Najwięksi świata piłki chcą odzyskać pieniądze. Gigantyczne kwoty. 20 klubów gotowych

Już od sezonu 2024/25 ruszyć może europejska Super Liga. Najbogatsze kluby mają dość i chcą z nawiązką odzyskać pieniądze, które straciły przez pandemię koronawirusa i prezydenta UEFA, Aleksandra Ceferina.

"W świetle ostatnich spekulacji medialnych na temat utworzenia zamkniętej europejskiej Super Ligi przez niektóre europejskie kluby, FIFA i sześć federacji (AFC, CAF, Concacaf, CONMEBOL, OFC i UEFA), chcielibyśmy raz jeszcze powtórzyć i zdecydowanie podkreślić, że takie zawody nie byłyby uznawane ani przez FIFA, ani przez odpowiednią konfederację kontynentalną" - przeczytaliśmy w czwartkowym oświadczeniu Światowej Federacji Piłkarskiej. Oznaczałoby to między innymi, że zawodnicy, którzy wezmą udział w Super Lidze, nie będą mogli wystąpić między innymi na mistrzostwach świata i Europy.

Zobacz wideo Boniek o zwolnieniu Brzęczka: Moje i jego nastawienie było zupełnie inne

Oświadczenie to podpisał prezydent FIFA Gianni Infantino oraz prezydenci sześciu federacji kontynentalnych na świecie. Jak się okazało, nie było to pismo, które miało tylko przypomnieć kibicom i zainteresowanym klubom o jasnym sprzeciwie wobec planów powstania Super Ligi. Jak poinformował "The Times", w czwartek w FIFA i UEFA zawrzało. Dziennik dotarł do 18-stronnicowego dokumentu, który jak nigdy wcześniej, jasno precyzuje zasady powstania następczyni Ligi Mistrzów i ramy jej funkcjonowania.

Kosmiczne pieniądze w Super Lidze

Super Liga miałaby zostać następczynią Ligi Mistrzów już od sezonu 2024/25, czyli po wygaśnięciu aktualnie obowiązujących umów sponsorskich oraz telewizyjnych w europejskich pucharach. W nowych rozgrywkach brałoby udział 20 najsilniejszych klubów na kontynencie. 15 z nich byłoby uczestnikami stałymi, a tylko pięciu uczestników wyłanianych byłoby przez kwalifikacje. Stała piętnastka to aż sześć klubów z angielskiej Premier League, po trzy z Hiszpanii i Włoch, dwa z Niemiec oraz jeden z Francji.

20 klubów podzielonych zostałoby na dwie grupy po 10 drużyn, które rozegrałyby ze sobą po dwa mecze. Cztery najlepsze zespoły z każdej grupy awansowałyby do ćwierćfinałów, które tak samo jak półfinały, grane byłyby formie dwumeczów. O triumfie decydować ma jedno spotkanie finałowe.

Najważniejsze w projekcie Super Ligi są oczywiście pieniądze. "The Times" poinformował, że tylko na początku 15 klubów założycielskich mogłoby liczyć aż na 3,1 miliarda funtów "dotacji infrastrukturalnej" do podziału! Oznacza to, że na jeden klub przypadałoby od 89 aż do 310 milionów funtów. Pieniądze te miałyby wypełnić dziury w budżetach powstałe przez "utratę należnych dochodów ze stadionów z powodu pandemii COVID-19".

Ale to nie wszystko. Roczny dochód poszczególnych klubów z racji udziału w Super Lidze miałby wynieść od 130 do 213 milionów funtów. To olbrzymia kwota, bo obecnie zwycięzca Ligi Mistrzów może liczyć na około 100 milionów funtów. Niebotyczne pieniądze uczestnikom Super Ligi ma gwarantować głównie JP Morgan, czyli jeden z największych holdingów finansowych na świecie. Duża część pieniędzy pochodziłaby też z praw do transmisji oraz umów sponsorskich.

