"Listonosz myślał, że wyświadcza mi przysługę. Okazało się, że to groźba śmierci"

Gdy kupił nowe audi, został oskarżony o korupcję. Na jednym z treningów sędziowskich ruszył z pięściami na kolegę. W stronę Jose Mourinho rzucił kiedyś butem. Choć na kopercie z listem, w którym grożono mu śmiercią, nie było żadnego adresu, przesyłka dotarła do niego bez problemu. Jeden z najlepszych od niedawna emerytowanych sędziów angielskich napisał autobiografię.

Wrażenie, jakie odnieść można z fragmentów publikacji, które prezentują angielskie i amerykańskie media, jest jedno. Sędziowie mają pod górkę nie tylko z piłkarzami, trenerami, fanami, ale i nie powinni opuszczać gardy we własnym środowisku. Jak opisał to Mark Clattenburg w rozmowie z The Athletic, "sędziowie są jak wspinacze, którzy idą pod górę sami i raczej cieszą się, jak widzą schodzących w dół". Clattenburg podczas kariery szedł w stronę kolejnych szczytów. Przez 13 lat sędziował mecze Premier League, pracował podczas finału igrzysk olimpijskich, finału Ligi Mistrzów i Euro 2016 (sędziował tam m.in. mecz Polaków ze Szwajcarią), wtedy wybrano go zresztą najlepszym sędzią na świecie. Ale nerwów futbol zszargał mu sporo.

Zobacz wideo Marciniak: "Sędziowie wcale nie boją się VAR-u! Technologia może uratować mi twarz" [SEKCJA PIŁKARSKA #80]

Bo kupił sobie auto, a kolega miał korupcyjne przeczucie

Choć zawód sędziego powinien łączyć się ze szczególną umiejętnością utrzymania nerwów na wodzy, Clattenburgowi nie zawsze to wychodziło. W książce przyznaje, że kiedyś starł się z kolegą, Martinem Atkinsonem. Panowie grali w piłkę w kilka osób w sali gimnastycznej, ale przy jednej z akcji w ruch poszły ręce i skończyło się na wymianie ciosów. "Od tego momentu zawsze był między nami pewien poziom szacunku, ale przyjaźń zniknęła" - wspomina.

Clattenburg pokłócił się również z dobrze znanym polskim kibicom Howardem Webbem, po jednym z meczów Euro 2012. Wtedy powód był jednak banalny. Webb poszedł po meczu na imprezę i nie poinformował o tym swojego kolegi. Clattenburg siedział w hotelu sam i zastanawiał się, dlaczego Webb nie odpowiadał na jego telefony. Poczuł się wtedy urażony. Dużo trudniejsze było jednak dla niego, to co wydarzyło się w 2015 r., gdy kupił sobie Audi R8. To wtedy jeden z innych sędziów, który nie mógł zrozumieć, skąd go na to stać, poinformował Professional Game Match Officials Limited (PGMOL), organ zrzeszający arbitrów, iż podejrzewa Clattenburga o ustawianie meczów. - Kupiłem fajny samochód, bo miałem dobrą pracę. Moja żona też miała dobrą pracę. Oskarżenie o ustawianie meczów to była dla mnie hańba. A wszystko dlatego, że pewien facet miał przeczucie - komentował to w rozmowie z The Athletic. Zdradza, że wszczęto w tej sprawie wewnętrzne dochodzenie, a Mike Riley, szef PGMOL, zlecił Webbowi, który był też byłym policjantem i dyrektorem technicznym organizacji, zbadanie kilku meczów, podczas których Clattenburg prezentował gorszą formę. Nikt na korupcję dowodów nie znalazł.

To była jedna z tych sytuacji, w której Clattenburg "czuł się obcym" we własnej organizacji. "Gdyby o takim zarzucie dowiedziała się opinia publiczna, mógłbym być skończony" - pisze Clattenburg. Zgadza się też ze słowami, które wyczytał kiedyś w biografii Webba. Jego starszy kolega klimat panujący między sędziami opisał jako "kulturę dźgania w plecy i obsmarowywania".

Życzenia śmierci i oskarżenia o rasizm

Takich mniejszych uderzeń urodzony w Consett (Anglia) arbiter, przyjął więcej. Zdaje sobie sprawę, że ktoś z PGMOL ujawnił gazecie The Sun historię o tym, jak w 2014 r. został zawieszony za złamanie protokołów sędziowskich. Nic wielkiego nie zrobił, poszedł na koncert Eda Sheerana, ale intencją tego donosu – jak sam mówi - było "sprawienie, żeby wyglądał głupio".

Clattenburg musiał też mieć twardą skórę, gdy Chelsea po jednym z meczów z MU, oskarżyła go o rasizm wobec Johna Obi Mikela i Juana Maty. Mata miał usłyszeć pod swym adresem, że jest "hiszpańską ciotą".

