Początek meczu zdecydowanie należał do Eintrachtu. Gospodarze grali z werwą, polotem i pomysłem. Już w czwartej minucie mogli prowadzić, ale Younes został zablokowany na siódmym metrze od bramki. Co nie udało się wtedy, powiodło się w 12. minucie, kiedy po świetnej akcji na prawym skrzydle Kostić wyłożył piłkę Kamadzie, a ten pokonał Neuera, mimo że nie trafił czysto w piłkę.
Bayern długo nie mógł się otrząsnąć, a rewelacja tego sezonu Bundesligi nie zamierzała zwalniać. Bliski gola sezonu był rozgrywający kapitalne zawody Younes, który próbował zaskoczyć Neuera strzałem z połowy. Udało się przelobować golkipera Bayernu, ale piłka przeszła jednak obok słupka. Później dwa razy z dystansu próbował Toure, ale bez powodzenia.
Gol kolejki
Dopiero po 20 minutach gospodarze spuścili z tonu, ale nie pozwolili Bayernowi na wiele. Na dodatek w 31. minucie przeprowadzili udaną kontrę, którą przepięknym strzałem w okienko zakończył Younes, potwierdzając swój wyśmienity występ. Bayern znowu wylądował na deskach. Tym razem zaczął jednak dochodzić do sytuacji. W 34. minucie Trapp musiał odbić na rzut rożny piłkę, która leciała do bramki po rykoszecie od jednego z obrońcy. Chwilę później po kornerze sam w polu karnym znalazł się Suele, który trafił jednak prosto w Trappa.
Naprawdę niebezpiecznie zrobiło się w 40. minucie, kiedy Trapp dwukrotnie uratował swój zespół od utraty gola najpierw odbijając do boku piłkę po uderzeniu Kimmicha, a potem broniąc dobitkę Comana. Ostatnią szansą Bayernu był chytry strzał piętką Choupo-Motinga, po którym piłka przeszła obok bramki. To mogło się zemścić chwilę później, ale strzał Toure z siedmiu metrów obronił Neuer. Mimo tych sytuacji stworzonych przez Bayern, to goście mogli czuć się szczęśliwi, że nie przegrywali wyżej.
26. gol Lewandowskiego
Inaczej wyglądał jednak początek drugiej części meczu. Bayern od razu ruszył do odrabiania strat, a gospodarze sprawiali wrażenie, jakby chcieli dowieźć wynik do końca. I już po niespełna 10 minutach drugiej połowy Bayern strzelił gola kontaktowego, a jego autorem był, oczywiście, Robert Lewandowski. Większa zasługa w tym wszystkim jednak Leroya Sane, który zakręcił obrońcami Eintrachtu i wyłożył Polakowi piłkę na piąty metr przed bramką. Ten tylko dobrze dołożył nogę i podłączył Bayern do prądu. Goście próbowali wyrównać m.in. za sprawą Goretzki i Comana, ale brakowało dokładności, albo na drodze stawał Trapp. Bayern zdominował rywala, który w niczym nie przypominał zespołu z pierwszej połowy. Nie dość, że Eintracht bronił się przez całą połowę wszystkimi piłkarzami, to nie potrafił wyprowadzić kontry i odepchnąć przeciwników od własnego pola karnego.
Minuty jednak mijały, a wynik nadal był korzystny dla gospodarzy, natomiast napór Bayernu nie był już tak duży, jak na początku drugiej połowy. Coraz częściej goście posyłali dalekie zagrania, bądź wrzucali piłkę w pole karne gospodarzy. Ci, jak się okazało, przetrwali czas największego naporu Bayernu. Mogli nawet zamknąć mecz, ale w doliczonym czasie gry Kostić nie zdołał pokonać Neuera. W ostatnich sekundach jeszcze raz gorąco zrobiło się pod bramką Trappa, ale ostatecznie rewelacji rozgrywek pokonała Bayern 2:1. Dla gości to drugi z rzędu mecz bez zwycięstwa.