"Nasz futbol przestanie istnieć". Takie rzeczy dzieją się w Europie. To koszmar

Kacper Sosnowski
To brzmi niczym scenariusz mafijnego serialu, ale to wydarzyło się naprawdę. "Niektóre kluby istniały tylko po to, by zarabiać na ustawianiu meczów, a nie na grze w piłkę nożną". Skala korupcji w futbolu urosła do takich rozmiarów, że śledczy mówią: mołdawska piłka musi przestać istnieć.

Krótka notatka Europolu i Mołdawskiego Departamentu Zwalczania Korupcji z grudnia 2020 r. przemknęła przez media niemal niezauważona. Być może chodziło o zbyt formalny język, być może dlatego, że mowa o lidze mołdawskiej. Jednak to, co ustalili śledczy - a mówimy o systemowym sterowaniu tamtejszą piłką - nadaje się na scenariusz mocnego, mafijnego serialu. Po pierwsze - sprawa ciągnęła się latami. Po drugie - umoczona w korupcję była połowa ligi. Po trzecie - buntowników usuwano. I w końcu - z ustawiania meczów sposób na życie uczynili sobie absolutnie wszyscy - piłkarze, sędziowie, działacze. Wszyscy.

Zobacz wideo Tomasz Łapiński w „Wilkowicz Sam na Sam": Nie przyjmuję tłumaczeń, że młody piłkarz wplątał się w korupcję, bo nie miał wyjścia

"Niektóre kluby istnieją, tylko by zarabiać na ustawianiu meczów, a nie na grze"

W Mołdawii los piłkarzy był prosty, ale i brutalny. Albo byłeś na tyle dobry, aby wyjechać, albo zostawałeś w ojczyźnie i godziłeś się na grę w ustawianych meczach. Jeden z informatorów mówił wprost: - Piłkarze byli instruowani, że ich zadaniem nie jest wygrywanie spotkań, tylko zarabianie kasy dla działaczy.

- Niemal zawsze musieliśmy dopraszać się o wypłaty. Zdążyłem już odejść, a oni wciąż są mi winni kasę – mówi serwisowi josimarfootball.com jeden z byłych piłkarzy. Ale to nie było do końca tak, że w mołdawskiej piłce nie można było nieźle zarobić. Klub graczom oferował ekstra pensję: za udział w ustawionym meczu. 

Ustawianie jednego spotkania było wyceniane na około 300-400 dolarów dla jednego piłkarza. To równowartość jego miesięcznej pensji. Stawki dla działaczy były znacznie wyższe: od 12 do 25 tysięcy dolarów na klub. W Mołdawii, która ma PKB zbliżone do afrykańskich państw, to gigantyczne pieniądze.

Na czym dokładnie polegało oszustwo? Podczas zmanipulowanego meczu zawierano na niego zakłady. I to one przynosiły największy zarobek. Grano głównie u bukmacherów z Azji. System manipulacji był nieźle rozwinięty, obstawiano zróżnicowane zdarzenia, również te, na które kursy były wysokie. Czasem chodziło o kartkę dla gracza, czasem, aby w ciągu najbliższych minut spowodować karnego. Obstawiano na żywo.

Znak szedł z ławki rezerwowych. - Przed meczem ustalaliśmy ze sztabem obowiązujący kod. Czasami hasło brzmiało "grajmy szybciej", innym razem "więcej podań" lub "wyjdźcie z obrony". Znaki nigdy nie były takie same, ale wiedzieliśmy, że "wyjdźcie z obrony" dzisiaj znaczyło "teraz tracimy bramkę". Kreatywność była spora. Czasem nie trzeba było nic graczom krzyczeć. Wystarczył gest lub ruch trenera czy asystenta, który przeszedł w odpowiednie miejsce - opowiada jeden z piłkarzy. 

Śledczy ustalili, że tylko od lipca do grudnia 2020 r. ustawiono co najmniej 20 meczów. Ale nieoficjalnie jest jasne, że było ich kilka razy tyle. - Niektóre kluby istniały, tylko by zarabiać na ustawianiu meczów, a nie na grze w piłkę nożną - tłumaczy anonimowy piłkarzy.

"Działanie na rzecz wsparcia klubu" i treningi na żwirze

Ważne: jeśli piłkarz nie godził się na oszustwa, trenerzy zwykle wyrzucali go z drużyny. Dwaj relacjonujący proceder zawodnicy w ciągu ostatniego roku musieli zmienić kluby. Dodawali, że przed transferem najpierw upewniali się, że ich nowy pracodawca nie zarabia w ten sam sposób, co dawny i nie trzeba będzie znowu  robić przekrętów. Co ciekawe, rozgrywki ligowe w Mołdawii i pucharze kraju były transmitowane w telewizji, na Facebooku i Youtube. To jednak nie odstraszało od przekrętów.

