy organizacje sportowe umiejscowione w Szwajcarii albo amerykańscy sponsorzy korporacyjni przestają pouczać, a zaczynają działać, wygląda to zupełnie inaczej. To jest hipokryzja.

Pål Lønseth, dyrektor norweskiego urzędu badania i ścigania przestępstw gospodarczych oraz środowiskowych, argumentuje, że w każdej innej branży sytuacja jest jasna – jeśli zostanie udowodnione, że zdobyłeś kontrakt dzięki łapówkom, zostanie ci on odebrany, rozpisze się nowy przetarg. Tymczasem w futbolu mamy masę osób z FIFA skazanych za przyjmowanie od Kataru korzyści majątkowych, byłego szefa usuniętego ze struktur, ale kontrakt nie został Katarowi zabrany. Pogrożono mu palcem, powiedziano "Już więcej tak nie róbcie". I na tym koniec.

Jest różnica między ubieganiem się o prawo organizacji międzynarodowego turnieju a składaniem ofert przetargowych. Nie mówimy o budowaniu autostrady czy wieżowca, ale o czymś, co ma globalny zasięg. Prawdziwie dowody korupcji pojawiły się w okolicach 2015 r., gdy mundial w Rosji już był na horyzoncie, a Katar zainwestował ogromne pieniądze w swój. Nie sposób było na tamtym etapie odebrać im mistrzostw. Dlatego nie porównywałbym tej sytuacji do zaskarżania przetargu na budowę hali. Mam nadzieję, że lekcją, jaką wyniesiemy z przyznania mundialu Rosji i Katarowi w skandalicznych okolicznościach, będzie transparentność kolejnych procesów.

Świat skręcił mocno na Wschód. Pojawiły się nowe rynki, nowi sponsorzy, a także nowe kraje, które chętnie wydadzą pieniądze na organizację barokowych imprez. Proszę zobaczyć, co robi Arabia Saudyjska. Możemy rozmawiać o moralności, ale w rzeczywistości wszyscy robimy kalkulację, patrzymy, co nam się opłaca, a co nie. W tej chwili rozmawiamy za pomocą komputerów zrobionych w Chinach. Jeśli jesteśmy tacy moralni, powinniśmy je wyrzucić przez okno. Ja mam Apple’a, który ma czelność pisać na swoich produktach "Zaprojektowany w Kalifornii, złożony w Chinach". W przedpokoju stoją buty Nike’a – kolejnej wspaniałej amerykańskiej instytucji, głośno mówiącej o równości.

Powtórzę: wszyscy przeprowadzamy kalkulacje. Bierzemy pod uwagę naszą moralność, ale także okoliczności, w tym ekonomiczne. Robią to FIFA, sponsorzy, kibice i dziennikarze. Pojedziesz w przyszłym roku do Kataru na mundial? Pewnie pojedziesz i ja to rozumiem, bo musisz spłacić kredyt i zadbać o rodzinę.

Gdy w Norwegii trwała debata nad bojkotem mistrzostw świata, norweski państwowy fundusz inwestycyjny robił gigantyczne biznesy z Katarem. Nie można jednocześnie jakiegoś kraju potępiać i robić tam inwestycji na 10 mld dol. Zostawcie więc sport w spokoju. Jeśli ty, Norwegio, Polsko, Wielka Brytanio czy Francjo, masz problem z Katarem, to go rozwiąż. Ale nie wykorzystuj piłki nożnej czy sportu jako instrumentu.

Katar jest w znakomitych relacjach z większością krajów zachodnich. W kwestii bezpieczeństwa odgrywa bardzo ważną rolę – największa amerykańska baza wojskowa na Środkowym Wschodzie jest w Dausze. Przez ostatnie 10 lat Taliban i Amerykanie byli sąsiadami w stolicy Kataru. Gdy reszta świata martwiła się Talibanem, Katarczycy prowadzili z nimi dialog. Gdy ostatniego lata w Afganistanie radykałowie doszli do władzy, to Katar pomógł największej liczbie ludzi się stamtąd ewakuować i przyjął uchodźców. To pokazuje, jaką rolę przyjęło to państwo. Nie antagonisty dążącego do konfrontacji, ale kraju, który stara się znaleźć konsensus, i który jest członkiem międzynarodowej społeczności.

Katar jest też oskarżany o sponsorowanie terroryzmu.

Jeśli boisz się, że ktoś ci się włamie do domu mimo systemów zabezpieczeń, które pozakładałeś, a możesz zapłacić haracz, byle tylko źli ludzie trzymali się od ciebie z daleka, to część osób się na to decyduje. Zachodnie media pisały, że Katar finansuje terroryzm. A mi wydaje mi się, że Katar kupował sobie spokój. Pamiętajmy, że ich jest zaledwie 300 tysięcy. Wydaje mi się, że Katarczycy boją się tego, co się dzieje wokół nich. Dlatego wolą negocjować, czy też angażować się w rozmowy, z przedstawicielami wszystkich stron. Nie po to, by wspierać przemoc na świecie, ale po to, by trzymać przemoc z dala od siebie.

