Agent pokazał czat. Lewandowski mijał się z prawdą? "Nie wierzę, że powiedział prokuratorom takie bzdury"

O podpisanej przez Roberta Lewandowskiego umowie z Bayernem z 2016 roku, która była początkiem konfliktu z Cezarym Kucharskim, krążą różne historie. Zawodnik twierdzi, że jego byli agenci zaniżyli na finiszu negocjacji jego wynagrodzenie, a podnieśli wysokość swojej prowizji. Lewandowski poruszał ten wątek w prokuraturze. "Nie poznaję tego chłopaka" - komentuje to jego były agent Maik Barthel w rozmowie z "Der Spiegel. I pokazuje wymianę wiadomości z Lewandowskim, z której ma wynikać, że nie było żadnej ukrytej przed nim zmiany warunków.

Lewandowski, ubrany w elegancką białą koszulę i czarną marynarkę, pochylił się nad dokumentami i zaczął je przeglądać. Umowa miała trzydzieści parę stron. Na jego twarzy po chwili skupienia pojawiło się jednak zdziwienie, niezrozumienie, a może i złość.  

- Tu coś jest nie tak. W tej umowie jest milion euro rocznie mniej - mieli usłyszeć zgromadzeni na sali: menedżerowie Mike Barthel i Cezary Kucharski, prawnik polskiej strony Tom Eilers, oraz kilka osób reprezentujących Bayern. W trakcie podpisywania jednej z ważniejszych umów, które w swej karierze miał parafować najlepszy polski piłkarz, doszło do krótkiej przerwy. 

Zobacz wideo

Lekko zdziwieni sytuacją działacze Bayernu zaznaczyli, że chcą podpisać dokumenty tak, jak są przygotowane. Zostawili polską stronę na osobności. Ponoć piłkarz miał dzwonić do swych bliskich, a potem zaczęła się wymiana uwag z agentami. Wtorkowe przedpołudnie nie zapowiadało się miło, a po latach okazało się, że przyczyniło się do wojny między stronami. Jej pokłosiem są dwie sprawy w sądzie. Pozew Kucharskiego przeciw RL Management z września 2020 roku i zawiadomienie Lewandowskiego o możliwości popełnienia przestępstwa przez byłego agenta (szantaż) z października, po którym prokuratura postawiła Kucharskiemu zarzuty.

Milion euro za mało. "Nie tak się umawialiśmy"

Wersje dotyczące tej umowy są dwie. Pierwsza mówi, że kwota zapisana w tych dokumentach, a przeznaczona dla Lewandowskiego, była o milion euro za niska (w skali roku), a napastnik swoje argumenty na to miał choćby na karteczkach, na których lubił wszystko zapisywać. I tam miał sobie zapisać ustalenia z czasu negocjacji. Druga wersja, menedżerów, jest taka, że w kontrakcie cyfry były takie, jakie być powinny. Że było tam dokładnie to, co przez kilka miesięcy ustalano w draftach, mailach, SMS-ach. 

Lewandowski wrócił do tej sprawy w swoich zeznaniach w prokuraturze. Wątek brakujących pieniędzy w kontrakcie pojawia się też w nagranych przez Lewandowskiego rozmowach z Kucharskim. Nawet wtedy jednak obaj nie mogą dojść do porozumienia. Lewandowski mówi w tych nagranych rozmowach, że suma była niższa, ale już nie pada milion euro, tylko pół. Kucharski cały czas powtarza, że wszystko się zgadzało. 

W dniu podpisania kontraktu, gdy Robert Lewandowski zgłosił swoje podejrzenia, agenci zaproponowali mu: podpisz tę umowę, a jeśli nam udowodnisz, że coś się w niej nie zgadza w porównaniu do wcześniejszych ustaleń, to my ci wypłacimy tę różnicę. I Lewandowski potem wrócił do tych ustaleń, zadzwonił do Kucharskiego, przypominając mu, że była taka umowa. Wyznaczył nawet termin, do końca lutego 2017. Kucharski poprosił, żeby w takim razie Lewandowski zaproponował na mocy jakiej umowy agenci mają mu te pieniądze wypłacić. Rozmowy znów skończyły się fiaskiem. I to ono przesądziło, że piłkarz rozstał się ostatecznie ze swoim wieloletnim menedżerem.

"Nie mogę uwierzyć, że Lewandowski powiedział prokuratorom takie bzdury"

"Moje wynagrodzenie brutto za pierwszy rok kontraktu było o milion euro niższe niż kwota, o której poinformował mnie Maik Barthel"- przytacza zeznania gwiazdy Bayernu "Spiegel". Jednocześnie Lewandowski dodaje w nich: "Prowizja menadżerów, czyli Kucharskiego i Barthela, była o milion euro wyższa" niż kwota, którą "powiedzieli wcześniej". 

