"Ch***wy piłkarz" stał się legendą. Cristiano Ronaldo rwał ze złości włosy. Teraz może być wdzięczny

Konrad Ferszter
Siedem tytułów w roli asystenta trenera i aż 21 jako samodzielny szkoleniowiec - to dorobek Waltera Smitha w ukochanych Glasgow Rangers. Legenda mistrza Szkocji, która w bardzo dużym stopniu przyczyniła się też do rozwoju Cristiano Ronaldo, zmarła we wtorek w wieku 73 lat po długiej walce z chorobą nowotworową.

Chociaż Walter Smith w Manchesterze United pracował zaledwie dziewięć miesięcy, to jego wpływ na zespół był bardzo duży. To właśnie ówczesnemu asystentowi sir Alexa Fergusona przypisuje się największe zasługi przy przemianie, jaką przeszedł Cristiano Ronaldo. Przemianie, która pozwoliła egoistycznemu dzieciakowi z Portugalii stać się jednym z najlepszych piłkarzy w historii.

Zobacz wideo Polish Esport Cup

Smith, wieloletni przyjaciel Fergusona, trafił na Old Trafford w marcu 2004 roku, czyli w trakcie pierwszego sezonu Ronaldo w Premier League. Słynący z bardzo dobrej współpracy i relacji z zawodnikami Szkot w Manchesterze odpowiadał przede wszystkim za indywidualny rozwój piłkarzy. Jego uwagę od razu przykuł Ronaldo, który 17 lat temu w niczym nie przypominał zawodnika, którym zachwycaliśmy się w kolejnych sezonach.

Portugalczyk nie był jeszcze efektownym dryblerem i maszyną do strzelania goli. Kilka miesięcy po transferze ze Sportingu Ronaldo częściej irytował egoistycznymi zachowaniami, przetrzymywaniem piłki i frustracją po nieudanych zagraniach. Treningi ze Smithem sprawiły, że 19-latek z Madery nauczył się grać zespołowo i zaadaptował się do tempa wymaganego na najwyższym poziomie.

- Już wtedy widać było, że Ronaldo ma wielki talent i chęć dążenia to tego, by zostać najlepszym piłkarzem na świecie. Był jednak bardzo niecierpliwy i egoistyczny. Irytował nas. Smith zmienił go nie do poznania - w rozmowie z beIN Sports wspominał były pomocnik Manchesteru United, Darren Fletcher.

I dodał: - Tuż po przyjściu do drużyny Smith zdecydował, że w trakcie wewnętrznych gier na treningu nie będzie odgwizdywał fauli. Kiedy Ronaldo brał piłkę i nie oddawał jej, zaczynając swoje sztuczki, od razu był faulowany. Chociaż byliśmy w jednym zespole, to nikt nie odstawiał nogi. Ronaldo, którego wcześniejsze miesiące przyzwyczaiły do specjalnego traktowania, ze złości rwał sobie włosy z głowy. Potrafił wkurzać się tak, że chciał schodzić z treningów.

- Po kilku dniach zrozumiał, że Smith nie chce go skrzywdzić. Wręcz przeciwnie. Wystarczyło raptem kilka tygodni, by Ronaldo nauczył się oddawać piłkę, grać na jeden-dwa kontakty i pokazywać się na wolnej pozycji. Miał dość przyjmowania kopniaków. Nie mam wątpliwości, że Smith pomógł mu stać się jednym z najlepszych zawodników na świecie - zakończył Fletcher.

"Ch***wy piłkarz"

Smith, który po długiej walce z rakiem zmarł we wtorek rano, wpłynął nie tylko na Ronaldo. W Szkocji, gdy mówisz Walter Smith, od razu myślisz Glasgow Rangers. To temu klubowi Smith kibicował od dziecka, to z nim zdobył siedem trofeów jako asystent i aż 21 jako pierwszy trener. 