Nie przekonuje mnie to. Nie robi się interesów z terrorystami. Nigdy nie wiesz, czy uszanują umowę, nie wiesz, na co przeznaczą twoje pieniądze, twój haracz.

Oczywiście. Gdy za twoje pieniądze terroryści się zbroją, jesteś współwinny. Wydaje mi się, że Katar też się tego dopiero uczy. To wciąż jest ta nauka jazdy na szybkim pasie, o której wspominałem. To mały kraj, z małą liczbą ludności, bez wielkiej historii, który nagle zaczął być wikłany w mnóstwo poważnych sytuacji, który terytorialnie znajduje się w bardzo niebezpiecznym miejscu i mam nadzieję, że ma wystarczająco kompetentnych przedstawicieli, by sobie z tymi sytuacjami poradzili. Ale podejrzewam, że czasem tak nie jest.

Zostawmy łapówki, przejdźmy do praw człowieka i praw pracowników. Katar to państwo autorytarne, a do budowy stadionów oraz infrastruktury zatrudnia się niewolników XXI wieku.

W pewnym sensie takie stwierdzenie to też hipokryzja. Wszyscy żyjemy w krajach, w których dzieją się złe albo bardzo złe rzeczy. Popatrz na Polskę. Strefy wolne od LGBT, tak ostre prawo aborcyjne, że ludzie wychodzą przeciwko niemu na ulicę. Myślisz, że nie podniosłyby się głosy mówiące, że oddawanie mundialu do takiego kraju to skandal? W Wielkiej Brytanii mamy według raportów 130 tysięcy niewolników XXI wieku.

Był taki moment w XX wieku, gdy Zachód rządził światem. Pozostałością tej dominacji jest fakt, iż siedziby światowych federacji kontrolujących sport są w Szwajcarii i działają one według szwajcarskiego prawa. Ale świat się zmienił. Ekonomiczne i polityczne centrum świata zaczęło się przechylać na Wschód.

Chiny nie powiedziały nic w kwestii bojkotu dyplomatycznego igrzysk Amerykanów. Bo coraz mniej już muszą się tym przejmować. Nie potrzebują zachodnich krajów, by przeprowadzić efektowne igrzyska zimowe. Większość ludności świata nie mieszka w zachodniej Europie. Połowa populacji Ziemi to Indie i Chiny. Układ ekonomicznych i politycznych sił się zmienił. Norwegia może krzyczeć, ale Chiny się przez to nie zmienią.

Wróćmy do zasadniczego tematu: czy możemy organizować największy turniej piłkarski świata w kraju, w którym przy budowie infrastruktury związanej z mundialem zmarło według różnych doniesień nawet sześć i pół tysiąca ludzi?

A ile osób zostało zniewolonych i zmarło wskutek brytyjskiego kolonializmu? Takie traktowanie Kataru przez Wielką Brytanię wydaje mi się aroganckie i protekcjonalne. Robiliśmy to samo, tylko na znacznie większą skalę.

Ale w przypadku Kataru chodzi o kumulację. Łapówki, łamanie praw człowieka, masowe śmierci na budowach. Wszystko to sprawia, że ten mundial jest po prostu ohydny.

Kwestie praw pracowniczych i praw człowieka są szalenie ważne i prowokują pytania, które trzeba stawiać. Rynek pracy w Katarze ma gigantyczne problemy. Robotników eksploatuje się ponad miarę, zdarzają się wypadki śmiertelne na budowach, a nawet śmierć z przepracowania. Nie jestem w stanie sobie nawet wyobrazić codzienności nepalskiego robotnika w Katarze. Pracy w takich warunkach, w upale – to po prostu niebezpieczne.

Równocześnie jestem rozczarowany tym, jak większość zachodnich mediów zajmowała się sprawą Kataru. Zamiast wyświetlać kolejne liczby i grzmieć "W Katarze wciąż bez zmian" warto zrozumieć, co się kryje za tymi liczbami. Katar nie ma systemu pozwalającego podawać wiarygodne i sprawdzone dane dotyczące wypadków w miejscach pracy. Gdy więc jest wywoływany przez zachodnie media do tablicy, nie może w odpowiedni sposób odpowiedzieć i pokazać, że te liczby nie zawsze są prawdziwe.

Ale ludzie giną. I ktoś musi brać za to odpowiedzialność.

