Drużyna znad Bosforu rozpoczęła eliminacje doskonale – ograła w efektownym stylu naszpikowaną gwiazdami Holandię 4:2 oraz rozbiła Norwegię 3:0. Oba mecze przez długi czas wyglądały bardzo podobnie, w obu Turcy już po godzinie gry prowadzili 3:0. Holendrzy potrafili jeszcze nawiązać walkę o punkty, Norwegowie wręcz przeciwnie – po czerwonej kartce Kristiana Thorstvedta kończyli w „dziesiątkę”.
Pilnowany przez Caglara Soyuncu Erling Haaland mógł tylko się wściekać z bezradności, a gdy w końcu udało mu się dojść do sytuacji i pokonać Ugurcana Cakira, to do akcji wkroczył arbiter, sygnalizując spalonego. Nie poszalał także Martin Odegaard, jak i trzy dni wcześniej gwiazdy z Holandii – Memphis Depay czy Frenkie De Jong.
Efekt? Sześć punktów, pozycja lidera po dwóch meczach i otwarta droga do awansu na mundial, na którym Turcy byli zaledwie dwukrotnie – w 1954 i 2002 roku. Teraz przed nimi mecze z Łotwą, Czarnogórą i Gibraltarem, a więc szansa na to, by do wrześniowego rewanżu z Holendrami w Amsterdamie przystąpić z kompletem punktów na koncie.
Holendrów przyćmił 35-letni napastnik francuskiego Lille – Burak Yilmaz, który ustrzelił hattricka, którego skompletował cudownym uderzeniem z rzutu wolnego w doliczonym czasie gry w samo okienko holenderskiej bramki. Na wysokości zadania stanął także Hakan Calhanoglu z Milanu, który zaprezentował swój największy atut – strzał z dystansu, którym zaskoczył Tima Krula.
Mecz rozgrywany wyjątkowo w hiszpańskiej Maladze należał za to do wspomnianego już Soyuncu, obrońcy Leicester, który nie tylko wybił piłkę nożną z głowy Haalanda, ale jeszcze sam głową zdobył jedną z bramek dla swojej drużyny. „Widziałem, że Haaland się mnie boi” - mówił po spotkaniu.
Dwa gole strzelił Ozan Tufan, środkowy pomocnik Fenerbahce, który w wieku 26 lat ma już na swoim koncie 57 meczów w kadrze. Wymieniona czwórka to właśnie liderzy obecnej drużyny prowadzonej przez doświadczonego wodza Gunesa. Nie ma w niej wielkich gwiazd pokroju Haalanda, ale potencjału nie brakuje, a Gunesowi, tak jak przed MŚ w Korei i Japonii, ponownie udało się stworzyć z niezwykle charakternych rodaków bardzo silny kolektyw.
Na dowód prezentujemy wyjściową jedenastkę Turków wg klubów, w których występują zawodnicy: Trabzonspor – Sassuolo, Sassuolo, Leicester City, Le Havre – West Brom, Fenerbahce – Lille, AC Milan, Fortuna Dusseldorf – Lille.
Warte uwagi jest jednak to, że poza Burakiem Yilmazem wszyscy pozostali podstawowi reprezentanci Turcji nie mają więcej niż 27 lat, co pokazuje, że to może być dopiero początek sukcesów tego pokolenia. Gdy Hakan Sukur i spółka, czyli pierwsza ekipa Gunesa, zdobywała brąz w Korei i Japonii, aktualni kadrowicze dopiero rozpoczynali naukę w szkole lub byli jeszcze w przedszkolach. Inspiracja bohaterami sprzed lat wcale nie jest wykluczona. Choć na pewno nikt nie powie o tym głośno, szczególnie nazwiska Hakana Sukura, jednego z wielkich przeciwników politycznych obecnego prezydenta Recepa Tayyipa Erdogana. Gdyby Sukur pojawiłby się w Turcji, zostałby aresztowany, dlatego też żyje w Stanach Zjednoczonych.
Dumy z początku eliminacji w wykonaniu swoich piłkarzy nie ukrywają tureckie media. „Turcja jest z was dumna” - takie hasło napisała na okładce swojego niedzielnego wydania gazeta sportowa „Fanatik”. O dumie ze swoich zawodników mówił także selekcjoner Senol Gunes na konferencji prasowej po spotkaniu z Norwegami.
„Aksam Spor” z kolei tytułuje zwycięski początek swojej drużyny narodowej, wykorzystując fakt iż „katar” to po turecku nie tylko nazwa państwa, ale również „pociąg”. „To jest pociąg” - zatytułowano niedzielne wydanie. „Niesamowite”, „Gunes przechodzi do historii” czy „Następcy” - to inne tytuły z tureckiej prasy, nawiązujące do tego, że reprezentacja po latach znowu jest prowadzona do wielkich rzeczy przez 68-letniego Senola Gunesa.
Warto dodać, że zdecydowanie lepiej niż próby dostania się na mundial, Turkom wychodziły dotąd eliminacje do mistrzostw Europy. Na ostatnich siedem prób awansu na Euro, aż pięć zakończyło się powodzeniem. Ostatnia z nich to wywalczenie sobie przepustki na Euro 2020, które przeszło niemal niezauważone przez piłkarski świat.
A warto wspomnieć, że w swojej grupie Turcja miała między innymi Francję i Islandię. Mimo to zdobyła 23 punkty na 30 możliwych, przegrała zaledwie jedno spotkanie, a w Paryżu, czyli na terenie aktualnego mistrza świata, zdołała zremisować 1:1. Na przełożonych mistrzostwach grupowymi rywalami Turków będą Włosi, Szwajcarzy oraz Walijczycy.
W tej beczce miodu pojawia się jednak również łyżka dziegciu w postaci Ligi Narodów, gdzie zespół Gunesa spadł do dywizji C po rywalizacji z Węgrami, Rosją i Serbią, ale powiedzmy sobie szczerze - kto by się tym przejmował przy takich wynikach w meczach o punkty...