Polski piłkarz czeka na telefon od Sousy. "Odnalazłbym się w tym systemie"

W miniony weekend wystartował sezon amerykańskiej ligi MLS, największej zamkniętej ligi piłkarskiej na świecie. - MLS jak Superliga? Brak spadków wpływa korzystnie na tę ligę. Mecze są bardziej atrakcyjne, pada w nich więcej bramek, ale największe znaczenie ma to dla właścicieli. Wiedzą, że ich nakłady nie pójdą na marne z powodu złych wyników w jednym sezonie - mówi w rozmowie ze Sport.pl Przemysław Frankowski, skrzydłowy Chicago Fire i reprezentacji Polski.

W Major League Soccer występuje teraz 27 drużyn z USA i Kanady. Dla dziesięciokrotnego reprezentanta Polski Przemysława Frankowskiego to już trzeci sezon za oceanem. Frankowski jest jednym z sześciu polskich zawodników w MLS, dotychczas dla Chicago Fire rozegrał 48 meczów, w których strzelił 8 goli i zaliczył 8 asyst. Na inaugurację nowych rozgrywek Chicago Fire zremisowało z New England Revolution 2:2, a jedną z bramek dla gości strzelił inny Polak - Adam Buksa.

Zobacz wideo Ogromne zamieszanie wokół Superligi. Gościem Dominika Wardzichowskiego był Grzegorz Kita

Jakub Seweryn: Miałeś jakikolwiek kontakt z selekcjonerem Paulo Sousą?

Przemysław Frankowski, zawodnik Chicago Fire: Nie, selekcjoner się jeszcze ze mną nie kontaktował.

Patrząc na to, jakie ustawienie preferuje selekcjoner, wydaje się, że może powinien się jednak skontaktować. Dobrze sobie radzisz i jako prawy wahadłowy, i prawy skrzydłowy. 

Myślę, że to jest system, w którym bym się odnalazł, ale decyzja należy do trenera. Sam nie oczekuję nie wiadomo czego. Skupiam się na dobrej grze w Chicago i dopiero wtedy będzie można myśleć o kadrze.

Twoja drużyna w poprzednich dwóch sezonach otarła się o play-offs, a jednak za każdym razem czegoś jej ostatecznie brakowało. Do trzech razy sztuka?

Mamy taką nadzieję. Chciałbym, żeby ten rozpoczynający się sezon był udany zarówno dla mnie, jak i zespołu. Przed sobą nie stawiam żadnych celów, żyję z meczu na mecz, a najważniejsza jest dla mnie drużyna. Najważniejsze jest to, abyśmy wygrywali. Naszym celem są play-offy, tego się trzymamy. Nie ukrywam też, że myślę o powrocie do reprezentacji Polski.

Masz za sobą już dwa lata gry w MLS. Jak porównałbyś tę ligę do polskiej ekstraklasy?

Jest to bardziej wymagająca liga od ekstraklasy. W Stanach Zjednoczonych jest większa kultura gry, jak również większa intensywność. Drużyny grają bardzo ofensywnie, przez co jest wiele sytuacji, większość z drużyn atakuje wysokim pressingiem. Oczywiście, znajdą się również drużyny, które czekają na przeciwnika, ale większość stara się jednak brać sprawy w swoje ręce i narzucać własny styl gry. Jest również wielu zawodników o wysokiej jakości, którzy jedną akcją są w stanie przesądzić o losach spotkania. Myślę, że jest duża różnica pomiędzy MLS a ekstraklasą, również pod względem organizacyjnym. Moim zdaniem MLS to organizacyjnie jedna z lepszych lig na świecie.

Wspomniałeś o tym, że w MLS gra się bardzo ofensywnie. Czy uważasz, że jest to też spowodowane faktem, iż ta liga jest zamknięta, nie ma spadków i drużyny nie mają presji związanej z walką o przetrwanie? Jak się gra w lidze, w której jest tylko coś do zyskania, a niewiele do stracenia? Pytam, bo w ostatnim czasie bardzo wiele mówiło się o pomyśle założenia Superligi w Europie, w niej też część miejsc miała być stała dla klubów-założycieli.

Największe znaczenie to zamknięcie ligi ma dla właścicieli klubów. Nie jest łatwo zbudować silny zespół w jeden sezon. Brak spadku daje większy margines błędu. To jest duża zaleta MLS. Właściciele, którzy inwestują bardzo duże pieniądze w kluby, nie muszą się obawiać tego, że ich nakłady łatwo pójdą na marne.

Z pewnością wpływa to też na to, że MLS jest ligą bardzo atrakcyjną dla kibica. Pada wiele bramek, wiele się dzieje, jest wiele emocji. Myślę jednak, że nie dotyczy to wszystkich drużyn, bo nie każda by zmieniła swój styl gry, gdyby pojawiło się ryzyko spadku z ligi. Faktem jest, że tutaj każdy zespół ma swój styl, a każdy trener pomysł na grę. My również gramy ofensywnie, bardzo dużo gramy pressingiem i wiemy, że nie zmieni się to nawet jeślibyśmy przegrali kilka spotkań z rzędu.

Do ligi MLS trafia coraz więcej Polaków, a ostatnim z nich jest twój znajomy z Jagiellonii – Patryk Klimala, który dołączył do New York Red Bulls. Czy Patryk kontaktował się z tobą przed tym transferem? Jak oceniasz ten ruch?

