To sprawa, która początek ma w połowie 2019 r. Wtedy wypłynęły pierwsze wiadomości z "Crisis Comms" – grupy pracowników katarskiego Komitetu Najwyższego (KN) na WhatsAppie. Dyskusja rozgorzała po tym, jak w mediach społecznościowych i prasie w Arabii Saudyjskiej pojawiły się informacje o strajku pięciu tysięcy robotników z Al-Shahaniya, miasta oddalonego o 20 km od Dohy. To pożar, który gasić mieli urzędnicy z KN.
"Musimy przekonać ludzi, że nie jest to związane z MŚ 2022 r." – brzmiała krótka wskazówka Hassana Al Thawadiego. To sekretarz generalny katarskiego Komitetu Najwyższego (KN), który jest odpowiedzialny za organizację najbliższego mundialu. W dyskusję włączyły się osoby z działu PR, które znały skalę zjawiska związanego z robotnikami. Kilka tygodni wcześniej pojechały odwiedzić zdesperowanych pracowników.
"Powiedzieli, że nie mają jedzenia, ubezpieczenia, nie dostają urlopu, miesiącami są przetrzymywani bez zapłaty. A kiedy miesiąc temu postanowili się sprzeciwić, przyjechała policja i zmusiła ich do pracy" – pisał Mohamed Al Hammadi. Kolega Abdullaha Ibhaisa zamieścił na grupie nagrania rozmów z robotnikami. "To byli pracownicy z terenu Education City Stadium" – napisał wprost. Ibhais potwierdzał i jeszcze raz zaznaczył, że przez wzgląd na to wszystko trudno teraz pisać w komunikatach, że protesty dotyczyły osób niezaangażowanych w budowę sportowych obiektów.
Zapis rozmów na WhatsAppie członków NK źródło: Josimar
Na to już ostrzej zareagował dyrektor ds. mediów cyfrowych, Khalid Al Naama. "Skoro faktem jest, że mamy pracowników, którzy nie otrzymali wynagrodzeń za ostatnie miesiące, to wiadomość o tym zagraża reputacji państwa. Byłoby to przyznaniem się, że rzeczywiście istnieje problem z płatnościami, że wszystkie te reformy, o których mówiliśmy, nadal nie rozwiązują sprawy. Jedyną odpowiedzią, jaką widzę, aby poprawić sytuację, jest stwierdzenie, że problem został rozwiązany" – napisał.
W trwającej jeszcze jakiś czas wymianie na WhatsAppie, której zapis opublikował skandynawski portal josimarfootball.com, Ibhais wymienił kilka wiadomości prywatnych z szefową z działu PR. "Kłamstwo nie jest narzędziem Kataru i nie powinno nim być" – pisał Jordańczyk pochodzenia palestyńskiego. "Co my robimy? Nie jestem przekonany, że jesteśmy po dobrej stronie" – dodawał.
"Mahmoud będzie wkurzony, że go narażamy" – odpisała Fatima Al Nuaimi. W kolejnych dniach przekazała koledze, że jego oponowanie przed komunikatami zostało potraktowane jako zniewaga. Ibhais w rozmowie z portalem Josimar przekazał, że potem wyłączono go z narad i grup KN. Ale to był dopiero początek.
12 listopada 2019 r. Ibhais został wezwany na spotkanie przez dyrektora HR Komitetu Najwyższego. Po wejściu do pokoju zastał sześciu policjantów z Katarskiego Wydziału Kryminalnego. Bez wyjaśnień zabrali go z budynku firmy, w której pracował od pięciu lat, i przewieźli do swojej siedziby. Znalazł się w sali przesłuchań. Odmówiono mu kontaktu z prawnikiem.
– Albo podpiszesz przyznanie się do winy, albo wyślemy cię do kolegów z wydziału bezpieczeństwa państwowego, oni będą wiedzieć, jak wyciągnąć od ciebie podpis – usłyszał. Gdy się sprzeciwił, dowiedział się, że w najbliższych miesiącach nie zobaczy rodziny i spędzi w areszcie sześć miesięcy.
O co chodziło? Według relacji, które Ibhais przekazał Josimarowi, oskarżano go o faworyzowanie tureckiej firmy w przetargu KN na obsługę mediów społecznościowych w zamian za tureckie obywatelstwo. Dla Ibhaisa zarzuty były absurdalne, o czym poinformował śledczych. Dodał, że przetarg rozstrzygało wiele osób, a wskazywana firma nawet go nie wygrała. Wymiana argumentów dotyczących sytuacji Ibhaisa trwała jednak dalej. W końcu były pracownik biura KN podpisał podetknięte mu przed nos papiery.
Jego sprawę prowadził prokurator bezpieczeństwa państwowego. Sąd spytał o pisemne przyznanie się do winy. Ibhais wytłumaczył, że został do podpisania zmuszony. Dostał jednak nowe zarzuty – tym razem o "nadużycia środków publicznych" i "ujawnianie tajemnic obrony".
