W pierwszym meczu 1/8 finału tegorocznej edycji Copa Libertadores pomiędzy Atletico Mineiro i Boca Juniors padł bezbramkowy remis. W rewanżu w teoretycznie nieco lepszej sytuacji był brazylijski zespół, który mógł liczyć na atut własnego boiska. Wydarzenia boiskowe pokazały jednak, że mecz stał na wyrównanym poziomie.
Spotkanie w regulaminowym czasie gry zakończyło się bezbramkowym remisem. Boca Juniors mogło wyjść na prowadzenie w 63. minucie, kiedy to piłkę do siatki skierował Marcelo Weigandt. Arbiter dopatrzył się jednak w tej sytuacji pozycji spalonej, co wzbudziło ogromne kontrowersje. Powtórki pokazały, że jeśli faktycznie był spalony, był on minimalny.
Zawodnicy Boca po meczu nie mogli się pogodzić z taką decyzją. - Każdy widział, co się dziś stało. Strzeliliśmy prawidłowego gola, to boli, bo zasłużyliśmy na zwycięstwo - stwierdził po spotkaniu Diego Gonzalez. Ostatecznie do dalszej rundy awansowało Atletico Mineiro dzięki zwycięstwu 3:1 w serii rzutów karnych.
Po końcowym gwizdku sytuacja zaczęła wymykać się spod kontroli. Zarówno piłkarze, jak i przedstawiciele sztabu Boca Juniors zaatakowali sędziego, ochroniarzy oraz policjantów, którzy znajdowali się w tunelu na stadionie w Belo Horizonte. - Analizujemy nagrania wideo. Zidentyfikowano trzech piłkarzy pierwszej drużyny, którym zostaną postawione zarzuty napaści na funkcjonariuszy - mówił porucznik Santiago Mayor na łamach "TyC Sports".
Dzięki zwycięstwu nad Boca Juniors, drużyna Atletico Mineiro awansowała do ćwierćfinału Copa Libertadores, w którym zmierzy się ze zwycięzcą pray River Plate - Argentinos Juniors (1:1 w pierwszym meczu). Obrońcą tytułu wywalczonego w ubiegłym roku jest brazylijskie Palmeiras.