Dla świata był legendą, ale sam o tym nie wiedział. Tajemnicza śmierć piłkarza

- Nawet nie znałem tej gry, bo nie mogłem jej znać. Dopiero później, zdecydowanie za późno zrozumiałem, że mogłem na niej zarobić mnóstwo pieniędzy - mówił Maksim Cyhałka, zmarły niedawno były piłkarz, który stał się legendą kultowej gry "Championship Manager 01/02".

O śmierci Maksima Cyhałki w Boże Narodzenie poinformował jego były klub Dinamo Mińsk. Cyhałka  występował w stolicy Białorusi w latach 2001-2006, zagrał w 65 meczach i zdobył 28 bramek.

"Mistrz Białorusi, zdobywca pucharu kraju z Dinamem. Składamy najszczersze kondolencje rodzinie i przyjaciołom Maksyma. Wieczna pamięć" - napisało Dinamo na oficjalnej stronie internetowej, ale nie podało przyczyny śmierci piłkarza.

Zobacz wideo "Odłóżmy na bok liczby i gabloty. To jest najlepszy piłkarz na świecie" [SEKCJA PIŁKARSKA #75]

Cyhałka zmarł młodo, w wieku 37 lat. To były napastnik m.in. Dinama, Naftana Nowopołock i Urartu Erywań. Dla wielu powinien być jednak bardziej znany z kultowego "Championship Managera 01/02", gdzie Cyhałka - występujący w grze jako Maxim Tsigalko - uchodził za wielki talent. Z niesamowitym wykończeniem, zwinnością i szybkością, co czyniło go jednym z najlepszych i najczęściej kupowanych piłkarzy w tej grze komputerowej.

Cyhałka nie wiedział, że jest legendą

Cyhałka, a dla graczy Tsigalko, był wymarzonym wzmocnieniem w grze. W wirtualnym świecie piłki kosztował grosze, a dzięki niezwykłym umiejętnościom gwarantował gole niezależnie od poziomu, na którym występował. W 2018 r. poruszającą historię Cyhałki opisał Lefteris Danovasilis, grecki dziennikarz portalu Gazzetta.gr, który spotkał się z Białorusinem w Mińsku.

Jak doszło do tego, że Cyhałka stał się legendą w komputerowej rzeczywistości? Prawdę opisał odpowiadający za białoruskie dane w grze, Anton Putiło. - Uważałem, że piłka nożna w naszym kraju ma wielką przyszłość. Poza tym nikt nie nakładał na nas żadnych limitów, które dotyczyłyby umiejętności zawodników. Lubiłem Cyhałkę. Był szybki, miał instynkt do strzelania goli, błyszczał w niższych ligach. Miał wszystko, by zostać wielkim napastnikiem - mówił Putiło.

I dodał: - Nie miałem wielkich problemów po tym, jak uczyniłem z niego legendę. Tylko kilka mocniejszych rozmów z innymi twórcami. Niestety, przejście do poważniejszej piłki okazało się dla niego zbyt trudne. Tak to bywa z młodymi talentami.

W 2001 r., kiedy gra pojawiała się na rynku, Cyhałka miał zaledwie 18 lat. - W tamtym czasie byłem zajęty karierą i nikt nie zwracał mi na to uwagi. Niestety, mieszkam w takim kraju, że nie tylko nikt nie wiedział, co się dzieje, ale mało kto w ogóle znał tę grę - mówił Cyhałka, który w 2001 roku wchodził do pierwszej drużyny Dinama. - Nigdy nie zagrałem w tę grę. Ani razu. Wtedy nic o tym nie wiedziałem. Dopiero w ostatnich latach donieśli mi, że jestem legendą - dodał.

- O tym, jak dobry jestem w tej grze, jako pierwszy powiedział mi pewien rosyjski dziennikarz. Byłem w szoku. Nie wierzyłem w to, co mówił. Nawet nie znałem tej gry, bo nie mogłem jej znać. Dopiero później, zdecydowanie za późno zrozumiałem, że mogłem na niej zarobić mnóstwo pieniędzy.

"Życie może być okrutne nawet dla najlepszych ludzi"

Chociaż w grze Cyhałka wyrastał na jednego z najlepszych piłkarzy w historii, strzelając nieporównywalnie więcej goli od najwybitniejszych napastników w dziejach, to w rzeczywistości kariery nie zrobił. Z futbolem skończył, gdy miał zaledwie 25 lat.

- Pewnego razu pojechałem na testy do Maritimo. Udało się, mój kontrakt był gotowy. Podczas jednego z treningów doznałem jednak poważnej kontuzji kolana. Zerwałem więzadło krzyżowe przednie i musiałem wrócić do Mińska. Byłem dobrym piłkarzem, miałem talent, mogłem grać nawet do 40. roku życia. Ta kontuzja mnie jednak zniszczyła. Próbowałem kontynuować grę, ale ból był zbyt silny. Musiałem szukać nowego pomysłu na życie. W trakcie kilku lat kariery zarobiłem trochę pieniędzy, ale nie tyle, by móc liczyć tylko na nie - opowiadał Cyhałka.

- Pracowałem na budowie, aby zarabiać na żonę i dwie córki. Zacząłem od pięciu dolarów dziennie, z czasem dniówka urosła do 20 dolarów. To było za mało, a ja miałem dość. Mógłbym topić problemy w alkoholu, ale to byłoby zbyt proste, kocham rodzinę i unikałem tego - dodał.

W 2018 r., gdy Cyhałka udzielał wywiadu, był bezrobotny. - Warunki pracy na budowie były okropne. Moje plecy i nogi nie nadawały się do tak ciężkiej pracy, a mój stan zdrowia się pogarszał - mówił.

Dlaczego Białorusin nie pozostał przy piłce? - Chciałem pracować w futbolu, ale nikt nie chciał mi pomóc. Nikt nawet nie zadzwonił, nie spotkał się ze mną, by zobaczyć, na co mnie stać i jak żyję. Nie rozumiem dlaczego, przecież przez te wszystkie lata nikogo nie skrzywdziłem. Jak jednak widać, życie może być okrutne nawet dla najlepszych ludzi - powiedział Cyhałka.

- Wszystko, czego pragnę, to dać rodzinie to, na co zasługują. Po zakończeniu kariery zrozumiałem jednak, że żadna z osób, którą poznałem w futbolu, mi nie pomoże - zakończył.

Więcej o:
Copyright © Agora SA