Pamiętacie jeszcze Teodorczyka? Jest nadzieja, że przypomni o sobie. Na ten moment czekał dwa lata

Łukasz Teodorczyk powoli wychodzi z poważnego kryzysu. I choć w Charleroi trudno będzie mu wywalczyć pierwszy skład, to swoje minuty otrzyma. - Nawet jeśli to była nieco przypadkowy transfer, to Polak przychodził z renomą byłego króla strzelców ligi, a nie z łatką napastnika, który odbił się od Serie A - mówi nam Mariusz Moński z retrofutbol.pl, ekspert od belgijskiej piłki.

Za niespełna dwa tygodnie miną dwa lata od ostatniej bramki ligowej Łukasza Teodorczyka, który poprzednie dwa sezony spędził w Udinese. I choć we włoskim klubie rozegrał łącznie 32 mecze, to w Serie A pokonał tylko bramkarza Chievo. Ani trener Igor Tudor, ani Julio Velázquez, ani Davide Nicola, ani Luca Gotti nie zrobili z Polaka pierwszej strzelby Udinese. A przecież mówi o klubie, który w 38 meczach sezonu 18/19 strzelił 39 goli, a w rozgrywkach 19/20 zdobył tylko 38 bramek. Słowem, aż się prosiło, by zamieszać w ataku. Trenerzy woleli jednak stawiać na m.in. Stefano Okakę, Ilija Nestorovskiego czy Kevina Lasagnę, a więc typowych ligowych średniaków. Dlatego latem 2020 roku Teodorczyk zrozumiał, że musi szukać sobie nowego miejsca. 

Zobacz wideo Seria A. Udinese - Chievo 1:0. Gol Teodorczyka [ELEVEN SPORTS]

Kto stał za transferem Teodorczyka?

Wrócił do ligi belgijskiej. Wybór logiczny, bo to właśnie tam, w barwach Anderlechtu, rozegrał sezon życia, gdy zdobył 20 bramek i został królem strzelców rozgrywek 16/17. Tyle, że Teo nie wrócił do Brukseli, a podpisał kontrakt z RSC Charleroi, którego w październiku Lech Poznań wyrzucił z eliminacji do Ligi Europy.

- Charleroi jest poza ścisłą czołówką. To raczej piąta, może szósta siła ligi belgijskiej. To był nieco zaskakujący transfer, bo wcale nie jestem przekonany, że Polak był długo obserwowany. Trzeba pamiętać, że Mehdi Bayat, czyli właściciel Charleroi, a zarazem prezes belgijskiej federacji piłkarskiej, ma brata, który jest największym agentem piłkarskim w kraju. I od wielu lat prowadzi negocjacje z rodziną Pozzo, która rządzi Watfordem oraz Udinese. Być może transfer Teodorczyka był czymś w rodzaju spłaty jakiś starych zobowiązań lub prowizji menedżerskich. Nawet jeśli to była nieco przypadkowa transakcja, to Polak przychodził z renomą byłego króla strzelców ligi, a nie z łatką napastnika, który odbił się od Serie A - mówi nam Mariusz Moński z retrofutbol.pl, ekspert od belgijskiej piłki.

Były napastnik Lecha Poznań i Polonii Warszawa gra w Charleroi od października, ale do tej pory rozegrał zaledwie 48 minut w lidze. Do połowy grudnia leczył kontuzję, a w ostatnich tygodniach dostaje po kilka, czasem kilkanaście minut w meczu. W lidze jeszcze gola nie strzelił, ale ostatnio trafił w pucharze kraju (1:0 z KVC Westerlo). Na ten moment czekał niemal dwa lata. A jaka teraz czeka go przyszłość? - To wzmocnienie kadry. Teo ma być napastnikiem, który pomoże w końcówkach spotkań. Pomoże szczególnie w ataku, ale jego wzrost [188 cm] przyda się też w obronie, np. przy stałych fragmentach gry przeciwnika. W ostatnich meczach Polak wyglądał coraz lepiej. W lidze już raz trafił, jednak VAR pokazał, że był minimalny spalony. No, ale kilka dni później strzelił w pucharze, więc forma rośnie. Trudno mu będzie się jednak przebić do pierwszego składu, bo ma dużą konkurencję - mówi Moński.

Na pozycji numer "9" rywalizuje jeszcze trzech zawodników. Saifo Berahino strzelił cztery gole, a o trzy więcej mają Jamajczyk Shamar Nicholson i Irańczyk Kaveh Rezaei, który jest uwielbiany przez kibiców.

- Irańczyk to król Charleroi. Zespół gra w ustawieniu 1-4-2-3-1 a Rezaei pełni rolę wysuniętego napastnika, więc Polak najprawdopodobniej będzie musiał się pogodzić z rolą zmiennika. A nawet możliwe, że to nie on będzie pierwszym rezerwowym. Nie można jednak przekreślić scenariusza, w którym Teo się odbuduje w Belgii, strzeli kilka goli i przypomni o sobie polskim kibicom. Tym bardziej że w Charleroi są piłkarze, którzy mogą go obsłużyć dobrym podaniem. Najbardziej kreatywnym zawodnikiem drugiej linii, i wyróżniającą się postacią w całej lidze, jest Ryota Morioka, były piłkarz Śląska Wrocław. Warto też zwrócić uwagę na ofensywnych skrzydłowych: Mamadou Falla i Aliego Gholizadeha - zakończył ekspert ligi belgijskiej.

Już 7 lutego zespół Teodorczyka zmierzy się z Waregem, które ma trzecią najgorszą defensywę w lidze.

Więcej o:
Copyright © Agora SA