Legendarny piłkarz musiał uciec z kraju. "Wszystko skradziono. Jestem zastraszany"

- Gdybym nie wyjechał z kraju w 2015 r., naprawdę nie pozwoliliby mi żyć. Nie sam reżim, ale fanatyczni zwolennicy - mówi Hakan Sukur, były znakomity piłkarz reprezentacji Turcji w rozmowie z tureckim dziennikiem "Zaman".

112 meczów, 51 bramek, udział w mistrzostwach Europy (1996, 2000) i brązowy medal mistrzostw świata 2002 - to reprezentacyjny dorobek Hakana Sukura, jednego z najbardziej utytułowanych tureckich piłkarzy. 48-latek to legenda tureckiej piłki, ale w kraju za legendę nie jest uznawany przez wszystkich. Zamiast tego traktowany jest jak wróg publiczny, za którym kilka lat temu wystawiono list gończy.

Zobacz wideo "Paulo Sousa musi szyć, bo wciąż ma pecha do kontuzjowanych piłkarzy"

"Gdybym nie wyjechał z kraju w 2015 r., naprawdę nie pozwoliliby mi żyć"

Uwielbienie do Sukura w Turcji zniknęło po tym, jak piłkarz zaangażował się politycznie. Były zawodnik m.in. Blackburn, Parmy, Interu czy Galatasaray w 2011 roku wstąpił do AKP, partii sprawiedliwości i rozwoju, rządzącej państwem. To właśnie z jej ramienia prezydentem kraju został Recep Erdogan. I to właśnie przez rządy Erdogana Sukur po dwóch latach odszedł ze wspomnianego ugrupowania. Zresztą nie tylko przez prezydenta, lecz także przez wybuch afery korupcyjnej - pisał Bartłomiej Kubiak, dziennikarz sport.pl.

To po niej 48-latek odszedł z polityki i zaczął publicznie krytykować prezydenta. Wówczas nie wiedział, że tym samym wydaje na siebie wyrok. Błyskawicznie na Sukura rozpoczęto polityczną nagonkę, której efektem był nakaz aresztowania byłego piłkarza. Prześladowania rodziny Sukura i nakaz aresztowania zmusiły piłkarza do ucieczki z Turcji. Obecnie mieszka w Stanach Zjednoczonych. Tam po jego piłkarskiej legendzie nie ma już jednak śladu. Tuż po przeprowadzce Sukur pracował jako kelner w jednej z amerykańskich kawiarni, a teraz jest kierowcą Ubera.

Teraz Sukur w rozmowie z tureckim dziennikiem "Zaman" szczerze przyznaje, że ucieczka z kraju była super decyzją.

- Gdybym nie wyjechał z kraju w 2015 r., naprawdę nie pozwoliliby mi żyć. Nie sam reżim, ale fanatyczni zwolennicy. Jeśli bowiem mówisz coś przeciwko reżimowi w Turcji, to jest grupa fanatyków, która uważa, że twoim obowiązkiem jest wykończenie przeciwników. Opuściłem AKP w 2013 r. Zobaczyłem, jak skorumpowany jest reżim, który okrada kraj. Uświadomiłem sobie, że nie chcę mieć z tym nic wspólnego. Zaraz po tym celem ataków stał się sklep mojej żony, moje dzieci były znieważane, grożono nam. Nie dało się tego wytrzymać i postanowiliśmy wyjechać - opowiada Sukur.

- Odebrano mi wszystko, co miałem, wywłaszczono mnie. Wszystko, co zarobiłem i zainwestowałem w moim kraju, zostało mi skradzione przez reżim. Nadal przechodzę przez bardzo trudne chwile, jestem zastraszany, mimo że nic nie zrobiłem. Reżim robi to samo z innymi ludźmi, którzy im nie odpowiadają, którzy się nie zgadzają z ich polityką - dodaje Sukur.

Więcej o: