Jarosław Niezgoda przeszedł do Portland w styczniu 2020 roku. Od tamtej pory były piłkarz Legii Warszawa miał jednak więcej problemów ze zdrowiem niż szans do pokazania swojej optymalnej formy. Dwukrotnie przechodził ablację, a co gorsze, w listopadzie 2020 roku zerwał więzadła krzyżowe i pauzował przez dziewięć miesięcy.
Jak sam przyznaje, od wyjazdu do USA nie udało mu się w ogóle rozwinąć. - Myślę, że jestem dziś na podobnym poziomie jak prawie dwa lata temu, gdy wyjeżdżałem z Polski - podkreślił Niezgoda w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".
- Przez pół roku rozgrywek właściwie dla mnie nie było: ablacja, lockdown. Potem trzy miesiące pograłem i w listopadzie doznałem kontuzji, którą leczyłem przez dziesięć miesięcy. Przez półtora roku nie brałem udziału w rozgrywkach, trudno było mi nauczyć się czegoś piłkarsko, więcej nowych rzeczy poznałem na siłowni podczas rehabilitacji - dodał.
Więcej o występach polskich piłkarzy za granicą przeczytasz także na Gazeta.pl
Kontuzje znacznie wyhamowały karierę piłkarza, który z Polski wyjeżdżał jako jeden z najskuteczniejszych napastników ekstraklasy. - Wszystkie te przypadki łączy jedno: za każdym razem miałem poczucie, że wchodzę na wysoki poziom i nagle wszystko się zatrzymywało, spadało do zera, musiałem zaczynać od początku budować pozycję w zespole, swoją formę - zakończył Niezgoda.
Łącznie od rozpoczęcia sezonu MLS, Niezgoda zagrał w 17 spotkaniach, spędzając na boisku 405 minut. W tym czasie strzelił 3 bramki i zanotował jedną asystę.