To nie skandal, ale nie dla polskiego kibica. "William Shakespeare też się pomylił"

Bartłomiej Kubiak
Lionel Messi zasłużył na Złotą Piłkę. Tak, zasłużył. Dla polskiego kibica może nie aż tak bardzo jak Robert Lewandowski, ale jednak Argentyńczyk miał w mijającym roku chwile glorii i chwały. Jego wygrana to żaden skandal.

Zacznijmy od tego, że reguły przyznawania Złotej Piłki są trochę niejasne. To nagroda dla najlepszego piłkarza w danym roku kalendarzowym. I tu już pojawia się pierwszy kłopot, bo co to znaczy najlepszy? Jak to mierzyć: liczbą goli, trofeów, a może oceniać indywidualne umiejętności? Albo po prostu: rozpoznawalność, marketingowy potencjał? Drugim kłopotem jest to, że dziennikarze z całego świata swoje głosy przesyłają do 24 października - dwa miesiące przed końcem roku.

Zobacz wideo

A dwa miesiące to w piłce bardzo dużo czasu. W zeszłym roku Robert Lewandowski od 24 października do końca grudnia zagrał 13 meczów i strzelił 13 goli. W tym, choć rok się jeszcze nie skończył, w ośmiu meczach zdobył 10 bramek i pewnie zdobędzie kolejne, bo do końca roku ma jeszcze pięć spotkań do rozegrania.

Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl

Gdyby futbol sprowadzić tylko do dorobku strzeleckiego, Lewandowski w 2021 roku nie ma sobie równych. Już teraz pod względem liczby zdobytych bramek to jego najlepszy rok w karierze (64). Ale futbol to nie tylko bramki. Futbol to także policzalne trofea, ale i niepoliczalna i trudna do opisania magia, której akurat prędzej nie można odmówić Leo Messiemu niż Lewandowskiemu.

 

"To nie był Król Lear. To był Król Leo"

- W Stanach Zjednoczonych mamy zwyczaj nadawania huraganom ludzkich imion. Jeśli jakiś zostanie nazwany Leo Messim, lepiej czym prędzej uciekaj. William Shakespeare też się pomylił. To nie był "Król Lear". To był "Król Leo". Gdyby Messi był kapitanem Titanica, założyłby siatkę górze lodowej. Mówią, że wszyscy mężczyźni są równi w oczach Boga, ale ten facet sprawia, że poważnie się nad tym zastanawiasz - mówił Ray Hudson, były piłkarz m.in. Newcastle United, a obecnie komentator BeIN Sports.

Hudson nie kryje się ze swoją miłością do Messiego, wielkość Argentyńczyka podkreśla na każdym kroku. Niektórych to może denerwować, ale chyba nie trzeba nikogo przekonywać, że Messi to piłkarz wybitny, mający w sobie to coś, właśnie tę trudną do opisania magię - dar od Boga, o którym wielu może tylko pomarzyć. O jego wielkości świadczy też fakt, jak po odejściu Messiego rozsypała się Barcelona. Innymi słowy: ile Argentyńczyk dawał tej drużynie, nawet jeśli ostatnio nie śrubował już aż tak wielu rekordów i nie podnosił aż tylu trofeów.

W klubowej piłce - choć obecny rok w jego wykonaniu jest przeciętny, szczególnie po transferze do PSG - Messi wygrał już wszystko, co było do wygrania: cztery razy Ligę Mistrzów, 10 razy mistrzostwo Hiszpanii, siedem razy puchar oraz osiem razy Superpuchar Hiszpanii. Jedyne, czego przez te wszystkie lata mu brakowało, to sukcesu w reprezentacji.

"Przez lata był cichym i niepozornym geniuszem"

- To, czego pragnę teraz najbardziej, to triumf z Argentyną. Zawsze daję z siebie wszystko dla drużyny narodowej. Ta grupa piłkarzy zasługuje na sukces - mówił Messi w lipcu przed finałowym meczem z Brazylią na Copa America.

Kiedy w Polsce wszyscy oglądaliśmy Euro 2020, Argentyńczyk na turnieju w Ameryce Południowej, który tam traktowany jest tak samo jak u nas mistrzostwa Europy, strzelał, asystował, czarował dryblingami, ale też potrafił opuścić pole karne rywala i wrócić do linii obrony, by tam pomagać i rozgrywać piłkę.

"Przez lata w kadrze był cichym i niepozornym geniuszem. Ale w końcu zaczął krzyczeć, stał się prawdziwym przywódcą, dojrzał do roli lidera" - pisał "New York Times" o formie Messiego na Copa America, gdzie Argentyna w finale wygrała 1:0 z Brazylią.

Mecz z Brazylią w wykonaniu Messiego nie był wybitny (zwycięskiego gol strzelił Angel Di Maria), ale poprzednie spotkania już tak. To przede wszystkim on - często w pojedynkę - doprowadził Argentynę do tego finału. Zdeklasował wszystkich. Nie tylko pod względem liczby bramek (cztery) i asyst (pięć), ale także w wielu innych statystykach - m.in. w liczbie goli w stosunku do jakości szans (1.35), liczbie bramek z rzutów wolnych (dwie), liczbie celnych prostopadłych podań za linię obrony (dziewięć), wykreowanych szans (21), podań w ostatniej tercji boiska (133) czy liczbie strzałów (28) i liczbie strzałów na bramkę (11).

Siódma Złota Piłka dla Messiego. Zasłużył

Brazylia dotychczas wygrywała każdy z pięciu turniejów Copa America, które organizowała. W tym roku - przegrała. I to jeszcze na słynnej Maracanie, gdzie Messi - zanim podniósł swoje pierwsze trofeum z reprezentacją i zadedykował je zmarłemu Diego Maradonie - najpierw zalał się łzami. "Dziękuję Ci Boże za wszystko, co mi dałeś. Dziękuję, że uczyniłeś mnie Argentyńczykiem" - napisał później na Instagramie.

W poniedziałek w Paryżu łez nie było. Była za to siódma Złota Piłka dla Argentyńczyka, który ma już o dwie statuetki więcej niż Cristiano Ronaldo. Czy Messi na nią zasłużył? Dla polskiego kibica może nie aż tak bardzo jak Lewandowski, ale jednak zasłużył. Jego wygrana to nie jest "Le Cabaret", jak w 2015 roku pisał na Twitterze Lewandowski, kiedy komentował wyniki głosowania i kiedy także wygrał Messi, a Polak zajął czwarte miejsce za drugim Ronaldo i trzecim Neymarem. Teraz Lewandowski był drugi. Gdyby wygrał, cieszylibyśmy się wszyscy. Wygrana Messiego to jednak żaden skandal.

Więcej o:
Copyright © Agora SA