Jak sam przyznał, jego największym rozczarowaniem było to, że nigdy nie zagrał w barwach ukochanego klubu. Nie stało się tak, bo Smith był co najwyżej przeciętnym piłkarzem. Jego największym sukcesem w karierze był udział w finale Pucharu Szkocji w sezonie 1973/74, w którym jego Dundee United przegrało z Celtikiem 0:3.

To właśnie w Dundee United Smith spędził aż 12 lat swojej kariery piłkarskiej i to tam zaczął też przygodę z trenerką. Do pracy w zawodzie namówił go jego trener z Dundee - Jim McLean - który nie widział sensu, by Smith kontynuował karierę zawodnika po ciężkiej kontuzji kolana.

- W trakcie sezonu 1976/77 McLean przyszedł do mnie i powiedział: "Na pewnym etapie kariery musisz spojrzeć sobie w twarz i zastanowić się, jak dobrym zawodnikiem jesteś. Nie bój się prawdy Walter, ty jesteś ch***wy. Uważam jednak, że masz wielki talent i możesz być świetnym trenerem. Może zostaniesz moim asystentem?". Może nie był czuły jak przy oświadczynach, ale nie mogłem mu odmówić - wspominał Smith.

Przyjęcie oferty McLeana okazało się strzałem w dziesiątkę. Duet sprawił, że Dundee United przeżyło najlepszy czas w historii. W sezonie 1982/83 klub zdobył pierwsze mistrzostwo Szkocji, w kolejnym roku zagrał w półfinale Pucharu Europy, gdzie w dwumeczu minimalnie uległ Romie. Do tego McLean i Smith dorzucili dwa zwycięstwa w Pucharze Ligi.

Legenda Glasgow Rangers

Od pewnego momentu pracę w Dundee United Smith łączył z prowadzeniem młodzieżowych reprezentacji Szkocji. W nagrodę za dobre wyniki został nawet asystentem Fergusona w pierwszej kadrze podczas mundialu w 1986 roku, gdzie Szkoci zajęli ostatnie miejsce w grupie z Danią, RFN i Urugwajem. Chociaż już po tamtych mistrzostwach świata pojawiły się spekulacje, że Smith może objąć kadrę narodową, to temat upadł momentalnie po telefonie Graeme'a Sounessa, który zaproponował mu posadę asystenta w ukochanych Rangersach.

Współpraca Sounessa ze Smithem zapoczątkowała najlepszy okres w historii klubu z Ibrox Park. Szkoci doprowadzili zespół do trzech mistrzostw kraju i czterech Pucharów Ligi. Gdy w 1991 roku po Sounessa zgłosił się Liverpool, nie było wątpliwości, że to Smith powinien zostać jego następcą.

- Souness na pewno zgodziłby się z tezą, że bez Smitha nie osiągnąłby żadnego z sukcesów w Glasgow. Dlatego byłem bardzo spokojny, gdy odchodził do Liverpoolu. W tamtym czasie byłem kapitanem drużyny i gdy zadzwonił do mnie David Murray [prezes Rangsersów - red.] z pytaniem, co byśmy powiedzieli na to, by nowym trenerem został Smith, odparłem tylko, że wszyscy tego chcemy. Byliśmy zachwyceni, bo wiedzieliśmy, że Walter poprowadzi nas do kolejnych sukcesów - napisał w "The Guardian" były piłkarz klubu, Richard Gough.

61-krotny reprezentant Szkocji miał rację. Po odejściu Sounessa Glasgow Rangers zdobyli kolejnych siedem mistrzostw kraju, dorzucając po trzy Puchary Szkocji i Puchary Ligi. W sezonie 1992/93, czyli pierwszych rozgrywkach Ligi Mistrzów, zespół Smitha był o krok od finału. Glasgow Rangers zajęli drugie miejsce w grupie, ustępując jedynie o punkt Marsylii, która w finale pokonała 1:0 AC Milan.