- Mówili nam, że prezes tak zdecydował i musimy mu pomóc, musimy działać na rzecz wsparcia klubu - tłumaczył jeden z graczy. Oczywiście, nie zawsze trzeba było zwracać się o wsparcie do wszystkich piłkarzy, gdy chodziło o uzyskanie odpowiedniego wyniku. Czasem, kiedy klub chciał mecz przegrać, organizował graczom specyficzne zajęcia.

- Przed ustawionymi meczami przeważnie trenowaliśmy na żwirze lub w parku. Ćwiczyliśmy ciężej niż zwykle. Zadawaliśmy sobie pytania, dlaczego trener nakłada na nas takie obciążenia dzień przed meczem, a czasem nawet w dniu meczu - relacjonował to jeden z piłkarzy.

Takie spotkania łatwiej było "naturalnie" przegrać, bo piłkarze podczas nich byli bardzo zmęczeni. Pieniądze za zaaranżowane mecze wypłacano w kopertach podczas treningów. Wydawał je klubowy personel, ktoś ze sztabu czy klubowej administracji.

"Mołdawski futbol za kilka lat przestanie istnieć"

Mołdawskie media po rozmowach z piłkarzami ustaliły cześć ustawionych spotkań. Było wśród nich choćby rewanżowe starcie ćwierćfinału krajowego pucharu z października 2019 r.

Codru Lozova grał ze Sperantą. Po pierwszym meczu (2-2) Cudru miało przegrać. Wynik 0:5 i gole, które padały, można zobaczyć poniżej. Były w nim fatalne błędy obrony, zagranie piłki ręką w karnym, jedenastka i zmiana bramkarza. Przy dwóch wyrównanych drużynach było to bardzo podejrzane spotkanie.

 

Momentami dochodziło do kuriozalnych sytuacji. Jak wtedy, gdy w ciągu kwadransa gra nagle się ożywiała, bo jedna drużyna musiała w kilkanaście minut strzelić trzy gole, więc niemal wszyscy jej zawodnicy szli do ataku, a rywale niemal podawali im piłki.

- Myślę, że mołdawski futbol za kilka lat przestanie istnieć – mówi jeden z rozmówców josimarfootball.com.  Wyjaśnianie korupcyjnej afery idzie bardzo opornie. Mołdawska telewizja Jurnal TV, która przeprowadzała w tej sprawie własne śledztwo, natrafiała na zmowę milczenia.

Zmowa milczenia i zakusy na reprezentację

"Większość przesłuchiwanych odmawia współpracy z naszym wydziałem" – dodaje rzecznik Mołdawskiego Departamentu ds. Zwalczania Korupcji. Do tej pory żaden z klubów nie poniósł konsekwencji za ustawianie meczów. Jak na razie zatrzymano 11 osób, ligę zredukowano do ośmiu klubów.

I trudno być w tej sprawie optymistą, a zwłaszcza przyglądając się "aferze stulecia" w Mołdawii, w której z trzech krajowych banków w 2014 r. wyparował miliard dolarów. Dotyczy ona najpotężniejszych oligarchów, bankierów i polityków, media sugerują, że zamieszanych jest w nią co najmniej 40 osób. Do więzienia na razie trafił były premier kraju i kilku biznesmenów. Ale końca wyjaśnień co stało się z kwotą stanowiącą 13 proc. PKB kraju nie widać.

To właśnie przez sprzyjający korupcji klimat mołdawski sport już wcześniej był zapraszany przez azjatyckie mafie do współpracy. W 2015 roku do wiceprezesa Mołdawskiej Federacji Piłkarskiej, a zarazem asystenta trenera drużyny narodowej odezwał się syndykat w Singapurze.

- Zaprosili mnie do restauracji, a po towarzyskiej rozmowie powiedzieli, co proponują. Chcieli ustawiać mecze reprezentacji narodowej i drużyn młodzieżowych oraz drużyn kobiet. Nic nie powiedziałem. Potem od razu zadzwoniłem na policję - relacjonował w "New York Times" Ion Testemitanu. Kolejne spotkanie z singapurskimi przedstawicielami było już nagrywane w porozumieniu z policją. Wysłannika udało się oskarżyć o próbę korupcji. Obecnie tamtejszy związek piłkarski prowadzi w sprawie ustawiania meczów własne śledztwo i przypomina, że utworzył nawet infolinię przeznaczoną do walki futbolowymi oszustwami.

- Ustawianie meczów wpływa na nasz wizerunek. Niszczy istotę futbolu. I kształtuje nowe pokolenia w koszmarny sposób. Zniechęca też sponsorów i oddala fanów od trybun - mówi Eugen Zubic z departamentu antykorupcyjnego. - Niestety, nawet po tym, jak przeciwko oskarżonym rozpoczęliśmy działania dyscyplinarne, kluby nadal manipulują meczami.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.