Mecze Super Ligi miałyby być rozgrywane w środku tygodnia, a kluby pozostałyby w swoich krajowych ligach. Ciekawostką jest też to, że każdy klub miałby prawo do pokazania czterech meczów w sezonie na własnej, cyfrowej platformie, co oczywiście znacznie zwiększałoby dochody z praw telewizyjnych.

Najsilniejsi przekonują najsilniejszych

Za powstaniem Super Ligi najmocniej opowiadają się Manchester United, Real Madryt oraz AC Milan. Wiadomo, że za jej utworzeniem jest też pięć pozostałych klubów Premier League, czyli Manchester City, Liverpool, Chelsea, Tottenham oraz Arsenal. Chociaż początkowo przeciwko Super Lidze stanowczo opowiadały się Juventus czy Bayern Monachium, to finansowe straty spowodowane przez pandemię koronawirusa mogą drastycznie zmienić ich podejście.

Prezydent Realu Madryt odbył już w tej sprawie trzygodzinne spotkanie z prezesem Juventusu Andreą Agnellim, który jednocześnie jest przewodniczącym Europejskiego Stowarzyszenia Klubów (ECA), opowiadającego się przeciwko Super Lidze.

Jeszcze ciekawiej będzie, gdy w projekt Super Ligi zostaną zaangażowane kluby spoza Europy. Wszystko przez projekt klubowych mistrzostw świata, które mogą nie dojść do skutku pod patronatem FIFA. Wtedy za organizację takiej imprezy wzięłoby się 12 najlepszych klubów Super Ligi, które chcą mieć zagwarantowany udział w takich rozgrywkach.

Najwięksi chcą "swoich" pieniędzy

Skąd nagłe przyspieszenie w sprawie Super Ligi? Najsilniejsze kluby chcą odzyskać pieniądze, które zabrała im nie tylko pandemia koronawirusa, ale też podział finansów, jakim stanowisko prezydenta UEFA "kupił" Aleksander Ceferin. Podejściem promującym biedniejszych Słoweniec zyskał poparcie w wyborach na prezydenta europejskiej federacji.

Umowy telewizyjne i sponsorskie europejskich pucharów, które obowiązywać będą w latach 2021-24, sprawiają, że procentowy udział największych klubów w całości budżetu i przychodów europejskich rozgrywek będzie mniejszy niż dotychczas. Wszystko przez to, że Ceferin otworzył się na mniejsze kluby, które obecnie nie mają żadnych szans w rywalizacji z europejskimi potentatami.

Słoweniec opowiada się za równiejszym podziałem finansów i dawaniem szans klubom, które mają problemy z kwalifikacją do Ligi Mistrzów czy fazy grupowej Ligi Europy. To między innymi dlatego z jego inicjatywy od przyszłego roku ruszą trzecie europejskie rozgrywki UEFA, które nazywać się będą Liga Konferencji Europy UEFA. Część pieniędzy, które miały w przyszłości trafić do Ligi Mistrzów, trafiły właśnie do najmniejszego europejskiego pucharu.

Najsilniejsi finansami oczywiście dzielić się nie chcą i opowiadają się za przywróceniem od 2024 roku obowiązującego obecnie podziału, który gwarantuje im największy udział finansowy w rozgrywkach. Ten zapewnił im jeszcze poprzedni prezydent UEFA Michel Platini, który, chociaż w 2008 roku otworzył drogę słabszym do Ligi Mistrzów, to później finansowo zdecydowanie wsparł największe kluby.

Wydaje się, że rozłam w europejskim futbolu, który może pociągnąć za sobą kolejne zmiany, jest coraz bliższy, a pandemia koronawirusa tylko przyspieszy ten proces. Według informacji "The Times" jeden z "elitarnych" europejskich klubów ogłosił aż dziewięciocyfrową stratę za zeszły rok. Gdy dołożymy do tego fakt coraz większych pożyczek zaciąganych przez kluby Premier League, to rozwiązanie finansowych problemów największych wydaje się tylko jedno: więcej prestiżowych meczów, szczególnie wieczorami w środku tygodnia oraz w weekendy.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.