Rafael Buschmann to niemiecki dziennikarz polskiego pochodzenia, dotychczas najbardziej znany z "Football Leaks", czyli serii demaskatorskich artykułów o świecie futbolu, opartych na dokumentach przechwyconych przez hakera Rui Pinto. Buschmann jest w gronie pięciu autorów "Der Spiegel", którzy we wrześniu 2020 zaczęli ujawniać szczegóły burzliwego biznesowego rozstania Roberta Lewandowskiego i jego menedżera Cezarego Kucharskiego.
To "Der Spiegel" jako pierwszy napisał o pozwie Kucharskiego, który domaga się od spółki RL Management, w której były prawa do wizerunku Roberta Lewandowskiego, oraz od Anny Lewandowskiej i prawnika Kamila Gorzelnika, odszkodowania za poniesione w wyniku ich działalności straty. "Der Spiegel" opisał też rzekome nieprawidłowości w rozliczeniach finansowych Roberta Lewandowskiego.
Miesiąc po tych publikacjach pełnomocnik Roberta Lewandowskiego mecenas Tomasz Siemiątkowski złożył do prokuratury zawiadomienie o szantażu, jakiego miał się na napastniku Bayernu dopuścić jego były menedżer Cezary Kucharski. Impulsem do złożenia tego zawiadomienia miały być właśnie publikacje w "Der Spiegel". Można je było interpretować, jak przekonywała strona Roberta Lewandowskiego, jako realizację szantażu zapowiedzianego w rozmowach Kucharski-Lewandowski, nagranych przez Lewandowskiego we wrześniu 2019 w Monachium i w styczniu 2020 Warszawie. W tych nagraniach pojawia się nazwisko Buschmanna: w najgłośniejszym fragmencie, tym o "kwocie emocjonalnej" 20 mln euro, o której Kucharski mówi, że "tyle jest wart, myślę, twój spokój". I dodaje, że tę kwotę rzucił właśnie Rafael Buschmann. "Rafael był u mnie i wszystko czytał" – mówi Kucharski.
Prokuratura, stawiając w październiku zarzuty Kucharskiemu, skupiła się właśnie na kwocie 20 milionów euro. Choć w nagranych rozmowach padła też suma 12-15 mln złotych, którą mieli, według słów Kucharskiego, zaproponować prawnicy reprezentujący Lewandowskiego podczas negocjowania porozumienia o rozliczeniach biznesowych Kucharskiego i Lewandowskiego.
"Kierując groźbę podejrzany zapowiadał spowodowanie postępowania karnego i rozgłoszenie wiadomości uwłaczającej czci pokrzywdzonego oraz jego żony, sugerując jednocześnie, że zachowa w tajemnicy opisane powyższej okoliczności w przypadku zapłaty przez pokrzywdzonego piłkarza kwoty 20 milionów euro, co stanowi równowartość 84,6 miliona złotych" – informowała prokuratura po postawieniu zarzutów. A z fragmentu nagrań, który jako pierwszy upublicznił Business Insider, zniknął fragment o 12-15 mln i porozumieniu negocjowanym przez prawników.
"Inne dowody wskazujące na szantaż to korespondencja esemesowa kierowana do piłkarza "od osób mających wiedzę o zamiarach Cezarego K." – wskazują śledczy" - informowała po zatrzymaniu Kucharskiego "Rzeczpospolita". Pisała: "Tą osobą ma być niemiecki dziennikarz Rafael B. z "Der Spiegel". Kiedy Lewandowski nie chciał płacić – bo twierdził, że rozliczenia podatkowe jego spółki są w porządku – właśnie od Rafaela B. zaczął dostawać SMS-y mogące wskazywać na to, że jest on wtajemniczony w szantaż. (…). Z relacji Lewandowskiego złożonej w prokuraturze wynika, że zwłaszcza jeden z SMS-ów "dał mu do myślenia", że B. jest wtajemniczony w szantaż, a obaj panowie (menedżer i dziennikarz) współdziałają. "Twój przypadek uważamy za poważny i problematyczny" oraz "badamy twoją sprawę od wielu miesięcy" – napisał Rafael B. do Lewandowskiego. Piłkarza zastanowiło też, że SMS-y są napisane poprawną polszczyzną, choć w niemieckich komórkach nie ma polskich znaków, a Rafael B. słabo zna język polski. Zwłaszcza że SMS wcześniejszy – z kwietnia tego roku (według naszych informacji chodzi o SMS z kwietnia, ale 2019, a nie 2020 roku - Sport.pl) – zawierał wiele błędów. Te z końca sierpnia i początku września 2020 r. były już napisane poprawną polszczyzną" – pisała "Rzeczpospolita". "Sytuacja z SMS-em z 3 września dała mi do myślenia, że Buschmann jest także wtajemniczony w szantaż. Wtedy uznałem, że oni na pewno współdziałają" – taką wersję zeznań Roberta Lewandowskiego opublikowała Interia.
Rzeczniczka "Der Spiegel" zaprzeczyła wówczas, że jakikolwiek dziennikarz tego tygodnika miał jakąkolwiek wiedzę na temat tego szantażu, nie mówiąc już o udziale w nim. A 4 marca "Der Spiegel" wrócił z kolejną serią artykułów o sprawie Lewandowski-Kucharski i odniósł się też do oskarżeń o związki z szantażem. I do wspomnianego SMS-a po polsku.
"To jedna z zasad dziennikarstwa: skontaktować się z każdą stroną i dać jej czas przed publikacją na komentarz do zebranych informacji. Wiadomość do Lewandowskiego z 3 września była drugą taką próbą kontaktu, pierwsza była 30 sierpnia. Wiadomość została przetłumaczona na polski przez mieszkającego w Polsce pracownika naszego tygodnika" – pisze "Der Spiegel". I dalej opisuje starcie sądowe, jakie wygrał w tej sprawie z koncernem Axel Springer. Gazety tego koncernu, "Die Welt" i "Bild", zamieściły w ubiegłym roku kilka artykułów sugerujących jakiś udział Buschmanna w sprawie domniemanego szantażu. "Buschmann podjął kroki prawne przeciw tym publikacjom. Sąd w Hamburgu przyznał mu rację i zakazał rozpowszechniania takich artykułów. "Die Welt" i "Bild" nie były w stanie przedstawić dowodów na swoje tezy i na piśmie przyjęły zakaz takich publikacji. Usunęły stosowne fragmenty ze swoich wydań online" – pisze "Der Spiegel". Z naszych informacji wynika, że Springer musiał też zapłacić karę, gdy się okazało, że jeden ze wspomnianych materiałów można było po werdykcie sądu nadal odszukać przez wyszukiwarkę.
Mimo że minęły już ponad cztery miesiące od zatrzymania Cezarego Kucharskiego, prokuratura nadal nie przesłuchała Rafaela Buschmanna. Choć zapowiadała, że to zrobi.
"Wniosek dotyczący tego przesłuchania nie został jeszcze złożony. Nie znaczy, że nie będzie. Będzie, pewnie niebawem. Na razie składaliśmy do prokuratury niemieckiej inne wnioski z prośbą o pomoc w tej sprawie" – mówi nam rzecznik prokuratury regionalnej w Warszawie Marcin Saduś.