We wtorkowy poranek środowiskiem piłkarskim w Polsce wstrząsnęły sensacyjne doniesienia dziennika "Fakt". Dziennikarze tabloidu poinformowali, że prezes PZPN pobrał podczas swojej drugiej kadencji (2016-2021) aż 1,5 miliona złotych z tytułu premii, która została przyznana w wyniku sukcesów sportowych reprezentacji Polski - za awans na Euro 2016 i 2020 oraz mistrzostwa świata w 2018 roku.
"Fakt" zwrócił także uwagę, że zgodnie z zapowiedziami Boniek przez ostatnie dziewięć lat nie pobierał pensji, ale to nie znaczy, że w Związku pracował za darmo, bo wypłatę zastąpiła mu służbowa karta płatnicza bez limitu, z której korzystał. Poza tym nie wydał nawet grosza na mieszkanie w Warszawie, które wynajmował mu Związek.
Sam Zbigniew Boniek zaprzeczył od razu na Twitterze wszelkim doniesieniom, jakie przekazał dziennik "Fakt". - Pisanie głupot widzę, jest w modzie... Viva poważne dziennikarstwo - komentował prezes PZPN. Po południu natomiast Związek opublikował na swojej stronie internetowej specjalne oświadczenie, w którym oficjalnie zaprzecza wszelkim oskarżeniom o pobieraniu premii i korzystaniu z karty kredytowej przez prezesa. Potwierdzono natomiast, że PZPN wynajmuje mu mieszkanie w Warszawie. Pojawiła się także groźba skierowania sprawy na drogę sądową.
Na dodatek Boniek postanowił także w swoim stylu zakpić sobie z oskarżeń skierowanych w jego stronę i pochwalił się na Twitterze, że kupił sobie...konia. - Na razie za swoje kupiłem sobie tego młodego konia… Miłych wakacji - napisał prezes PZPN.