Płacheta nie gra, bo jest zbyt ambitny i za ciężko trenuje? Przedziwny przypadek

Przemysław Płacheta wypadł z kadry Norwich na dwa mecze. - Są piłkarze, którzy czasem potrzebują, by ich nieco popchnąć. U Płachety jest odwrotnie, trzeba go hamować. Musieliśmy zdjąć go z centrum uwagi - mówi jego trener. - Przemkowi przyda się spokój - dodaje agent zawodnika.

Przemysław Płacheta latem przeniósł się ze Śląska do grającego w Championship Norwich City. Zespół 22-letniego skrzydłowego jest na pierwszym miejscu w tabeli, a on zagrał w 20 meczach ligowych i dwóch pucharowych, strzelił gola i trzy razy asystował. Łącznie uzbierał 1212 minut, dlatego kibice mogli być nieco zaniepokojeni jego nagłym zniknięciem z meczowej kadry, tym bardziej że nie pojawiły się żadne informacji o kontuzji. Wątpliwości rozwiał trener Daniel Farke na konferencji prasowej przed meczem z Coventry.

- Jego nieobecność wynikała z dużej konkurencji w zespole. Drugi powód jest taki, że Przemek zawsze ma wspaniałe nastawienie, świetny charakter, ale nakłada na siebie dużą presję. W ostatnich dwóch meczach, kiedy wychodził w pierwszym składzie, miał trochę pecha i odniosłem wrażenie, że bardzo ciężko pracuje na treningach, a po nich dodatkowo organizuje sobie wiele indywidualnych zajęć. Bardzo mi się to podoba, doceniam jego charakter, ale uznałem, że trzeba zdjąć trochę presji z jego barków - mówił trener Norwich

Zobacz wideo Polska "zapasowym terenem" dla UEFA. Stadiony Lecha i Legii gotowe

"Przemkowi nigdy nie wystarczały zajęcia drużynowe i zawsze szukał jakiegoś uzupełnienia"

- Są piłkarze, którzy czasami potrzebują, żeby nieco ich popchnąć. U Płachety jest odwrotnie, trzeba go hamować. Odnieśliśmy wrażenie, że dobrze będzie zdjąć z niego meczową presję i zapewnić mu spokojniejszy tydzień. Dlatego nie był w kadrze na mecze ze Stoke i nie zagra także z Coventry. Sądzę, że to ważne, żeby mógł trochę się uspokoić i żeby wszyscy nie myśleli, że już teraz musi zdobyć bramkę albo asystować. Jest piłkarzem, którego czasem trzeba chronić. Musieliśmy zdjąć go z centrum uwagi. W dłuższej perspektywie będzie to dla niego dobre. Oczywiście nadal jest ważną częścią naszych planów - zapewniał Farke.

- To prawda, że Przemek jest bardzo ambitny i poważnie podchodzi do treningów. Nigdy nie wystarczały mu zajęcia drużynowe i zawsze szukał jakiegoś uzupełnienia - mówi Sport.pl menedżer Płachety Jarosław Kołakowski. - Trener widzi go na co dzień i widocznie uznał, że Przemkowi przyda się mały odpoczynek. To jego pierwszy sezon za granicą, trzeba do wszystkiego podchodzić spokojnie. W pełni ufamy trenerowi. On chce dobrze dla siebie, dla klubu, więc dla Płachety też. Poświęca mu dużo uwagi. Przyjdzie taki moment, że Przemek będzie z dużym powodzeniem grał w każdym meczu, ale musi jeszcze dostosować się do wymagań angielskiej piłki i lepiej ją poznać - dodaje Kołakowski.

Agent piłkarza uważa, że Płachecie zawsze zależało na jak najlepszym przygotowaniu fizycznym. - Przede wszystkim nad tym pracuje na dodatkowych zajęciach. Jest dzięki temu bardzo szybki, ale skupia się też na ogólnej sprawności ruchowej. W Polsce mógł odbywać więcej treningów uzupełniających, bo zajęcia w Śląsku Wrocław były mniej intensywne niż w Anglii. Być może w ostatnich dniach trener poinformował go, co jest potrzebne, a co nie. Trzeba do tego podejść spokojnie - tłumaczy.