Do historii z 2016 roku odniósł się teraz Barthel. Również dlatego, że Lewandowski powiedział prokuratorowi, że obawia się tego, że jego drugi były doradca również może być zamieszany w rzekomy szantaż. Na potwierdzenie swych słów Lewandowski przypomniał, że Kucharski wspomniał o Barthelu podczas rozmów, które piłkarz nagrywał. W słynnej rozmowie o kwocie 20 mln euro, którą miał oszacować dziennikarz "Spiegla" Rafael Buschmann, pada też inna kwota: 10 milionów euro, to są z kolei właśnie szacunki Barthela. 

Barthel zdecydowanie odrzuca w rozmowie ze "Spieglem" zarzut udziału w rzekomym szantażu i współdziałania z Kucharskim, twierdzi, że w ciągu ostatnich kilku miesięcy miał niewielki kontakt z dawnym wspólnikiem.

Co do wydarzeń z podpisania umowy - przyznaje, że padła propozycja oddania Lewandowskiemu miliona euro, ale tylko jeśli ten wykaże, że w projektach umowy miał obiecaną wyższą wypłatę.  

"Wiedzieliśmy, że nie zrobiliśmy nic złego" - mówi Barthel, który zdecydował się spotkać z dziennikarzami niemieckiego tygodnika. "Naprawdę nie mogę uwierzyć, że Lewandowski powiedział prokuratorom takie bzdury" - dodawał Barthel. "Nie poznaję tego chłopaka" - komentował dalsze sugestie o oszustwie, którego miał się dopuścić. Barthel, by potwierdzić, że Lewandowski wówczas nie miał racji i że w prokuratorze też mijał się z prawdą, pokazał dziennikarzom "Spiegela" swój telefon z zapisem czatu z Lewandowskim z 23 października 2016 r. Niemal półtora miesiąca przed przedłużeniem umowy. 

"Barthel w jedenastu wiadomościach przesłał gwieździe piłki nożnej ofertę kontraktu z Bayernem Monachium, a Lewandowski wieczorem potwierdził zapisane tam liczby" - czytamy w tygodniku.  

"Spiegel" porównał potem treści tych wiadomości z umową przedłużenia kontraktu zawartą z Lewandowskim przez Bayern 13 grudnia 2016 roku. Jak piszą dziennikarze, "Kwoty nie różniły się w żadnym miejscu". Kontrakt opiewał na 15 mln euro za sezon dla Polaka, a kwota ta mogła wzrosnąć nawet do 22 mln euro z tytułu premii. Kontrakt zawierał też jednorazowe wynagrodzenie w wysokości pięciu milionów euro dla piłkarza za złożenie na umowie podpisu.  

Lewandowski nie odpowiedział na pytania gazety. Kiedy o sprawę zapytaliśmy rzeczniczkę prasową piłkarza Monikę Bondarowicz, ta przysłała oświadczenie. Oto jego fragment odnoszący się do sprawy tamtego kontraktu:

"'Der Spiegel' pisze, że dziennikarze sprawdzili kwoty w podpisanej przez Roberta Lewandowskiego umowie. Kontrakt jest dokumentem całkowicie poufnym i nigdy nie powinien trafić do osób trzecich, w tym dziennikarzy. Ujawnianie tego typu umów jest złamaniem fundamentalnych standardów obowiązujących nie tylko w relacjach agent-piłkarz, ale także wszystkich relacji o charakterze biznesowym. W świetle tych faktów istnieją poważne powody, aby mieć uzasadnione wątpliwości co do bezstronności i intencji Pana Rafaela Buschmanna (jednego z autorów tekstu w "Spieglu" - przyp. red). Poinformowaliśmy o tym redaktora naczelnego tygodnika 'Der Spiegel', do którego przesłaliśmy pismo tłumaczące, że do zakończenia toczącego się postępowania sądowego nie będziemy komentować spraw związanych z relacjami biznesowymi pomiędzy Robertem Lewandowskim i Cezarym Kucharskim".

Poniżej pełny tekst oświadczenia, w którym strona Lewandowskiego odnosi się też do poprzedniej publikacji "Der Spiegel" dotyczącej podatków. 

Oświadczenie w związku z publikacjami Der Spiegel

W związku z kolejnymi publikacjami tygodnika Der Spiegel przypominamy, że Robert Lewandowski nie wypowiada się publicznie na temat toczącej się sprawy sądowej i sporu z Cezarym Kucharskim. Wszystkie konieczne w tym obszarze działania są realizowane przez jego pełnomocników, którzy w pełni transparentnie współpracują ze stosownymi organami, aby dochodzić prawdy i chronić dobre imię Roberta Lewandowskiego i jego rodziny.

