Podczas Euro 2016 cały świat kibicował Islandczykom. Piłkarze z wyspy, którą zamieszkuje nie więcej niż 400 tys. ludzi, nie tylko wyszli podczas turnieju z grupy, ale jeszcze pokonali Anglię i awansowali do ćwierćfinału, gdzie ulegli dopiero Francji - późniejszym wicemistrzom Europy i mistrzom świata.
Wszyscy kibice zapamiętali dziesiątki tysięcy islandzkich kibiców, którzy na trybunach klaskali w jeden rytm, by zdopingować swoich piłkarzy lub podziękować im po meczu za serce do walki. Hart ducha piłkarzy, na których nikt przed turniejem nie liczył, podziwiali kibice na całym świecie. Tysiące ludzi - również w Polsce - zmieniała na profilach w mediach społecznościowych swoje nazwiska na islandzką modłę. Pojawili się Stefanssonowie, Janssonowie, Robertssonowie czy Stefansdottirki, czy Jansdottirki. Media obiegły informacje, że mecze podczas Euro 2016 ogląda 99 procent Islandczyków, co oczywiście nie było prawdą. Ktoś błędnie zinterpretował badania, które mówiło, że z tych Islandczyków, którzy podczas meczu mieli włączone telewizory, 99 procent patrzyło na mecz. Niemniej jednak wynik robił wrażenie.
Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl
Ale to już przeszłość. Ostatni mecz eliminacji na stadionie Laugardalsvoellur w Reykjaviku Islandii z Armenią obejrzało zaledwie 1697 osób. 87 procent miejsc na stadionie pozostało pustych. To najmniejsza frekwencja na meczu kadry od 1997 r. Kibice odwrócili się od drużyny narodowej nie tylko dlatego, że nie ma już szans na awans, ale również z powodu skandalu, który przeszedł jak tsunami przez tamtejszą federację piłkarską i dotyczy m.in. piłkarzy, którzy grali na Euro 2016. Serwis The Athletic ujawnił w tym tygodniu kulisy afery, która zniszczyła wizerunek złotego pokolenia islandzkiej piłki.
Pierwsza fala tego tsunami uderzyła w czerwcu bieżącego roku, gdy na Instagramie pojawił się anonimowy wpis, w którym kobieta opisywała, jak została zgwałcona przez dwóch Islandczyków za granicą i jak została potraktowana przez policję, gdy wynajęła prawnika, by ścigać przestępców. Nie napisała, kim byli oprawcy. Ujawniła tylko: "Obaj byli znani, jeden z nich cieszy się popularności w kraju i dziś. Wielokrotnie przypominano mi, że jeśli złożę skargę, to zachwieje ich karierami, to przeniknie do prasy i każdy się o tym dowie. Gdy opowiadałam ludziom, co mi się stało, uderzały mnie pytania: Czy jesteś pewna? Chciałaś tego, a potem pożałowałaś. Wtedy pomyślałam i czasem myślę tak i dziś, że nikt mi nie wierzy".
Po tym wpisie na Instagramie pojawiły się plotki, że może on dotyczyć piłkarzy narodowej drużyny. Afera wybuchła, dopiero gdy o sprawie w gazecie "Visir" napisała Hanna Bjorg Vilhjalmsdottir nauczycielka i szefowa Komitetu Równości Płci przy Islandzkim Związku Nauczycieli. Vilhjalmsdottir twierdzi, że zna autorkę wpisu od bardzo dawna i ujawniła całą prawdę: - Chciałam zmusić islandzki związek piłki nożnej, by się z tym zmierzył.
Do domniemanego przestępstwa miało dojść w 2010 r. w Kopenhadze. A dopuścić się go mieli kapitan drużyny Aron Gunnarsson i - co ujawniono dopiero w październiku - Eggert Jonsson.