"W reprezentacji zobaczyłem typowego Przemysława Płachetę: że wszystko albo nic"

Marek Końko, trener, u którego 16-letni Przemysław Płacheta debiutował w seniorskiej piłce w barwach Polonii Warszawa: - Był wtedy bardzo młodym zawodnikiem i, prawdę mówiąc, nie zauważyłem, żeby dodatkowo trenował poza naszymi zajęciami. Być może jednak tak było, bo zawodnicy nie spowiadali mi się, czy po naszych treningach pracują jeszcze indywidualnie.

- Nie wydaje mi się też, żeby Przemek nakładał wtedy na siebie dodatkową presję i miał z tym jakiś problem. Pamiętam jego debiut. Zagrał świetnie, od razu strzelił gola i był diabelsko szybki. Wtedy dopiero uczył się seniorskiej piłki, ale od pierwszych treningów było widać, że to typ wojownika, który zawsze dąży do zwycięstwa. Był bardzo zaangażowany w każdą treningową gierkę. Później dostawałem informacje od jego kolejnych trenerów, że rzeczywiście zaczął dużo pracować indywidualnie. Chciał się poprawiać w każdym elemencie - mówi Końko.

Ambicję Płachety można było zobaczyć podczas ostatniego zgrupowania reprezentacji Polski. Plan był taki, że Płacheta zagra w listopadzie w młodzieżowej reprezentacji Macieja Stolarczyka, ale Jerzy Brzęczek powołał go w miejsce kontuzjowanego Jakuba Kamińskiego i nieobecnego Damiana Kądziora na zgrupowanie dorosłej kadry. Piłkarz Norwich przyjechał na zastępstwo, a zostawił po sobie bardzo dobre wrażenie. Po jego debiucie z Ukrainą pisaliśmy: "Czując, że szansa spadła mu z nieba, wyszedł na boisko z postanowieniem, że w każdej akcji pokaże selekcjonerowi coś ekstra. Był więc aktywny, odważnie dryblował, oddał pierwszy celny strzał na bramkę, przed przerwą wywalczył oba rzuty rożne, a w drugiej połowie asystował przy golu Jakuba Modera. Owszem, grał nieco pod siebie, ale ten mecz tego wymagał. Ogólne wrażenie zrobił wystarczająco dobre, by dostać kolejną szansę w meczu o punkty". 

I rzeczywiście, kilka dni później w Lidze Narodów wyszedł w pierwszym składzie na Holandię. - Kolejny raz nie zawiódł. Zagrał bardzo przyzwoicie, ale gdyby zachował więcej spokoju, jego występ byłby jeszcze lepszy. Miał dwie szanse na strzelenie gola, jednak za pierwszym razem trafił słupek, a za drugim huknął obok bramki. Szkoda, bo gol byłby ładnym dodatkiem do jego udanych rajdów - oceniliśmy po meczu.

- W reprezentacji zobaczyłem typowego Przemka: że wszystko albo nic. Zawsze wysoko zawieszał sobie poprzeczkę - mówi Końko, były trener Polonii. - Nie ma oczywiście co przesadzać, ale myślę, że właśnie to zaprowadziło go do Norwich. Pamiętajmy, że doszedł tam przez niższe ligi w Polsce. Wrócił z Red Bulla Lipsk i musiał szukać klubu poza polską czołówką. Dzisiaj wielu piłkarzy chciałoby być na jego miejscu. 

Płacheta zachowuje spokój

- Nie od razu Kraków zbudowano. Ostatni okres w karierze Przemka jest bardzo intensywny. Co roku zmieniał klub. Z Pogoni Siedlce poszedł do Podbeskidzia Bielsko-Biała, z Podbeskidzia do Śląska Wrocław i stamtąd do Norwich. Rok po roku. W Norwich zostanie na dłużej, ma nadzieję pójść z tym klubem wyżej. Po drodze był wyłączony przez jedną czy drugą drobną kontuzję, stracił kilka meczów, natomiast jeśli jest gotowy do gry, to dostaje powołania i gra sporo - mówi Jarosław Kołakowski. - Spokojnie, ani Przemek, ani ja nie jesteśmy ludźmi, którzy zadowalają się tym, co jest. Nie ma jednak sensu budować dodatkowej presji. Przemkowi przyda się spokój. Powtórzę: mamy pełne zaufanie do trenera Farke, to bardzo dobry specjalista, poświęca Przemkowi dużo uwagi. Krok po kroku pójdziemy do przodu - zapewnia agent Płachety.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.