Nie, Patryk nie dzwonił ani nie pisał do mnie, ale myślę, że to będzie dla niego dobra liga. Trafił do drużyny, której styl powinien mu pasować, a do tego będzie żył w fajnym mieście. MLS to dobra liga dla napastników, a Patryk jest młody i jeśli się pokaże tutaj z dobrej strony, to może trafić do lepszego klubu. Nie zapominajmy chociażby o ścisłej współpracy New York Red Bulls z Red Bull Salzburg czy RB Lipsk. Wszystko jest w jego rękach. Zobaczymy, jak długo zajmie mu adaptacja w nowych warunkach.

A czy ty już się w pełni przyzwyczaiłeś do tych realiów?

Zdecydowanie tak. Jestem jednym z najbardziej doświadczonych zawodników w szatni, bo jest tylko dwóch czy trzech chłopaków, którzy są w klubie dłużej ode mnie. 

W swoim pierwszym sezonie gry w Chicago Fire miałeś okazję grać z Bastianem Schweinsteigerem, mistrzem świata, który w swojej karierze wygrał praktycznie wszystko. Co możesz o nim powiedzieć? Jaki to był piłkarz i jaki to jest człowiek?

Bastian to klasa sama w sobie. Świetny gość. Niezwykle pomocny, uśmiechnięty. Dzielić z nim szatnię i grać na boisku to była czysta przyjemność. O Bastim mogę mówić w samych superlatywach – o jego mentalności, stylu życia. A o tym, jakim był piłkarzem, chyba nie muszę opowiadać zbyt wiele, bo każdy kibic piłki nożnej to widział. To był niezwykle inteligentny zawodnik, który również mi bardzo wiele pomagał. Mówił mi, jak to wszystko wygląda w Bayernie, chociażby jak grali tam zawodnicy na mojej pozycji i co muszę zrobić, aby poprawić grę. Dostałem od niego bardzo wiele podpowiedzi i nie ukrywam tego, że to było coś fajnego dzielić z nim szatnię czy móc wypić z nim kawę.

Chicago to chyba najbardziej polskie miasto w Stanach Zjednoczonych. Czy zdążyłeś już odczuć, że ta polska kolonia w twoim mieście jest bardzo duża?

Nie ma co się oszukiwać, jest ona ogromna. Przez pierwszy rok wprawdzie mieszkałem w downtown (centrum) i tam praktycznie Polaków nie było, ale później przeniosłem się na obrzeża i pod tym względem różnica jest naprawdę duża. Wielu Polaków mieszka właśnie na obrzeżach miasta, jest wiele polskich sklepów i restauracji. Można poniekąd poczuć się jak w Polsce. Otrzymuję również wsparcie na meczach Fire. Ostatnio wprawdzie było tylko osiem tysięcy kibiców na trybunach, ale będąc na murawie słyszałem, jak dopingowali mnie po polsku „Dawaj, Franek!”, „Dawaj, dawaj!”. Również w Stanach Zjednoczonych Polacy kochają piłkę i wierzę, że dalej będą nas wspierać. W moim pierwszym roku gry w MLS, gdy na trybunach mogli jeszcze zasiadać kibice, było bardzo wielu Polaków w koszulkach Jagiellonii. Muszę przyznać, że w Chicago nie brakuje ludzi z Podlasia. Było mi z tego powodu bardzo miło, bo ja bardzo dobrze wspominam czasy gry w Białymstoku.

W Stanach Zjednoczonych jest bardzo duży kult sportu. W Chicago macie nie tylko piłkę nożną, ale też koszykówkę, hokej na lodzie, baseball czy futbol amerykański na wysokim poziomie. Miałeś okazję wybrać się na mecz innej drużyny z twojego miasta, chociażby koszykarzy Chicago Bulls?

Byłem dwukrotnie na meczach NBA i muszę przyznać, że był to bardzo dobrze spędzony czas. Atmosfera jest znakomita, a i trafiły mi się naprawdę dobre mecze. Na innych dyscyplinach jeszcze nie miałem okazji być, ale wszystko przede mną. Nie ukrywam, że na meczu baseballowym nie bardzo wiedziałbym, co się dzieje i na czym to polega, ale już jeśli chodzi o futbol amerykański, to nie raz zdarzyło mi się oglądać mecz ze znajomymi z Polski w telewizji. Najbardziej chciałbym jednak pójść na hokej, tylko póki co nie ma takiej możliwości.

Jak wygląda życie i organizacja rozgrywek w Stanach Zjednoczonych w czasie pandemii koronawirusa? Pewnie masz jakieś porównanie z tym, co dzieje się w Polsce i Europie.

W Stanach sytuacja wydaje się być coraz bardziej opanowana. Bardzo wiele osób się szczepi, więc tych obostrzeń nie ma już tak wiele. Wiadomo, że tutaj każdy stan jest inny. W jednym tych ograniczeń jest więcej, w drugim mniej. O tym decyduje gubernator każdego stanu. Nasz stan (Illinois- red.) jest w połowie zamknięty, w połowie otwarty, ale i tak wygląda to dużo lepiej niż jeszcze kilka miesięcy temu.

Jeśli chodzi o ligę MLS, to na mecze latamy czarterami. Czasami w dniu meczu, czasami dzień przed, wszystko zależy od godziny rozgrywania spotkania. Co drugi dzień mamy testy, a obecnie w klubach zaczynają się szczepienia dla zawodników. Oczywiście każdy sam decyduje o tym, czy się zaszczepi, czy też nie.

A czy ty planujesz się zaszczepić?

Tak, wraz z żoną udajemy się w poniedziałek do szpitala, aby otrzymać pierwszą dawkę. Większość drużyny przyjęła ją już po ostatnim meczu z New England Revolution. Wydaje mi się, że wszyscy ostatecznie zdecydowali się zaszczepić, bo z tym nie ma żartów.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.