Artur Boruc nie wytrzymał po meczu Legii i nagrał w nocy mocne wideo. "Nie pasujemy"

Legia Warszawa wygrała z Florą Tallin 2:1, ale nastroje są dalekie od optymistycznych. Wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że wynik był lepszy od gry. Głos w nocy na swoim Instagramie zabrał wyraźnie niezadowolony Artur Boruc.

Mistrzowie Polski w spotkaniu z Estończykami nie zagrali na miarę oczekiwań kibiców. Wszyscy liczyli na pewne zwycięstwo, a o wynik trzeba było drżeć do końca. Zwycięska bramka padła dopiero w doliczonym czasie gry.

Zobacz wideo Cieszynka grozy Kapustki i gol w Lopesa w 91. minucie. Słabą Legię czeka trudny rewanż

"Z takim zaangażowaniem nie pasujemy do Europy"

Artur Boruc zdecydowanie nie jest zadowolony ze środowego spotkania. W nocy po meczu opublikował na swoim Instagramie film prosto z Legia Training Center. - Szybka pointa na dobranoc albo dzień dobry - zaczął były bramkarz naszej reprezentacji. - Tak po krótce. Z takim zaangażowaniem, ambicją, nie pasujemy do Europy. Chcemy tam bardzo być, ale musi być dużo lepiej. Wszędzie. Tak po prostu czuję.

 

Pod filmem w poście Boruc napisał: "Mam nadzieje, ze serce i zaangażowanie wróci. Spokojnej nocy". Wydawało się, że mecz dla Legii rozpoczął się zgodnie z planem. Szybko zdobyta bramka miała napędzić polską ekipę. Jednak Bartosz Kapustka chwilę później, w trakcie cieszenia się z gola złapał kontuzję, która może go wyeliminować z gry na dłuższy czas. - Podejrzenia są w kierunku urazu więzadeł krzyżowych. Nie wygląda to zbyt dobrze. Lekarz badał to kolano "manualnie", bez żadnej aparatury. Liczymy się z tym, że Bartka przez jakiś czas zabraknie - mówił po meczu Czesław Michniewicz, trener Legii.

Kontuzja oznaczała również zmiany w planie taktycznym na ten mecz. To spowodowało, że zabrakło ofensywnych wejść w wolne przestrzenie i ośmieliło Florę Tallin do ataków. Jeden z nich zakończył się bramką i polscy kibice do końca drżeli o wynik. W doliczonym czasie gry gola na 2:1 strzelił jednak Rafael Lopes.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.