- Nie chcemy zawodników, którzy nie zamierzają przedłużać z nami umowy. To działanie na szkodę klubu - stwierdził niedawno Joan Laporta. Tym samym prezes Barcelony wbił szpilkę Ilaixowi Moribie. Ale od początku. Moriba był jedną z rewelacji poprzedniego sezonu. Ronald Koeman zaufał pomocnikowi, stawiając go w hierarchii wyżej niż np. Miralema Pjanicia. 18-latek nie dogadał się z Barcą ws. przedłużenia umowy, więc w lipcu klub odesłał go z powrotem do drużyny rezerw, próbując wymusić presję na agentach Hiszpana, by ci zmniejszyli wygórowane oczekiwania finansowe.
A trzeba dodać, że żaden piłkarz w La Masii nie zarabiał tyle, co właśnie pomocnik. Moriba jednak miał za sobą przełomowy sezon i 14 występów w LaLiga, więc oczekiwał sporej podwyżki. Na nią Barcelony nie było stać, bo klub znajduje się w poważnych tarapatach finansowych. I choć Moriba miał ważny kontrakt do lipca 2022 roku, to 31 sierpnia opuścił Barcę i za 16 milionów euro trafił do RB Lipsk.
Moriba długo nie komentował ani słów Laporty, ani zachowania władz klub. Po przeprowadzce do Lipska jednak powiedział, co mu leży na sercu. - To były najtrudniejsze miesiące w moim życiu. Ja i moja rodzina otrzymała wiele obraźliwych wiadomości. Na szczęście przetrwaliśmy to i jesteśmy tutaj szczęśliwi - portal Goal.com cytuje 18-latka.
- Nie zasłużyłem na tamte wiadomości. Ludzie z Barcelony mówili wiele kłamstw na mój temat, a ja musiałem trzymać język za zębami. Trzymałem go ze względu na szacunek wobec Barcelonie. Zawsze będę miał ten klub w moim sercu - dodaje Moriba.