Początki uzdrawiania piłkarskich nocy były trudne. - Czy jeśli się do tego wszystkiego zastosujemy, to poprawi się też nasze życie seksualne? - zgrywała się z Nicka Littlehalesa grupka piłkarzy Arsenalu, w której dobrymi humorami tryskali Cesc Fabregas, Emmanuel Adebayor, Tomáš Rosický i Gael Clichy.
- Skoro Wenger nas tu przysłał, to przynajmniej posłuchajmy - tonował kolegów Thierry Henry. Słuchacze po jakimś czasie wesołe komentarze zastąpili jednak kilkoma konkretnymi pytaniami, więc zajęcia można było uznać za częściowo udane.
Po czasie okazało się, że nie skończyło się na jednym spotkaniu. - Zawodnicy tacy jak Clichy czy Rosický wracali i dopytywali o różne rzeczy. Niektórzy z tej ekipy do dziś są moimi klientami - chwali się Littlehales.
Choć boomu na odpowiedni sen i regeneracje w świecie sportu może jeszcze nie ma, to podejście do tej materii przez lata zmieniło się diametralnie. Brytyjczyk coraz rzadziej słyszy wokół siebie śmiech, coraz częściej słyszy, że jest "guru od snu". Żarty wypierają telefony z prośbami o konsultacje. Tematem, na który trzy dekady temu uwagę zwrócił Alex Ferguson, a potem też Arsene Wenger, czas temu zajął się Cristiano Ronaldo, a niedawno także Robert Lewandowski, który według rad ekspertów stara się np. spać na swojej słabszej, czyli lewej stronie. Pewnie niebawem kwestie snu mocniej przestudiują kolejni wielcy futbolu.
- Tylko niektóre kluby są na tyle otwarte, ale też majętne, by uznać, że regulacja i poprawa snu graczy może mieć pozytywny wpływ na ich formę. Wolą się koncentrować na innych parametrach - wyjaśniał Littlehales ciągłą niepopularność swej profesji wśród sportowców. Opisywał, że działaczom dużo łatwiej przychodzi inwestowanie w technologię i ludzi odpowiedzialnych za zdrowie piłkarzy i zmniejszanie liczby kontuzji: analityków, dietetyków, fizjoterapeutów czy nawet psychologów.
- Czy 15 lat temu w klubach byli psychologowie, czy mentalni trenerzy? Niespecjalnie. Teraz to się jednak zmienia, bo zmienia się podejście działaczy. W rozmowach z nimi wolę pytać, czy chcą poprawić regenerację i zoptymalizować odpoczynek swoich piłkarzy. Nie używam zwrotu "poprawić ich sen", bo wiem, że budzi ono uśmiech, ma negatywne konotacje, zresztą podobnie jak słowo "sjesta" - tłumaczył Littlehales. Guru snu przyznaje, że odpowiednim odpoczynkiem pierwsi zainteresowali się Anglicy. Pionierem w tej kwestii był Alex Ferguson.
To właśnie Ferguson jeszcze w latach 90. jako pierwszy podjął z Littlehalesem rozmowy o regeneracji, wypoczynku i śnie swoich piłkarzy. Na debatach się nie skończyło. Szkoleniowiec poprosił brytyjskiego specjalistę, by w klubowych budynkach zaaranżował salę, w której piłkarze będą mogli odpoczywać i spać między zajęciami. Jakiś czas później po specjalistę od snu zgłosił się wspomniany już Arsene Wenger, ale trener od wypoczynku współpracował też w Chelsea u Carlo Ancelottiego, który poprosił go również o pomoc jako trener Realu. W Madrycie blisko było Littlehalesowi do jednego z najlepszych piłkarzy na świecie, który dzięki swemu perfekcjonizmowi do tematu od razu podszedł konkretnie. Brytyjczyk znał już zresztą Ronaldo z czasów Manchesteru United. W ten sposób o Littlehalesie zrobiło się jeszcze głośniej. W publikacjach opisywano go jako trenera snu Ronaldo, choć on sam się na to uśmiecha. Nie dementuje, ale z Ronaldo specjalnego kontaktu nie ma. Wie jednak, że napastnik korzysta w swej sypialni z jego porad.