"Nie mogłem się w tej sprawie wypowiadać, powiedzieć światu, że to jakiś wymysł. Czułem się jak zakładnik we własnym domu. Za oknem czekali fotoreporterzy, czający się jak snajperzy na pierwszy strzał z aparatu. To mogło zrujnować moją karierę i moje życie" - opisuje Clattenburg we fragmentach książki cytowanej przez Daily Mail.

Dodaje, że kosztowało go to sporo łez, a rodzina dawno nie widziała go tak roztrzęsionego. Im dalej było od meczu, tym narracja Chelsea w sprawie oskarżeń była coraz bardziej rozmyta. Do Clattenburga zadzwonił nawet sir Alex Ferguson. - Nie wierzymy, że to powiedziałeś. Nikt z moich graczy tego nie słyszał. Wierzę w twoją uczciwość, więc będziemy cię wspierać - mówił. Międzynarodowy arbiter dodaje, że nigdy nie otrzymał przeprosin od Chelsea ani Johna Obi Mikela za niesłuszne oskarżenia. Wyjaśnienie sprawy trwało 25 dni. W tym czasie arbiter nie sędziował. Był to jedyny raz, kiedy poczuł prawdziwego ducha wspólnoty wśród kolegów po fachu. Raz też czuł, że sam musi kogoś szczególnie wesprzeć. To było wtedy, kiedy już nie tylko Mike Dean, ale też jego rodzina, otrzymywali wiadomości z pogróżkami i życzeniami śmierci. Clattenburg też przez to przechodził.

"Pewnego dnia listonosz przyszedł z listem, na którym nie było nic poza moim nazwiskiem na brązowej kopercie. Listonosz myślał, że wyświadcza mi przysługę. Okazało się, że to groźba śmierci. Przekazałem to policji, ale co mogła zrobić policja?" - pisze arbiter w biografii. 

Butem w stronę Mourinho

Clattenburg opisuje też, jak presję na nim starali się wywierać znani trenerzy. Wspomina, jak po meczu Manchesteru United ze Stoke City (1:1) do jego pokoju wszedł Jose Mourinho.

- Tym razem musisz być szczęśliwy – powiedziałem od razu. – Nie możesz mnie winić za ten wynik.
- Mogę – odparł. Chodziło mu o brak rzutu karnego za rzekome zagranie ręką jednego z przeciwników.
- Wiem, że nie popełniłem błędu.
- Nie. Widziałem wideo. Pomyliłeś się – oznajmił i zaczął swą narrację.
- Zamknij się człowieku, ok? - podniosłem but i cisnąłem nim o ścianę obok niego. - Wynoś się z mojej garderoby. Wyjść! - dodałem.

Clattenburg dodał, że szkoleniowiec stał zmrożony i nic już nie dodał. - Miałem dość tych absurdalnych gier psychologicznych - komentował swoją reakcję arbiter. Podobne psychologiczne zagrywki stosował Juergen Klopp. Clattenburg wspomina, że Niemiec wszedł do jego szatni przed ważnym meczem z Chelsea w 2017 r. Stał w niej razem z kapitanem drużyny Jordanem Hendersonem.

- Stał i patrzył na mnie przez pół minuty. Czy Klopp myśli, że byłem głupi? Nie dałem mu się zastraszyć. Gdy wyszedł, pomyślałem, że to dziwny facet - opisuje były sędzia.

Jeśli chodzi o wspomnienia związane z Fergusonem, arbiter pamięta mecz United z Evertonem, akurat pracował na tych zawodach jako sędzia techniczny. Kiedy Wayne Rooney strzelił gola dla United, jeden z kibiców gospodarzy rzucił telefonem komórkowym w bramkarza gości. - Mark, mam nadzieję, że to Vodafone – zawołał sir Alex Ferguson, gdy Clattenburg odbierał urządzenie od sędziego liniowego. Vodafone był wówczas sponsorem United.

Clattenburg opisuje też, jak w Premier League żegnał się z nim szef sędziów Mike Riley, który zapytał arbitra, gdzie chciałby pojechać na swój ostatni mecz.

"Powiedziałem mu, że chciałbym, aby to był Tottenham, żebym zabrał rodzinę do Londynu, spędził tam miły weekend. Moje ostatnie trzy gry? West Brom przeciwko Bournemouth, Everton przeciwko Burnley, West Brom przeciwko Leicester. Bardzo dziękuję, to pokazuje szacunek, jakim mnie obdarzałeś" - skomentował Clattenburg.

Po 13 latach pracy w Premier League Anglik został szefem sędziów w Arabii Saudyjskiej. Potem prowadził też spotkania w Chinese Super League, a ostatnio stanął na czele Greckiego Kolegium Sędziów. Wziął się też za pisanie książki. Autobiografia arbitra ma ukazać się na Wyspach 30 września.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.