Biedny czas w Evertonie

Sukcesy Glasgow Rangers z początku lat 90. były zasługą nie tylko Smitha, ale też Murray'a, który nie szczędził grosza na głośne transfery. Dość powiedzieć, że w tamtym czasie klub z Ibrox Park wydawał na Wyspach najwięcej, przyciągając nie tylko dobrych, angielskich zawodników, ale też gwiazdy z kontynentu. 

To w tamtym czasie do Glasgow Rangers trafili m.in. Paul Gascoigne czy Brian Laudrup. Po pierwszego z nich Smith pojechał osobiście do Rzymu, by namówić go na transfer z Lazio. - Podjeżdżałem pod dom skuterem, gdy zobaczyłem Smitha pod moimi drzwiami. Na pytanie co robi w Rzymie, odpowiedział: "Przyjechałem po ciebie. Potrzebuję cię w Glasgow". Chociaż wcześniej nie mieliśmy kontaktu, to oczywiście wiedziałem, kim jest i ile znaczy w piłce. Nie miałem wątpliwości i od razu zgodziłem się na transfer - wspominał Gascoigne.

Takich wyników, a przede wszystkim możliwości finansowych Smith nie miał w Evertonie, do którego odszedł w 1998 roku. Był to ruch dziwny i niespodziewany, ale Szkot w jednym z wywiadów przyznał, że poczuł, iż drużyna potrzebuje poważniejszych zmian po utracie mistrzostwa kraju na rzecz Celticu.

Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl

Na Goodison Park Smith nie będzie wspominany najlepiej, choć wydaje się, że w klubie zrobił tyle, ile mógł. Borykający się z poważnymi problemami finansowymi Everton nie tylko stanął na nogi pod względem ekonomicznym, ale też zajmował miejsca w środku tabeli, spokojnie utrzymując się w lidze.

- Trafiłem do Evertonu w 1999 roku, mając już 37 lat. Chwilę wcześniej za trzy miliony funtów z klubu odszedł obiecujący Marco Materazzi. Ten ruch najlepiej pokazuje, w jakiej sytuacji był Everton, ale też jak oddanym i szczerym człowiekiem był Smith. Mimo że byłem u schyłku kariery, to on naprawdę we mnie wierzył i pozwolił mi jeszcze pograć na wysokim poziomie. Chociaż chciał, by klub odnosił sukcesy, to nigdy nie miał pieniędzy na zawodników, których naprawdę chciał. Sądzę, że nikt nie powinien powiedzieć złego słowa o jego pracy w Evertonie - wspominał Gough.

Odbudowa reprezentacji Szkocji

Średni czas w Evertonie i praca w roli asystenta w Manchesterze United sprawiły, że o Smithie nieco zapomniano. Doświadczony szkoleniowiec przypomniał o sobie w roli selekcjonera reprezentacji Szkocji, którą objął w grudniu 2004 roku.

Chociaż za kadencji Smitha Szkoci nie awansowali ani na mundial w 2006 roku, ani na mistrzostwa Europy dwa lata później, to progres kadry był zauważalny gołym okiem. Na początku rządów Smitha Szkoci potrafili zremisować u siebie z Włochami (1:1) czy pokonać na wyjeździe Norwegię (2:1). Eliminacje Euro 2008 zespół Smitha zaczął od trzech zwycięstw z rzędu, pokonując m.in. Francję (1:0). Szkot dzieła jednak nie dokończył, bo w styczniu 2007 roku ponownie zgłosili się po niego Rangersi. 

Smith zostawił reprezentację Szkocji z wielkimi szansami na awans do mistrzostw Europy, awansując z nią z 86. na 26. miejsce w rankingu FIFA. Mimo że Szkoci na Euro 2008 i tak nie pojechali, to 13., czyli najwyższa w historii pozycja w rankingu FIFA, jaką zajmowali w październiku 2007 roku, była też jego wielką zasługą.