To jest kluczowe. Nikt nie bierze odpowiedzialności. Bo w Katarze system wygląda tak, że ja ci zlecam pracę i chcę, żebyś ją wykonał. Nie interesuje mnie jak, płacę dobre pieniądze, bo nie chcę się tym zajmować. Jeśli mnie zawiedziesz, zostaniesz zwolniony bez okresu wypowiedzenia, a jutro będziesz musiał opuścić kraj. Ale w moim przekonaniu to nie będzie moja odpowiedzialność, mimo iż to ja zleciłem tę pracę.

Mistrzostwa będą bezpieczne dla kobiet i LGBT+?

Katar to nie Arabia Saudyjska. Jestem przekonany, że nawet kobiety niezasłaniające głów, ramion i nóg będą w Dausze bezpieczne. Wiemy już, że Katarczycy zezwolą na to, by symbole LGBT+ były eksponowane podczas meczów. Co oznacza, że będą widoczne także poza stadionami.

W Katarze jest młoda, bardziej liberalna część społeczeństwa, która będzie bardziej zaciekawiona niż osądzająca. Podejrzewam, że może dojść do jakichś incydentów, które zostaną rozdmuchane przez zachodnie media. Oczywiście katarskie władze będą starały się za wszelką cenę, by do niczego nie doszło. Natomiast pamiętajmy, że chociażby w tamtejszej policji nie pracują Katarczycy, tylko ludzie ściągnięci z innych arabskich krajów. Znacznie bardziej konserwatywnych: Irakijczycy, Syryjczycy, Irańczycy itd. Oni też mogą być nadgorliwi.

Czy jednak katarskie społeczeństwo się fundamentalnie zmieni? Nie sądzę. Większość muzułmanów żyjących w Katarze nie jest gotowa na zmianę, jaką społeczeństwa zachodnie przeszły w ciągu ostatnich 10-20 lat. Bo bądźmy szczerzy: jeszcze dekadę temu Wielka Brytania nie była tak otwarta na społeczność LGBT+ jak dziś. Jeśli więc ktoś mnie pyta, czy w 2025 będzie w Dausze widoczna i bezpieczna społeczność LGBT+, to odpowiadam, że nie.

Czy mistrzostwa świata w Katarze to sport washing, czyli wybielanie wizerunku poprzez sport? Amnesty International zatwierdziło użycie tego terminu. Wiem, że pan nie jestem jego wielkim zwolennikiem.

To termin niefortunny. Bo skoro mowa o praniu, wybielaniu, to dlaczego teraz siedzimy i rozmawiamy o tych wszystkich złych kwestiach dotyczących Kataru? Od momentu przyznania organizacji mundialu ten kraj znalazł się na celowniku całego świata zachodniego i jego mediów. Tak samo rzecz ma się z Chinami przy okazji igrzysk i z Arabią Saudyjską z powodu kupna Newcastle United. Przejęcie klubu Premier League stało się tematem geopolitycznym.

Słyszałem o sportowej dyplomacji, o zdobywaniu soft power poprzez sport, o budowaniu świadomości narodowej, czy – tak jak w przypadku Kataru – wręcz budowaniu kraju. Ale termin "sport washing" jest redukcjonistyczny. Nie oddaje niuansów oraz złożoności tego, co się dzieje, gdy państwa Wschodu inwestują w sport. A one szukają legitymizacji. Gdy kupujesz klub, organizujesz wielką imprezę sportową, zakładasz grupę kolarską, która będzie się nazywała jak twój kraj, jak to ma miejsce w przypadku Izraela, to szukasz w ten sposób legitymizacji.

Katar znajduje tę legitymizację poprzez swoje działania?

Szuka jej. A dlaczego? Bo chce akumulować władzę oraz wpływy i potrzebuje do tego legitymizacji świata. A po co mu akumulacja władzy? Bo jest bardzo bogatym krajem położonym w bardzo trudnym i niebezpiecznym regionie.

Polacy powinni rozumieć to szczególnie dobrze.

To bardzo dobre i wartościowe porównanie. Polska położona między Niemcami a Rosją przez całe stulecia była w podobnym miejscu jak dziś Katar. Często piszę o Gazpromie i jego sponsoringu Ligi Mistrzów oraz mistrzostw świata. Gdy absolutna większość kibiców w Europie widzi logo Gazpromu przed meczami najważniejszej ligi świata, nie ma oczywiście pojęcia o Nord Streamie i tym, jak Polska oraz kraje bałtyckie zostały potraktowane przez Rosjan i Niemców. Ale czy Norwegia się oburza? Czy Hiszpania bojkotuje Ligę Mistrzów?

Co jest ważniejsze dla Kataru – PSG czy mistrzostwa świata?