Co to za porady? Z rzeczy, które Brytyjczyk i inni mu podobni zdradzają publicznie, wiadomo, że po pierwsze chodzi o samo zaplanowanie miejsca, w którym się śpi - można nazwać tę praktykę "feng shui sypialni". Littlehales pomaga w dobieraniu materaca, wyrzuca z sypialni telewizory, sprawdza jakiego typu oświetlenia się tam używa i zdejmuje ze ścian tykające zegary, które zamiast informować, częściej irytują - no bo jaki użytek z zegarów na ścianie mają ci, którzy już śpią?
Co jeszcze zapewnia dobry sen i regeneracje sportowcom? - To skomplikowane pytanie, zawiera wiele składowych. Najważniejsze jest, by sportowiec o śnie nie myślał, nie zajmował się nim. Nie ma nic gorszego niż nadzieja na zaśnięcie czy przymuszanie się do spania w określonym czasie. Tu bardziej chodzi o znalezienie tygodniowego, harmonijnego rytmu, który pomoże w optymalizacji regeneracji - mówił w rozmowie z "L’Equipe". Brytyjczyk zdaje sobie sprawę, że dla podróżujących po Europie i grających o różnych porach piłkarzy jest to trudne, niemniej daje im swoje wskazówki. Często słyszy przy tym pytania, kiedy i ile spać?
- Nasze podejście do snu na przestrzeni wieków się zmieniło. Wcześniej, gdy nie było światła elektrycznego, stosowaliśmy podejście wielofazowe. Mogliśmy spać kilka razy w ciągu doby zgodnie z rytmem biologicznym. Pod koniec XIX w. wraz ze światłem elektrycznym, przeszliśmy do podejścia jednofazowego, czyli spania w jednym bloku przez 8-9 godzin. Ludzki mózg przyzwyczaił się do tego, tyle że od połowy lat 90., przez kolejne zmiany rytmu życia, nowe technologie, sprawy trochę się skomplikowały. Poza tym fakt, że ktoś położy się w nocy na 8 godzin, nie znaczy, że będzie miał 8 godzin dobrego snu. Dla mnie ważniejsze są cykle jakościowego snu, z nich składa się nasze spanie. Cykle trwają po 90 minut. Sen powinien być zatem wielokrotnością 90 minut (trwać 6 godz., 7,5 lub 9) - tłumaczy spec od regeneracji, dodając, że w ciągu doby wystarcza nam pięć cykli, które wcale nie muszą następować po sobie. To znaczy, że jeśli w nocy zrealizujemy 4 cykle, piąty czy też szósty możemy zaplanować sobie w dzień. Takie spanie w dzień sportowcy, którzy często wracają z zawodów późną nocą, chętnie realizują.
Littlehales zawsze stara się też wybadać, co przeszkadza sportowcom w śnie. Zwykle temat szybko schodzi na telefony komórkowe. Littlehales wie, że nie może ich zawodnikom zakazać, bo ci czasem są od nich uzależnieni, ale ma kilka sugestii i zwykle radzi zamykać je w szufladzie.
- Czy telefony, święcące w oczy swym niebieskim światłem, przeszkadzają nam w komfortowym zaśnięciu? Jeśli przeszkadzają to głównie przez to, co na nich odnajdujemy, czyli nadmiar informacji. Jeśli przeczytasz lub zobaczysz coś niesamowitego, przerażającego, twój mózg zareaguje na to stresem. Jeśli oglądasz piękny zachód słońca, uspokajający obraz, twój mózg się dostosuje. Problemem przed nocą nie jest zatem samo gapienie się w ekran komórek, tylko to, co zwykle tam znajdujemy - tłumaczy specjalista.
W ostatnim sezonie z jego pomocy chętniej zaczęły korzystać kluby Bundesligi. Niemieckie media poinformowały, że Littlehales współpracował m.in. z RB Lipsk.