• Link został skopiowany

14-krotny mistrz Polski odradza się po upadku. A kiedyś oferowano im Firmino

Ruchu Chorzów już od ponad czterech lat nie ma w piłkarskiej ekstraklasie. 14-krotny mistrz Polski w tym czasie spadł aż do III ligi, ale teraz, po nowym rozdaniu w klubie, starają się piąć w górę po kolejnych szczeblach. Obecnie walczą o awans do I ligi. - Chcemy, by Ruch wrócił na swoje miejsce - mówią w Chorzowie.
Daniel Szczepan z Ruchu Chorzów
Fot. Grzegorz Celejewski / Agencja Wyborcza.pl

W latach 2017-2019 Ruch Chorzów spadł z ekstraklasy aż na poziom III ligi. Od tego czasu "Niebiescy" walczą o powrót do elity. Póki co udało im się awansować na poziom centralny. W sezonie 2021/22 II ligi zespół z Chorzowa zajmuje drugie miejsce, co sprawia, że może powoli celować w zrobienie kolejnego kroku do przodu - awansu do I ligi.

Zobacz wideo Łukasz Piszczek wrócił do Goczałkowic. "Tu się urodził, tu jest jego miejsce"

-  Za wcześnie, by o tym mówić, ale zrobimy wszystko, by się udało. Pod względem infrastruktury na pierwszą ligę jesteśmy gotowi. Po ewentualnym awansie z pewnością przydałoby się więcej pieniędzy. Będziemy stawać na głowie i załatwimy. Ale o awansie na razie w klubie nie rozmawiamy. Praca, pokora, determinacja – to nasze hasło - mówi w rozmowie z portalem Sport.TVP.pl członek rady nadzorczej Ruchu Chorzów, Marcin Stokłosa.

Zarówno jemu, jak i Bartoszowi Horodeckiemu, prezesowi Stowarzyszenia Kibiców Wielki Ruch, marzy się powrót Ruchu tam, gdzie ich zdaniem jest jego miejsce - do ekstraklasy. A mowa o wielkich kibicach chorzowskiego klubu, którzy całą swoją energię poświęcają na odbudowę obecnego drugoligowca.

- Praca w klubie to spełnienie naszych marzeń. A co ważne – już wiemy, dokąd ten klub został doprowadzony przez chciwość i złą wolę. Nasze podejście nie zmieni się także po awansie do Ekstraklasy, o ile tam wrócimy. Dziś mamy jasny wybór. Albo ten klub będzie istniał i będzie prowadzony na normalnych zasadach, albo zaraz go nie będzie - zaznacza Horodecki.

- My od Ruchu chcemy, tylko by wrócił na swoje miejsce. Jeśli zauważyłbym w klubie jakiekolwiek krzywe zachowanie to pierwszy odchodzę. Poza tym taka osoba zostałaby rozliczona przez braci po szalu i nie mogłaby już przychodzić na stadion. A dla każdego z nas byłaby to najgorsza kara - dodaje Stokłosa.

W Ruchu wreszcie jest normalnie

Przez wiele lat przed sportową zapaścią "Niebieskich", która doprowadziła ich do III ligi, o Ruchu mówiło się bardzo wiele w kontekście problemów organizacyjno-sportowych. Pod tym względem klub wszedł w zupełnie nową rzeczywistość. 

– Niech dowodem naszej skuteczności będzie fakt, że przez 1,5 roku wszystkie wypłaty były na czas. W Ruchu nie było tak nigdy. Dla wielu pracowników to szok, ale też zachęta do dalszej pracy - przyznaje Marcin Stokłosa, po czym dodaje, że nowe rozdanie w Ruchu nie oznacza odcięcia się grubą kreską od "grzechów z przeszłości". - Myśli były różne, ale na koniec ustaliliśmy, że honorowo bierzemy na siebie wszystkie zadłużenia. Nie uciekamy, a stawiamy czoła problemom. Dziś uderzają w nas nawet rzeczy z 2012 roku - kontynuuje.

– Ruch kojarzy się dziś z ogromnym zadłużeniem, a jakby ktoś wszedł z 10 mln złotych to mamy całkowicie zdrowy klub. Postępowanie układowe sprawiło, że zadłużenie zostało rozłożone na raty. Jedyne długoterminowe zobowiązanie to dług wobec miasta Chorzów, które wkrótce będzie wymagane. To 12 milionów złotych, które należy zacząć spłacać od 2026 roku - tłumaczy Horodecki.

Kiedyś oferowano im Firmino, teraz marzą o stadionie na ekstraklasę

Mimo dobrej sytuacji w tabeli II ligi, w Chorzowie bardzo spokojnie podchodzą do kwestii pięcia się w górę po kolejnych szczeblach rozgrywkowych. Priorytetem jest bowiem działanie według określonych realiów i dalsze uzdrawianie klubu, aby znów nie walczyć z demonami przeszłości. 

- W 2011 roku pewna agencja menedżerska proponowała nam Roberto Firmino. W tamtym czasie piłkarze zarabiali w Ruchu nawet 80 tys. złotych. Bez premii. Nie wiem, jak ktokolwiek mógł do tego dopuścić. A jednak tak się działo i dlatego dziś jesteśmy w takim miejscu, a nie innym - wspomina Stokłosa. 

Stokłosa i Horodecki nie mają wątpliwości, czego brakuje Ruchowi, żeby w przyszłości wejść na wyższy poziom.

 – Ja rozmawiając z prezydentem mówię wprost. Zaznaczam, że doceniam obecne wsparcie ze strony miasta. Ale pan prezydent jedenaście lat temu obiecał Ruchowi stadion i ma tego świadomość. Ruch to nieodłączny element Chorzowa i mam do prezydenta ogromny żal, że stadion nadal nie powstał. Był obiecany, a go nie ma. Takie są fakty, a z faktami nie warto dyskutować - tłumaczy Stokłosa.

- Dziś nasz stadion odstaje nie tylko do tych w Ekstraklasie, ale też częściowo od obiektów w pierwszej, czy nawet drugiej lidze. Ruch mierzy wyżej niż II liga i prezydent wkrótce znów będzie musiał się z tym zmierzyć. Naszym zdaniem w 2019 roku prezydent się obraził i od tego czasu w sprawie stadionu nie dzieje się w zasadzie nic. Miasto nie ma żadnego pomysłu na ten klub. Jaka ma być rola Ruchu? Jaki jest plan infrastrukturalny? Proponowaliśmy, by podzielić budowę stadionu na etapy. "Nie da się" – słyszeliśmy. Imposybilizm panujący w mieście osiągnął poziom maksymalny - dodaje Horodecki.

Drugi w tabeli II ligi Ruch Chorzów ma na swoim koncie 25 punktów po 11 kolejkach i traci tylko punkt do prowadzącej Stali Rzeszów. 14-krotny mistrz Polski ma też sześć punktów przewagi nad trzecim Motorem Lublin. W najbliższej kolejce Ruch zagra w niedzielę na wyjeździe z innym beniaminkiem - Radunią Stężyca.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

  • Link został skopiowany
Więcej o: