"To był strasznie zimny prysznic. Klęska i koszmar" - pisze w swojej relacji dziennik "Expressen", który zauważa, że Szwecja po raz pierwszy od 10 lat straciła punkty z drużyną narodową, która zajmowała tak niskie miejsce w rankingu. Niskie, czyli 93., bo na tym miejscu są Gruzini, którzy w czwartek na Adjarabet Arena w Batumi po dwóch golach Chwiczy Kwaraccheliego pokonali Szwecję 2:0.
Ale zaczęło się obiecująco, bo "Expressen" zwraca uwagę, że Szwecja - ze Zlatanem Ibrahimoviciem w podstawowym składzie - w pierwszej połowie tworzyła sobie wiele okazji. "Ba, nawet druga połowa była obiecująca, bo po godzinie gry mieliśmy siedem celnych strzałów, a Gruzini - zero" - czytamy w dzienniku.
Wszystko, co złe, zaczęło się w 62. minucie, kiedy Kwaracchelia z bliska pokonał Robina Olsena, a w 78. minucie, stojąc na skraju pola karnego przed pasywną szwedzką obroną, zrobił to po raz drugi. - To było strasznie nonszalanckie. Nie przypominam sobie, by kadra Janne Anderssona wcześniej przed własnym polem karnym zachowała się w ten sposób - analizował drugiego gola w telewizji C More były reprezentant Szwecji Kim Kallstroem.
Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl"
"Byliśmy tak blisko, a jesteśmy tak daleko" - pisze "Sydsvenskan". Z kolei "Aftonbladet" dodaje, że to, jak daleko drużyna narodowa jest od finałów mistrzostw świata, wyjaśni się dopiero za kilka godzin. Czyli po meczu Grecji z Hiszpanią, bo Szwedzi wciąż mieli dwa punkty przewagi nad rywalem w walce o mundial, z którym zagrają w ostatniej kolejce - w niedzielę w Sewilli. Ale już nie mają, bo Hiszpania w czwartek wygrała z Grecją 1:0 i przeskoczyła Szwedów w tabeli.