W październiku organizacje zajmujące się prawami człowieka Human Rights Watch i Fairsquare w związku ze sprawą Ibhaisa informowały o "postępowaniu, które budzi poważne obawy dotyczące katarskiego wymiaru sprawiedliwości"
W kwietniu tego roku, głównie na podstawie podpisanego przyznania się do winy, katarski sąd wydał wyrok: pięć lat więzienia i ok. 41 tys. dolarów grzywny.
Analiza dokumentów sądowych i zeznań według Human Rights Watch była "niejasna, poszlakowa, a w niektórych przypadkach sprzeczna". Choćby w punkcie, w którym stwierdzono, że Ibhais zamierzał przyznać przetarg jednemu z oferentów w zamian za łapówkę, a trzech świadków oznajmiło sądowi, że Ibhais nie był w stanie tego uczynić ze względu na szereg procesów instytucjonalnych, które uniemożliwiłyby mu wpływ na decyzję przetargową.
W ostatnich miesiącach Ibhais – już z więzienia – wysyłał e-maile do międzynarodowych związków piłkarskich innych związków zawodowych współpracujących z rządami Kataru, sponsorów FIFA, czy samej międzynarodowej federacji, by nagłośnić sprawę.
– Żądamy poważnych, szybkich i znaczących działań ze strony FIFA, aby powstrzymać skrajną niesprawiedliwość – mówiła jego rodzina cytowana przez "The Guardian".
Abdullah Ibhais szukał ratunku u szefa działu praw człowieka FIFA Andreasa Graffa. Długo nie było z jego strony odpowiedzi. Przyszła, dopiero gdy w sprawie próbował skontaktować się z FIFA wiceprezes Adidasa. O historię Jordańczyka zapytali też przedstawicieli FIFA dziennikarze "Guardiana". Zwracali uwagę na postulaty i wątpliwości przedstawione przez organizacje praw człowieka.
"Trwają starania mające na celu zapewnienie sprawiedliwego procesu. W przypadku Ibhaisa będziemy nadal uważnie śledzić tę sprawę" - napisał rzecznik FIFA.
Ibhais przyznał Josimmarowi, że uważa, iż zarzuty były odwetem za jego krytykę postępowania w związku ze strajkiem pracowników w sierpniu 2019 roku. Tym bardziej że okazało się, że za wszczęciem śledztwa stał Hassan Al-Thawadi, znający sprawę budowlańców sekretarz KN, który - rzekomo - otrzymał w tej sprawie zewnętrzny donos. Co ciekawe, wewnętrzne śledztwo nie wykazało nic podejrzanego, ale sprawę i tak przejęła katarska policja.
Wszystko, co najciekawsze w sporcie znajdziesz też na stronie głównej Gazeta.pl.
Interesujące jest też to, co później działo się wokół byłego pracownika KN. Jego sprawę prowadzi już czwarty prawnik. Dotychczasowi odchodzili z różnych przyczyn. Prawniczka Asma' al Ghanem otrzymała od Ibhaisa za swoje usługi sześć tys. euro. Ponoć jedyne, co zrobiła, to zwróciła się do sądu o akta Abdullaha, czego jej odmówiono. Siedem miesięcy później, gdy sprawa była już w sądzie, Ghanem zadzwoniła do Ibhaisa, aby powiedzieć mu, że musi zrezygnować z funkcji. Powołała się na konflikt interesów. Dodajmy, że Ghanem pracuje obecnie jako prawnik w dziale prawnym... Komitetu Najwyższego mundialu. Obecny prawnik Ibhaisa dostał od tej samej instytucji telefon z sugestią, by wycofał się ze sprawy. Gdy oznajmił, że tego nie zrobi, przedstawiciel KN powiedział, że to może wyraźnie odbić się na jego karierze.
Abdullah Ibhais został aresztowany i osadzony w więzieniu na kilka godzin przed spotkaniem z norweskim państwowym nadawcą telewizyjnym, który chciał nagłośnić historię (norweskich dziennikarzy skądinąd także na chwilę zatrzymano w areszcie, oczywiście bez podania przyczyny). Aresztowanie Ibhaisa traktowane jest jako nieuzasadnione, bo sprawa podejrzanego o korupcję trafiła do sądu apelacyjnego w Dausze. On sam ma zakaz podróżowania i osobiście stawia się na wszystkie rozprawy. Sąd jednak niedawno uznał, że na dalsze rozstrzygnięcia ma czekać w więzieniu.
Ibhais niedawno rozpoczął strajk głodowy. Przekazał rodzinie, że dzieli celę z 25 więźniami i zmuszony jest spać na betonowej podłodze. Według skąpych relacji, które spływają z Kataru, prawdopodobnie jego kara wyniesie ostatecznie trzy lata. Do MŚ w Katarze pozostał niecały rok.