Pierwszy finał od 36 lat

Mimo że początkowo szkocka federacja nie chciała się zgodzić na odejście Smitha, to nie było siły, która mogłaby powstrzymać go przed powrotem do ukochanego klubu. Smith wrócił na Ibrox Park, mimo że plotki o fatalnej kondycji finansowej klubu były coraz silniejsze.

Mimo że w pierwszym sezonie po powrocie legendy Glasgow Rangers nie zdobyli mistrzostwa Szkocji, to awansowali za to do pierwszego od 36 lat finału europejskich pucharów. W maju 2008 roku drużyna Smitha przegrała jednak 0:2 z Zenitem Sankt Petersburg w finale Pucharu UEFA. Dwa miesiące wcześniej Rangersi dołożyli do klubowej gabloty kolejny Puchar Ligi.

W kolejnych trzech sezonach na drużynę Smitha w kraju nie było już mocnych. W każdym roku Glasgow Rangers zdobywali mistrzostwo Szkocji, a po ostatnim z nich, w 2011 roku Smith zdecydował się odejść na emeryturę. Przed ostatnim meczem na Ibrox Park, z wnuczętami u boku, żegnał się z kibicami przy akompaniamencie piosenki "Simply the best".

 

Jak się później okazało, Smith nie pożegnał się z klubem na zawsze. Gdy Glasgow Rangers upadli i zaczynali walkę o powrót na najwyższy poziom, Smith przez kilka miesięcy pełnił rolę dyrektora klubu. To też Smith przekonał Ally'ego McCoista do pozostania na stanowisku trenera po upadku i degradacji Rangersów.

Szanowany przez kibiców Celticu

W każdym z tekstów żegnających Smitha Szkot wspominany jest nie tylko jako doskonały trener, ale też wspaniały człowiek. Dość powiedzieć, że był on ceniony nie tylko przez kibiców Rangersów, ale też przez fanów największego rywala - Celticu. W dniu śmierci Smitha pod Ibrox Park pojawiły się nie tylko niebieskie, ale też zielono-białe szale i znicze.

Dla Smitha Celtic nigdy nie był wrogiem. Był za to cenionym rywalem, bez którego sukcesów, nie byłoby silnych Rangersów. Chociaż Smith od dziecka zakochany był w Glasgow Rangers, to zawsze uważał, że miasto, które jest dziś tak wrogo podzielone, jest miejscem dla dwóch wielkich klubów. Gdy kibice obu drużyn zaczęli się coraz mocniej dzielić, Smith nigdy nie miał problemu z docenieniem wspaniałych piłkarzy Celticu.

Gdy w 2008 roku zmarł Tommy Burns - ikona Celticu - Smith był jednym z mężczyzn, który niósł trumnę z jego ciałem. Na pogrzebie Szkot przemawiał w obecności tysięcy kibiców "The Bhoys", wspominając ich przyjaźń i czasy rywalizacji na boisku. - To był wielki człowiek, który potrafił żyć nie tylko swoim życiem, ale też w pełni oddawał się przyjaciołom. Dziś coraz trudniej o takich ludzi - powiedział Ferguson, cytowany przez oficjalną stronę Manchesteru United.

- Walter był świetnym liderem i trenerem, który poprowadził ten klub do największych sukcesów w historii. Był wszystkim, co reprezentuje ten klub, to on współtworzył jego DNA. Wiadomość o jego śmierci jest jedną z najgorszych w historii Rangers FC - dodał obecny trener zespołu, Steven Gerrard.

I zakończył: - Był ze mną od pierwszego dnia pracy tutaj. Nie zliczę wspólnych śniadań, kolacji, wypadów na kawę, w trakcie których dawał mi bezcenne rady. Nikt jak on nie kochał tego klubu. Był dla mnie jak ojciec, uczynił mnie lepszym człowiekiem. Bardzo trudno jest mi przyjąć to, że już się nie zobaczymy.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.