Jednocześnie, w kontekście publikacji tygodnika Der Spiegel, jesteśmy zmuszeni odnieść się do kilku kluczowych zagadnień. Der Spiegel pisząc o sprawie szantażu stwierdza, że obecnie nie wiadomo kto w trwającym śledztwie, jest sprawcą, a kto ofiarą. Jest to teza całkowicie fałszywa. Faktem jest, że toczy się tylko jedno postępowanie karne, w którym Robert Lewandowski ma status pokrzywdzonego, a Cezary Kucharski jest podejrzany o szantaż wobec Roberta Lewandowskiego. Jakiekolwiek inne przedstawianie tej sytuacji jest niedozwoloną manipulacją. Der Spiegel powtarza tezy obrońców Cezarego Kucharskiego, że nagrania będące w posiadaniu prokuratury mają luki i pominięcia, podważa rzetelność materiału dowodowego i tym samym jego przekaz. Tygodnik nie wspomina jednak, że 3 marca br., po analizie biegłych, prokuratura jednoznacznie i ostatecznie potwierdziła autentyczność nagrań oraz fakt, że treści rozmów nie zostały poddane żadnym modyfikacjom. W chwili obecnej nie ma więc już żadnych wątpliwości co do treści rozmów Cezarego Kucharskiego oraz Roberta Lewandowskiego.

Der Spiegel zadaje też kluczowe pytanie, dlaczego Robert Lewandowski złożył zawiadomienie o szantażu 10 miesięcy po odbyciu rozmowy z Cezarym Kucharskim i wprost sugeruje, że ma to związek ze sporem biznesowym.

Odpowiedź na to pytanie jest jasna, ale dla tygodnika niewygodna, dlatego o niej nie informuje. W trakcie spotkań z Robertem Lewandowskim Cezary Kucharski przedstawił swoje oczekiwania finansowe, które w opinii prokuratury noszą znamiona przestępstwa, powołując się przy tym na rozmowę z dziennikarzem Der Spiegel, Rafaelem Buschmannem. Cezary Kucharski poinformował Roberta Lewandowskiego, że „Rafael był u mnie dwa razy i wszystko czytał”. Na tej podstawie zaproponował, że cena za jego „milczenie” wynosi 20 mln euro, którą to kwotę zgodnie ze słowami Cezarego Kucharskiego „rzucił w jednej z rozmów Rafael Buschmann”. Nagrania potwierdzające te stwierdzenia są publicznie dostępne. Tygodnik Der Spiegel we wrześniu 2020 roku opublikował pierwszy tekst insynuujący, że osoby kierujące spółką i zarządzające wizerunkiem Roberta Lewandowskiego mogły podejmować działania mające na celu unikanie opodatkowania przychodów pochodzących z działalności marketingowej Roberta Lewandowskiego. Głównym autorem tej publikacji był Rafael Buschmann. Nie ulega zatem wątpliwości, że publikacja tekstu mogła być odebrana jako realizacja groźby sformułowanej w rozmowie, której celem było uderzenie w wizerunek Roberta Lewandowskiego. Odpowiedź na pytanie, dlaczego zawiadomienie do prokuratury zostało złożone w tym terminie, wiążę się zatem bezpośrednio z terminem, treścią i wydźwiękiem publikacji w tygodniku Der Spiegel.

Warto jednak zadać inne pytania: dlaczego dziennikarz Der Spiegel czekał z opublikowaniem materiału co najmniej 9 miesięcy po rzekomych spotkaniach z Cezarym Kucharskim, na których, zgodnie z relacją Kucharskiego, zapoznał się z przedstawionymi przez niego dokumentami? Jaki był cel przekazywania dziennikarzowi przez Cezarego Kucharskiego informacji o rzekomych nieprawidłowościach podatkowych w Spółce, w której zresztą przez lata sam pełnił rolę prezesa zarządu? Nie miało to żadnego związku ze sporem biznesowym między Robertem Lewandowskim i Cezarym Kucharskim.

Warto też spytać, jakie są źródła publikowanych informacji i ich rzeczywiste intencje. W jednej z ostatnich publikacji dotyczącej rozbieżności dotyczących wysokości kontraktu Roberta Lewandowskiego z klubem FC Bayern, Der Spiegel pisze, że dziennikarze sprawdzili kwoty w podpisanej przez Roberta Lewandowskiego umowie. Kontrakt jest dokumentem całkowicie poufnym i nigdy nie powinnien trafić do osób trzecich, w tym dziennikarzy. Ujawnianie tego typu umów jest złamaniem fundamentalnych standardów obowiązujących nie tylko w relacjach agent-piłkarz, ale także wszystkich relacji o charakterze biznesowym. W świetle tych faktów istnieją poważne powody, aby mieć uzasadnione wątpliwości co do bezstronności i intencji Pana Rafaela Buschmanna. Poinformowaliśmy o tym redaktora naczelnego tygodnika Der Spiegel, do którego przesłaliśmy pismo tłumaczące, że do zakończenia toczącego się postępowania sądowego nie będziemy komentować spraw związanych z relacjami biznesowymi pomiędzy Robertem Lewandowskim i Cezarym Kucharski. Przypomnieliśmy także, że polska prokuratura analizuje obecnie, czy Rafael Buschmann odegrał jakąś rolę w sprawie o szantaż, w której podejrzany jest Cezary Kucharski.

Podtrzymujemy to stanowisko. Jednocześnie jeszcze raz podkreślamy, że w toczących się postępowaniach prokuratorskich jedyną osobą podejrzaną jest Cezary Kucharski.

Więcej o:
Copyright © Agora SA