Sprawą zajęła się islandzka policja: - Mogę potwierdzić, że na nowo otworzyliśmy sprawę, która pojawiła się w 2010 r. - powiedział The Athletic, Aevar Palmi Palmason, szef wydziału ds. ścigania przestępstw seksualnych w Reykjaviku. - Otrzymaliśmy nowe informacje. Nasze prawo pozwala na powrót do umorzonych spraw pod szczególnymi warunkami. Potrzebowaliśmy uzasadnionych powodów i mogę potwierdzić, że takie powody mamy. Nowe dane wyszły na jaw. Przesłuchujemy wielu ludzi.
W odpowiedzi na medialne zarzuty prawnik Gunnarssona wystosował oświadczenie do redakcji "The Athletic", w którym kategorycznie zaprzeczył, jakby jego klient dopuścił się przemocy wobec "kogokolwiek, gdziekolwiek i kiedykolwiek". Dodał, że jego klient nigdy nie został poinformowany, że toczy się wobec niego jakieś śledztwo i nigdy formalnie nie był o nic podejrzany. - Jedyne czego się ostatnio dowiedzieliśmy, to fakt, że w 2010 r. pojawiły się oskarżenie i że policja nie znalazła podstaw, by poprowadzić tę sprawę dalej - powiedział Einar Oddur. Eggert Jonsson również zaprzeczył oskarżeniom.
Artykuł Vilhjalmsdottir wywołał medialną burzę. Prezes islandzkiej federacji piłki nożnej Gudni Bergsson w telewizyjnym wywiadzie stwierdził, że on nigdy nie miał żadnych informacji o jakichkolwiek seksualnych nadużyciach, których mieli się dopuszczać piłkarze drużyny narodowej. Już dzień później okazało się, że kłamał.
Na słowa prezesa zareagowała Thorhildur Gyda Arnarsdottir. W telewizyjnym wywiadzie na żywo ujawniła, że on i jej przyjaciółka były napastowane i molestowane seksualnie przez jednego z zawodników islandzkiej kadry. W dodatku okazało się, że szef zawiązku został o tym fakcie poinformowany następnego dnia po zajściu przez ojca kobiety. Prezes jednak zrobił wszystko, aby zamieść sprawę pod dywan.
Choć media ani Arnarsdottir nie ujawniły nazwiska zawodnika, to pięć dni później Kolbeinn Sigthorsson, najlepszy strzelec w historii reprezentacji Islandii (26 goli, pozycję lidera dzieli z Eidurem Gudjohnsenem) wydał oświadczenie, w którym zaprzeczył oskarżeniom. Jednocześnie przyznał, że zawarł z Arnarsdottir ugodę przedsądową, aby nie dopuścić, by sprawa trafiła na wokandę i wywołała medialną burzę.
Ujawnione informacje nie dały wyboru Bergssonowi. Początkowo chciał tylko zrezygnować z pełnionej funkcji tylko tymczasowo, ale zarząd związku nie zgodził się na takie rozwiązanie. Potem do dymisji podał się cały zarząd. Nową prezeską związku została Vanda Sigurgeirsdottir.
Dwa ujawnione przypadki to nie koniec afery. Vilhjalmsdottir twierdzi, że wie jeszcze o innych, gdy piłkarze reprezentacji Islandii używali wobec kobiet przemocy fizycznej i seksualnej, a związek o tym milczał.
The Athletic twierdzi – na podstawie swojego "wysoko postawionego" źródła - że Vilhjalmsdottir brała udział w ustalaniu kadry na mecze eliminacji mundialu. Została zaproszona do związku, by wykreślić z listy zawodników, którzy według jej wiedzy mogli się dopuszczać przemocy wobec kobiet. Vilhjalmsdottir odpowiedziała, że owszem była w związku i lista zawodników została jej przedstawiona przed ich powołaniem, ale nie brała ona udziału w wyborze, kto ma być powołany, a kto nie.
W ubiegłym tygodniu ujawniono, że OFGAR, feministyczna grupa aktywistek wysłała do związku listę ze szczegółami kolejnych zarzutów o seksualne przestępstwa i stosowanie przemocy przez zawodników kadry. Dokument jest obecnie analizowany przez Narodowy Komitet Olimpijski i Związek Sportowy Islandii.