Mundial. Mistrzostwa świata są powodem, dla którego w Katarze powstały metro, drogi, nowe centra handlowe, rozbudowano lotnisko itd. Widownia mundialu jest olbrzymia, nieporównywalna z niczym innym. To będzie moment, w którym Katar będzie się chciał pokazać światu.

PSG jest elementem zdobywania soft power, ale nie jest dla Katarczyków, nie służy mieszkańcom. PSG jest symbolem statusu, tak jak drogi samochód albo dzieło sztuki. Jest też coraz poważniejszym źródłem przychodu. W tej chwili to ok. 600 mln euro rocznie, w 2030 będzie to pewnie miliard. Ale to mistrzostwa świata są wydarzeniem, które będzie wpisane w świadomość Katarczyków.

A co po mundialu?

Przy okazji mistrzostw wdrażana jest strategia turystyczna. Turniej będzie okazją, by pokazać plaże, hotele, infrastrukturę. Do tego dochodzi przebudowane na mundial lotnisko – Hamad International Airport, które ma związki biznesowe z Bayernem Monachium. Katarczycy chcą konkurować z Dubajem i linią lotniczą Emirates, by to ich lotniska i ich Qatar Airways obsługiwały świat zachodni latający do Azji Wschodniej. W Dausze powstały światowej klasy galerie sztuki nowoczesnej i muzea.

Katar zawsze marzył o wyścigu F1 i w tym roku go dostał. Ale ich celem nie jest organizowanie wyścigu na torze, który mają zbudowany pod wyścigi motocyklowe. Chcą wyścigu ulicznego w Dausze. Po to, by się popisać. By pokazać światu stolicę, infrastrukturę, wieżowce i wszystko to, co przygotowali w jednym celu – Dauha ma się stać centrum finansowym świata.

W 2030 roku w Katarze odbędą się igrzyska azjatyckie, pewnie kolejnym celem stanie się organizacja igrzysk olimpijskich. Cała infrastruktura już tam będzie, więc wybór Dauhy na 2036 rok byłby ze strony MKOl całkiem logiczny.

Wyobraża pan sobie, że Katar zaczyna ściągać do siebie największe europejskie kluby piłkarskie i aktywnie lobbuje za grającą na różnych kontynentach Superligą? Już dziś Nasser El Khelafi jest jedną z najważniejszych postaci w europejskiej piłce.

To bardzo ciekawa postać. Sposób, w jaki załatwia interesy, jest kwintesencją katarskiego stylu. Nie walczysz z Talibanem, tylko siadasz z nim do rozmów, próbujesz go zrozumieć, pozwalasz mieszkać w swoim kraju, budujesz wpływ poprzez współpracę.

Katar dziś jest najważniejszym krajem w kwestii Afganistanu. Jeśli USA będą chciały rozmawiać z Talibanem, będzie się to musiało odbyć przez Katarczyków. Tak samo zachował się El Khelafi przy okazji Superligi. Gdy Abu Dhabi, czyli Manchester City, wkurzało wszystkich zakładaniem Superligi ze swoimi amerykańskimi koleżkami, Katarczycy postanowili zostać w UEFA, ale jednocześnie nie potępili pozostałych, zachowali z nimi dobre relacje, chcieli zbliżenia i wspólnego stanowiska.

Proszę się jednak nie dać zwieść pozorom. To nie było zachowanie w stylu: bądźmy dla wszystkich mili, zobaczmy, co się stanie. Strategicznie to było rozegrane po mistrzowsku. Dzisiaj El Khelafi jest już szefem European Club Association i wiceprezydentem UEFA, która natychmiast podpisała lukratywną umowę sponsorską z Qatar Airways. Katar stał się niesłychanie ważnym graczem w UEFA. Zachód musi się nauczyć, że Wschód myśli inaczej niż my. Ich sposób myślenia jest bardziej strategiczny, długofalowy.

Cokolwiek stanie się z europejskim futbolem w najbliższej dekadzie, czy powstanie Superliga, czy zostanie zreformowana Liga Mistrzów, Katar będzie miał przy tym dużo do powiedzenia. Poprzez ECA, PSG, przez sponsoring UEFA.

Inna sprawa, że zaraz będzie tam po prostu za gorąco, by cokolwiek się mogło tam dziać.

Świat się zmienia. Katar będzie budował obiekty nowoczesne, zadaszone, klimatyzowane. Zresztą Arabia Saudyjska wybudowała stadion do walki Anthony’ego Joshuy od zera i zapewniła takie rozwiązania, by wielka impreza mogła się odbyć bez przeszkód. Klimat może się jawić jako przeszkoda, ale kraje Zatoki znajdą rozwiązania, by ją pokonać. W tej chwili Arabia Saudyjska ma rozpisaną budowę infrastruktury portowej za dwa biliony dolarów. Pieniądze nie są przeszkodą. Zachód już nie jest u władzy.

Więcej o: